Kibice Sandecji tracą cierpliwość. Żądają obiecanego stadionu. „Nie odpuścimy” – zapewniają

Kibice Sandecji tracą cierpliwość. Żądają obiecanego stadionu. „Nie odpuścimy” – zapewniają

Pierwsza kolejka spotkań w I lidze to trzy punkty Sandecji. Cieszą się piłkarze, trenerzy, działacze i kibice – wszak zwycięstwo to zawsze sukces. I właśnie ci ostatni dali o sobie znać. Zanim mecz się rozpoczął, na barierkach, które okalają boisko, pojawiły się dwa banery. Ich treść wyraża już nie tylko niepokój kibiców o przyszłość ich ukochanego klubu, ale również o składane przed wyborami deklaracje dotyczące budowy stadionu.

Kibice mają dość czekania i przeciągających się rozstrzygnięć przetargowych. Jak powiedział po meczu jeden z nich: – Dość już obiecanek, dość bajdurzenia o budowie, już nie odpuścimy…

W mediach społecznościowych i na internetowej stronie kibiców Sandecji pojawił się wpis, w którym przypominają:

„We wrześniu 2018 roku jeden z kandydatów na prezydenta miasta Nowego Sącza napisał nam list, którego fragmenty zacytujemy:
[ Uważam, że Nowy Sącz musi posiadać stadion miejski spełniający co najmniej wymogi 3 kategorii UEFA, a w miarę możliwości dążyć będę do budowy obiektu 4 kategorii. Niezależnie od tego stadion ten musi mieć pojemności minimum 8000 miejsc, co bezwarunkowo umożliwiało będzie organizowanie zawodów sportowych i innych imprez na najwyższym poziomie, w tym spotkań międzypaństwowych z uwzględnieniem reprezentacji kraju. Nowy Sącz musi być stać na taki obiekt. Nie powinno być sytuacji by, z powodu braku miejsc, chętni do wejścia na stadion….]
Tym kandydatem był Ludomir Handzel. Ile zostało z tych obietnic? Niewiele. Projekt stadionu, na który czekaliśmy ponad rok, poszedł do kosza, a dwie trybuny zostały skasowane. Przetarg stoi pod znakiem zapytania, a na horyzoncie widmo unieważnienia przetargu i rozpisanie kolejnego. Dlaczego? Dlatego, że większym priorytetem dla władz miasta jest budowa nowego budynku ratusza.
Nie chcemy dostać nic więcej niż nam obiecano. My jedynie żądamy spełnienia obietnic wyborczych! Transy które się pojawiły na stadionie, to dopiero początek. Nie odpuścimy.”

Ale to nie wszystko co się działo przed meczem. Jako, że był to pierwszy mecz rundy wiosennej, do tego w epidemii, więc bez kibiców. Tych, którzy mieli szanse być na stadionie, również zaskoczono. Okazało się, że dla garstki ludzi poszatkowano trybuny. Były biało czerwone taśmy wytyczające teren chroniony i delegat PZPN ze swoimi wytycznymi, które mają obronić przed koronawirusem…

Przy samym boisku było trzech fotoreporterów. Tylu otrzymało zgodę, na czterech obecnych. W sektorze „C”, gdzie zainteresowany miejscem był tylko jeden człowiek, a fotelików jest ok. 200, też nie było wolno. I może nikt by nic nie mówił, gdyby nie fakt, że dziennikarzy piszących i innych, w sumie kilkanaście osób, umieszczono w jednym miejscu, na trybunach, pod dachem.

Gdzie logika?

W pierwszych dniach lutego poinformowano, że w przetargu na budowę stadionu miejskiego za najkorzystniejszą uznano ofertę konsorcjum firm Goldfood/Grupa Blackbird i PPH Kos należących do sądeckiego biznesmena Jana Kosa,  opiewającą n a 53 mln 399 tys. zł.  brutto. Był to drugi z kolei wybór oferty. 20 stycznia Krajowa Izba Odwoławcza wykluczyła bowiem z postępowania firmę Grand z Korzennej, którą wybrano 4 grudnia 2020. Drugie podejście do wyłonienia wykonawcy jak się okazało może nie być nadal ostateczne. Od decyzji komisji przetargowej odwołała się do KIO  uczestnicząca w postępowaniu firma Strabag.

Wiemy, dlaczego Grand nie wybuduje stadionu Sandecji

 

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama