Kardynał Stefan Wyszyński bywał tu incognito

Kardynał Stefan Wyszyński bywał tu incognito

Rozmowa z Agatą Jarosz – bibliotekarką, prezes Stowarzyszenia Miłośników Krynicy, redaktor naczelną gazety „Krynickie Zdroje”

– Za co szczególnie Pani kocha Krynicę?

– Kocham ją za piękno i niepowtarzalny klimat. Również za to, że leży w górach. Fascynują mnie górskie widoki. Chodząc po szlakach za każdym razem można odkryć coś nowego. Doceniam także Krynicę za jej bogate dziedzictwo i historię. Nie wyobrażam sobie mieszkać gdzie indziej. To jest moje miejsce na ziemi.

– Ma Pani swoje ulubione miejsce spacerów?

– Lubię spacerować na szczyt Góry Parkowej. Nie tylko utartymi ścieżkami. Na przykład można podejść od ulicy Źródlanej. Tam się urodziłam i w tych okolicach spędziłam dzieciństwo. Pamiętam, że często ze znajomymi „z podwórka” biegaliśmy po leśnych ścieżkach czy chodziliśmy „na borówki”. Ulubionym miejscem moich spacerów jest między innymi Leśne Sanktuarium Matki Bożej Królowej Zdrojów Krynickich. Zakątek pełen zadumy i modlitwy. Gdy wypoczywam przed figurą Matki Bożej, mam takie wrażenie, że śpiew ptaków jest piękniejszy niż gdzie indziej.  Człowiek w otoczeniu przyrody się wycisza, odrywa się od pędu codzienności, może pomyśleć o sprawach, które są dla niego w tym momencie ważne. Popatrzeć na problemy z dystansem. Nabiera się sił na dzień kolejny.

Matka Boża Królowa Zdrojów Krynickich jest sercem Krynicy. Wiele osób doznaje tutaj łask uzdrowienia, są liczne świadectwa na temat. Dlatego bardzo się cieszę, że pojawiła się inicjatywa, aby była patronką uzdrowiska. Sprawa jest w toku.

– Krynica to nie tylko piękna przyroda czy góry, ale również różnorodność wyznaniowa i wielokulturowość.  Uzdrowisko ubogaca społeczność łemkowska. Stąd wywodzi się jeden z jego najsłynniejszych ambasadorów: Nikifor, malarz sztuki naiwnej a wśród obecnie żyjących poeta Piotr Trochanowski. 

– Piotr Trochanowski to sztandarowa postać społeczności łemkowskiej w Krynicy. Swoimi wierszami pokazuje piękno tej kultury. Opowiada o dawnej Łemkowszczyźnie, trudnych losach Łemków, akcji wysiedleńczej Wisła, o tęsknocie za dawnymi czasami. Ale też opisuje niepowtarzalność tych terenów. W Bibliotece Publicznej mamy jego tomiki poezji oraz inne publikacje. Odbywają się spotkania autorskie z jego udziałem, podczas których można posłuchać nie tylko poezji, ale także śpiewu artysty.

To nie tylko wybitny poeta łemkowski, ale też inicjator wielu wydarzeń kulturalnych. Prowadzi prawosławny chór przy parafii pod wezwaniem św. Włodzimierza Wielkiego w Krynicy Zdroju. W kurorcie jest też organizowane Międzynarodowe Biennale Kultury Łemkowskiej i Rusińskiej.

Krynica zawsze była wielokulturowa, przed wojną mieszkali tutaj Polacy, Łemkowie i Żydzi. Jest to dziedzictwo tego miasta, w tym materialne. Mamy piękne cerkwie łemkowskie. Są bardzo chętnie odwiedzane przez wypoczywających tu kuracjuszy czy turystów.

– Obecny kształt Krynica zawdzięcza między innymi inżynierowi Leonowi Nowotarskiemu. To jeden z najbardziej zasłużonych kryniczan.

– Leon Nowotarski to jeden z najbardziej prominentnych gospodarzy uzdrowiska. Był wieloletnim dyrektorem Państwowego Zakładu Zdrojowego w Krynicy (1918-1939, 1945-1950), przewodniczącym Komisji Zdrojowej. Wtedy to była ważniejsza postać niż burmistrz. To on witał największe osobistości, które odwiedzały w tym czasie Krynicę. W tym między innymi w 1937 roku księżnę Julianę, późniejszą następczyni tronu w Holandii, prymasa Augusta Hlonda, prezydenta Ignacego Mościckiego czy wybitnego śpiewaka Jana Kiepurę.

Dzięki niemu Krynica przekształciła się w nowoczesny kurort, z profesjonalną bazą zabiegową i hotelową. Stała się stolicą sportów zimowych i miejscem wypoczynku elit rządowych II Rzeczpospolitej, ale też elit artystycznych. W Krynicy wypoczywały najbardziej znamienite osoby z tamtych czasów, tak też było w latach późniejszych.

– Wśród osób, które chętnie odwiedzały wielokrotnie kurort, był między innymi kardynał Stefan Wyszyński Prymas Polski.

– Ten fakt jest bardzo mało znany. To jest jedno z naszych większych odkryć. Kardynał Stefan Wyszyński przyjeżdżał do Krynicy od 1951 roku do 1978 roku. Był tutaj co najmniej 10 razy. To były wizyty incognito, dla poratowania zdrowia. Wypoczywał dwa lub trzy tygodnie, zawsze mieszkał w Domu Świętej Elżbiety przy ul. Pułaskiego. Tu pisał swoje kazania, listy, dużo się modlił i codziennie odwiedzał figurę Matki Bożej na Górze Parkowej. Co ciekawe został właścicielem Domu Formacyjnego „Ostoja” przy ul. Leśnej, który obecnie prowadzony jest przez Instytut Prymasa Wyszyńskiego Ostoję przekazała księdzu Prymasowi w 1957 roku Jadwiga Okońska. Błogosławił on pracy apostolskiej z młodzieżą i jest duchowym opiekunem tego miejsca. 10 maja 1978 roku – jak głosi napis przed wejściem do kaplicy – Prymas Wyszyński przyjeżdża osobiście, aby poświęcić Ostoję i znajdującą się wewnątrz małą kaplicę pod wezwaniem Jasnogórskiej Matki Kościoła.

Jest tam obecnie wiele zgromadzonych po nim pamiątek: zapiski, publikacje, zdjęcia, Pismo Święte, obraz Matki Boskiej Częstochowskiej.

– Mało znanym faktem jest też również związek miasta ze słynnym statkiem „Krynica”. Statek zasłynął przewiezieniem arrasów wawelskich z Kanady do Polski. Powstała nawet księga pamiątkowa na ten temat.

– To jeden z naszych najcenniejszych nabytków, który został przekazany Bibliotece Publicznej w Krynicy przez członka naszego stowarzyszenia pana Gabriela Woźniaka. Są tam wycinki z prasy ogólnopolskiej na temat tego niezwykłego wydarzenia. Statek „Krynica” to pierwszy w Polsce, zbudowany po wojnie w Stoczni Szczecińskiej motorowiec. W 1958 r. odbył się uroczysty chrzest statku, a jego matką chrzestną została pani Helena Zawadowska, pierwsza kierowniczka Biblioteki Miejskiej w Krynicy. Na statku był punkt biblioteczny dla marynarzy z książkami z krynickiej biblioteki, do dzisiaj można znaleźć w księgozbiorze książki z pieczątką: Punkt biblioteczny – statek „Krynica”. Po latach książki wróciły do uzdrowiska. Statek w 1961 r. znalazł się na pierwszych stronach gazet, nie tylko polskich, ale też zagranicznych, właśnie w związku z misją przywiezienia z Kanady skarbów kultury polskiej – arrasów wawelskich. W tym czasie w krynickim liceum była klasa morska, utrzymująca kontakty z załogą. Arrasy wróciły do Polski po wieloletnich pertraktacjach z rządem Kanady, który nie uznawał rządu komunistycznego w Polsce i nie widział w nim spadkobiercy tych dzieł sztuki.

– Stowarzyszenie Miłośników Krynicy odkrywa, ale też ocala od zapomnienia tego typu krynickie perełki.

– Stowarzyszenie powstało w styczniu 2017 r. Naszym celem jest zachowanie dla potomnych naszego dziedzictwa kulturowego. To nasza tożsamość. Opieramy się też na relacjach ustnych, wspomnieniach, zdjęciach. Zapraszamy różne osoby, które pamiętają jakieś ciekawe wydarzenia z naszego miasta. Co miesiąc mamy takie cykliczne spotkania pn. „Pogaduchy o Krynicy”, które odbywają się w siedzibie biblioteki. Warto sięgać do przeszłości, historii i czerpać z tego wzorce. To bezcenny dorobek naszych przodków. Poprzez poznawanie przeszłości, możemy kształtować naszą teraźniejszość i przyszłość.

Czytaj „Dobry Tygodnik Sądecki”:

 

 

Reklama