Kamil Dudkowski: „jestem wolny, ktoś poszedł po rozum do głowy”. Chora kostka, to nie powód, by zamknąć go na miesiąc w psychiatryku

Kamil Dudkowski: „jestem wolny, ktoś poszedł po rozum do głowy”. Chora kostka, to nie powód, by zamknąć go na miesiąc w psychiatryku

– Jestem wolny, nie zamkną mnie w psychiatryku, ktoś wreszcie poszedł po rozum do głowy – rozpoczął dzisiaj rozmowę z naszą redakcją Kamil Dudkowski, podróżnik, programista, przedsiębiorca, któremu groziło cztery tygodnie w zamknięciu. Mężczyzna miał trafić do Szpitala Aresztu Śledczego na Oddział Psychiatrii Sądowej w Krakowie, bo chciał wejść do domu i leczy się neurologicznie.

Jak już informowaliśmy na naszych łamach, Kamil nie leczył się psychiatrycznie, ani odwykowo. Od 2023 roku zmaga się z chorobą Mortona w prawej stopie. Zwykle choroba spowodowana jest stanem zapalnym lub zwyrodnieniem. Prokurator uznał, jak czytamy w uzasadnieniu, że skoro mężczyzna leczy się neurologicznie, to ,,ujawniły się uzasadnione wątpliwości co do poczytalności podejrzanego”. W związku z tym prokuratura, a potem Sąd Okręgowy w Nowym Sączu zdecydowały o poddaniu go badaniom psychiatrycznym.

– Sąd, prokuratura i biegli psychiatrzy w Nowym Sączu chcą mnie zamknąć przymusowo w „psychiatryku”. Za co? Za to, że mam guz na nerwie w prawej stopie, cały czas podróżuję, nie mam jednego adresu, kilka lat temu zajmowałem stanowiska kierownicze w kilku firmach, a od kilku lat nie pracuję, bo zamiast wszystko przepuścić, jak koledzy, żyję sobie z oszczędności (skromnie, ale na takim poziomie, by już nigdy nie musieć pracować – relacjonował w ubiegłym tygodniu, w rozmowie z naszą redakcją, Kamil Dudkowski.

Po rozum do głowy

Problemy zaczęły się, kiedy chciał wejść do pokoju, który wynajmował w domu swojego znajomego. Kamil jest także wpisany w księgi wieczyste budynku i podpisał ugodę z dzikimi lokatorami. Gdy ci, nie dotrzymali umowy i wymienili zamki, aby nie wszedł do środka, mężczyzna wziął wiertarkę, rozwiercił zamki i wszedł. Wtedy do akcji wkroczyła policja, później prokuratura i na końcu sąd. Sprawa wydawała się już przegrana, kiedy jak zaznacza, Kamil Dudkowski, ktoś wreszcie poszedł po rozum do głowy. Dzisiaj uznano jego zażalenie na wcześniejsze orzeczenie.

– Pani Sędzia Anna Pater z Sądu Okręgowego w Nowym Sączu orzekła, że w ocenie sądu zgrubienie na prawej stopie – na nerwie, nie jest wystarczającą przesłanką, aby zamykać kogoś przymusowo z zakładzie psychiatrycznym aresztu śledczego. Ta sprawa była tak absurdalna, że nie mam nawet punktu zaczepienia w głowie, żeby rozgryźć o co w tym chodzi. Na rozprawę przyszło osiem osób, ale zostali wyproszeni. Pani sędzina poinformowała, że sprawa jest tajna. Moja prawniczka mówiła bardzo merytorycznie, podkreślając, że nigdy nie byłem ścigany, ani karany i stosowanie środków zapobiegawczych izolacyjnych nie powinno być stosowane. Nie musiałem używać dodatkowej argumentacji – relacjonuje w rozmowie z naszą redakcją Kamil Dudkowski.

Teraz mężczyzna będzie dążył do uniewinnienia i zmniejszenia środków zapobiegawczych. Obecnie co tydzień musi stawiać się na komendzie w Nowym Sączu, więc jego podróże po świecie muszą mieścić się w siedmiu dniach – do czwartku kolejnego tygodnia. Programista przypomina, że również absurdem, jednak o mniejszej wadze, niż zakład psychiatryczny, jest fakt, że płaci za nieruchomość, wpisany jest do jej ksiąg wieczystych i może dojść do sytuacji, że dzicy lokatorzy zostaną eksmitowani, a on nadal będzie miał zakaz zbliżania się do pustej posesji.

– To kolejny absurd, ale to już nie ta skala, z tego można się teraz pośmiać, jakie to głupie jest – kwituje Kamil Dudkowski.

Historię Kamila opisywaliśmy w artykule: Nowy Sącz. Chcą go zamknąć na miesiąc, bo ma chorą kostkę i próbował wejść do domu?

Fot. Kamil Dudkowski 

 

Reklama