Od około dwóch lat w miejscowości Kadcza (gmina Łącko, pow. nowosądecki), przy jednej z posesji stoi nieoznakowany radiowóz Policji. Jak udało nam się ustalić, funkcjonariusze pełnią nadzór nad ponad 30-letnim mężczyzną, skazanym za usiłowanie gwałtu, a wcześniej za gwałt i podpalenia.
– Kiedy jechał do pracy na rowerze, policjanci samochodem podążali za nim. Jechał do lekarza, oni jechali za nim, szedł do Kościoła, oni też… Początkowo stał w Kadczy oznakowany radiowóz, teraz stoi nieoznakowany – opowiada jeden z mieszkańców Kadczy (personalia do wiadomości redakcji).
Jak nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, mundurowi nie odstępują A.S. na krok. Kiedy ten jest w pracy, czekają na niego pod zakładem. Po jej zakończeniu, wracają za nim.
Niektórzy mieszkańcy żartują sobie, że Kadcza jest najbezpieczniejszym miejscem w Polsce, bo gdyby coś się stało, funkcjonariusze są non stop na miejscu, za rogiem.
– Dwa lata temu w szkołach ostrzegano przed tym człowiekiem. Początkowo, po wyjściu z więzienia był wyalienowany ze społeczeństwa. Od tego czasu wszystko powoli się wyciszyło i powróciło do normy. Od momentu wyjścia na wolność nie dopuścił się żadnego przestępstwa. Trzeba pamiętać, że on ma problemy psychiczne – zdradza jeden z mieszkańców.
Kim jest mężczyzna nad którym pełniony jest nadzór?
W konflikt z wymiarem sprawiedliwości wszedł już jako nastolatek. W 2005 roku, mając 19 lat dostał w Sądzie Rejonowym w Nowym Sączu karę roku i ośmiu miesięcy pozbawienia wolności za sześć podpaleń w rodzinnej miejscowości i w Jazowsku.
W 2014 roku został skazany na dwa i pół roku więzienia za usiłowanie gwałtu na 14-latce. Popełnił przestępstwo w warunkach recydywy. Początkowo był to wyrok trzech i pół roku, jednak po apelacji adwokata, Sąd Apelacyjny w Krakowie obniżył karę o rok.
Do próby gwałtu doszło w 2013 roku. Nastolatka przechodziła koło domu A.S. Mężczyzna zauważył, że idzie sama, wyprzedził ją na rowerze i stanął koło drzewa. W pewnej chwili zaatakował ją, pchnął, a gdy upadła – próbował się na niej położyć. Dziewczynce udało się uciec. A.S. tłumaczył, że chciał jej zabrać telefon, jednak Sąd nie uwierzył w tę wersję. Więcej szczegółów nie ujawniamy z uwagi na dobro pokrzywdzonej.
Policja nabrała wody w usta
O ile zrozumiałym jest, iż Policja nie mogła udzielić nam informacji dotyczących konkretnej osoby ze względu na ochronę danych osobowych, o tyle rodzącym wątpliwość jest fakt, iż nie otrzymaliśmy nawet potwierdzenia, że funkcjonariusze pełnią służbę w miejscowości Kadcza. Oficer prasowa sądeckiej Policji wyjaśnia z czego wynika przysłowiowe nabranie wody w usta.
– O zastosowaniu nadzoru prewencyjnego wobec konkretnej osoby decyduje Sąd. Policja dla zrealizowania celów nadzoru prewencyjnego może prowadzić czynności operacyjno-rozpoznawcze, które objęte są jednak klauzulą niejawności i których nie obejmuje zakres dostępu do informacji publicznej – poinformowała nas asp. dr Iwona Grzebyk-Dulak.
Czemu zatem dwóch funkcjonariuszy Policji od dwóch lat obserwuje codziennie mężczyznę?
– Nadzór prewencyjny orzeka się na podstawie ustawy z 22 listopada 2013 roku o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi, stwarzającymi zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób – tłumaczy sędzia Sądu Okręgowego w Nowym Sączu – Bogdan Kijak.
Wobec A.S. nadzór prewencyjny został orzeczony przez Sąd Okręgowy w Rzeszowie. Postanowienie wydano 7 grudnia 2015 roku. Policja ma zatem obowiązek wykonywać czynności wskazane we wspomnianym postanowieniu.
– Prawdopodobnie orzekał Sąd, który znajdował się w okręgu zakładu karnego, w którym ten człowiek odbywał karę. W związku z tym, że mężczyzna przeniósł się na tutejszy teren, to w nowosądeckim Sądzie Okręgowym, w związku z tym nadzorem prewencyjnym, toczy się postępowanie – dodaje SSO Kijak.
Fot. ilustracyjne pixabay
Gołkowice: były dwa zabójstwa. Prokurator potwierdza wersję cywilów i prostuje wersję policji