Hop szklanka piwa, czyli browar z Grybowa kontratakuje

Hop szklanka piwa, czyli browar z Grybowa kontratakuje

Browar Pilsweizer z Grybowa przeżył w ostatnich tygodniach prawdziwą rewolucję technologiczną. Nowe urządzenia potrzebne do produkcji piwa sprawiły, że podsądecki browar dwukrotnie zwiększył swoje moce produkcyjne. Zapowiada się niezły ferment na rynku piw.

– Unowocześniliśmy w zasadzie cały ciąg technologiczny – mówi Andrej Chovanec, członek zarządu browaru. Jak lubi mawiać słowacki właściciel Pilsweizera „Zrobione zostało wszystko od A do Z”. Od A do Z to metafora sugerująca, że coś zostało zrobione kompleksowo, bez kompromisów i stosowania półśrodków. Zmodernizowano m.in. kadzie fermentacyjne zwane tankami, chłodnie, maszynę do rozlewania, wymieniono kilometry rur, przewodów i okablowania. Dzięki tym zabiegom grybowski browar zwiększył swoje moce produkcyjne. Zamiast dotychczasowych 3000 butelek na godzinę, teraz z taśmy produkcyjnej schodzi 7000 butelek piwa na godzinę.

Wcześniej zmorą browaru były takie „drobiazgi” jak słaba skuteczność nalewaczki, przez co zbyt wiele piwa zamiast w butelkach lądowało na podłodze i w kanale. Teraz maszyna z chirurgiczną precyzją wypełnia tysiące butelek wieloma gatunkami grybowskiego piwa, a etykiety nakleja jeszcze jedno nowe urządzenie. Wszystko to trwa nie dłużej niż jedno mrugnięcie powieki.

– Kiedy kupowaliśmy browar w 2005 roku, jego stan techniczny, mówiąc najdelikatniej, pozostawiał wiele do życzenia – wspomina Andrej Chovanec. – To były lata zaniedbań i przestarzałych technologii, czyli problemy, z którymi każdego dnia trzeba się było mierzyć. Przez tych 17 lat ciągle coś było do zrobienia, unowocześnienia, poprawienia, nieustająco trzeba było tu inwestować, samo życie. Jednak to, co zrobiliśmy w ostatnich miesiącach, to (…)

  Cały tekst przeczytasz w wakacyjnym wydaniu DTS, dostępnym bezpłatnie pod linkiem:  

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama