Góra „policyjna” zdobyta!

Góra „policyjna” zdobyta!

Przeciętny człowiek zagadnięty o nieoficjalną nazwę jednego z najwyższych szczytów Beskidu Niskiego mógłby mieć problemy z udzieleniem odpowiedzi. Wyjaśnienie jest tymczasem bardzo proste: Lackowa ma 997 metrów wysokości, a 997 to numer alarmowy Policji. Dlatego Lackowa to „góra policyjna”. Zdobywanie jej zimą to nie lada wyczyn, ponieważ zbocze zachodnie (którym dawniej biegł szlak zielony, a obecnie czerwony – graniczny) potrafi dać się we znaki ze względu na bardzo strome 300-metrowe podejście. Zdobywcy z PTTK podjęli wyzwanie.

Wyruszyli z Izb w kierunku przełęczy Beskid i dalej granicą, by przed samym głównym podejściem na wyrównaniu złapać „głębszy oddech”. Tutaj czwórka najmocniejszych piechurów za pozwoleniem przewodnika postanawia zdobyć Lackową w sposób „siłowy”-  w jak najkrótszym czasie. Ktoś może zarzucić, że to nie ma sensu, że na szczycie trzeba potem wychładzając się czekać na resztę. Ale zwycięża argument smaku adrenaliny i poczucia satysfakcji, gdy coraz szybciej nabierając wysokości pojawia się radosna świadomość, że jest moc!

Sam wierzchołek ma według Słowaków 996 metrów. Umniejszyli Lackową. Spierać się nie będziemy. Robimy kilka zdjęć i zmierzamy w kierunku przełęczy Pułaskiego na bieżąco planując możliwość dalszej trasy, ponieważ mamy do wyboru kilka opcji. Na przełęczy spotykamy kilka naszych towarzyszek, które dotarły tu przez Bieliczną. Były lata, że nasze trasy wiodły właśnie tamtędy. Warto zajrzeć do tej odludnej, nieistniejącej wioski łemkowskiej, której ozdobą materialną (poza pięknem i ustronnością miejsca) jest cerkiewka z 1796 roku, jedna z nielicznych murowanych cerkwi na Łemkowszczyźnie. W środku zmęczony turysta może na chwilę przysiąść i zadumać się nad przemijaniem pod okiem patrona świątyni świętego Michała Archanioła spoglądającego z ołtarza głównego.

Nasza załoga PTTK  zmierza jednak w innym kierunku – najpierw osiąga Ostry Wierch, a potem już zupełnie „na dziko” – bez szlaku brnie w śniegu w kierunku Huty Wysowskiej. Ta część wycieczki może skończyć się pomyślnie tylko dzięki doskonałemu wyczuciu i orientacji przewodników. W Hucie Wysowskiej zapada decyzja o rozpaleniu ogniska, bo po wszystkich trudach wypada się posilić niesioną przez całą drogę kiełbaską, którą smażymy w miejscu, gdzie przed laty funkcjonowała studencka baza namiotowa.

Jeszcze tylko odwiedziny w stylizowanej karczmie w Wysowej i wracamy do domu upojeni wrażeniami niedzielnego dnia, gdy kolejny raz udało się nam zdobyć górę opiewaną w poezji Wojtka Bellona nazywaną przez niego „skrzydlącą się bramą Lackowej”, a mijane po drodze cerkiewki (zwłaszcza wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO świątynia w Brunarach) same nasuwały nam na myśl poetyckie strofy Bellona: „i był Beskid i były słowa zanurzone po pępki w cerkwi baniach”. To przecież o Beskidzie Niskim.

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama