Z Grażyną Warzechą – opiekunem klubu seniora „Szafirki” w Gołkowicach rozmawia Joanna Myjak
– Skąd wzięła się idea powstania klubu ?
– W bibliotece organizowaliśmy projekt pod nazwą „Chłopska szkoła biznesu”. Była to gra planszowa przeznaczona dla uczniów. Kiedy projekt się kończył, organizatorzy postanowili zaangażować w niego nie tylko dzieci, ale także osoby starsze. Wtedy też powstał pomysł, aby seniorzy spotykający się tutaj w ramach projektu organizowanego przez Starosądecki Urząd Gminy również zagrali w „Chłopską szkołę biznesu”. A Panie zostały zaproszone do biblioteki, jako czytelniczki. Gdy przyszły, pomyślałam, że coś im muszę zaproponować prócz książek… Miałam kilka prac wykonanych z bibuły i na szydełku. Zaprezentowałam je Paniom przy kawie. Wspomniałam, że chętnie się z Nimi podzielę wiedzą, jeżeli tylko zechciałyby coś takiego robić. Zaprosiłam na warsztaty. I Panie przyszły.
– Kiedy odbyło się pierwsze spotkanie?
– 15 stycznia 2013 r.
– Ile osób uczęszcza na zajęcia?
– Na początku przyszło prawie 20 osób. Obecnie przychodzi regularnie 16-18.
– Skąd wzięła się nazwa?
– Od szafirków, które panie robiły z krepiny. Szafirki, to kwiaty.
– Kiedy odbywają się spotkania?
– Seniorki spotykają się regularnie w każdy wtorek w godzinach od 15 do 18 w bibliotece w Gołkowicach.
– Jakie zajęcia oferowane są uczestniczkom?
– Panie malują, robią stroiki. Wyjeżdżają również na wycieczki. Dotychczas same finansowały swoje wyjazdy. Natomiast w 2016 r. ich projekt został wybrany do realizacji w ramach Budżetu Obywatelskiego i wyjazdy będą finansowane z funduszy gminnych. Do tej pory mieliśmy wycieczki do Muszyny, Wysowej, Kamiannej. Poza tym były integracyjne spotkania, jak chociażby wyjazd do Kamionki Wielkiej. Tamtejsi seniorzy zaproponowali wspólne biesiadowanie.
– Jak wygląda współpraca z seniorami z innych miejscowości?
– Przyjeżdża do nas grupa seniorek ze Starego Sącza na spotkania integracyjne, albo jeśli chcą się czegoś nauczyć. Współpracujemy z seniorkami z Kamionki Wielkiej, ostatnio również z grupą kabaretową „Penelopy” z Piwnicznej- Zdroju i seniorami z Krynicy.
– Jak Pani myśli… czy życie na emeryturze jest dziś inne niż kiedyś? Czy seniorzy chcą być bardziej aktywni, czy raczej zamykają się w domach?
– Nasze Panie próbują namawiać innych do wyjścia z domu. Chodzi o tych, którzy skupiają się na swoich chorobach i upływającym czasie. Wiele takich osób już udało się przyprowadzić na zajęcia. Niemniej jednak wciąż są tacy, którym czas upływa głównie w czterech ścianach. Szkoda. Bo tutaj jest bardzo miła atmosfera. Emeryci czują się potrzebni. Owszem, rozmawiają o swoich dolegliwościach, ale radzą sobie nawzajem, a przede wszystkim wzajemnie się doceniają. Ogromnie mi się podoba to, jak się doceniają. Podczas robienia kwiatów, często można usłyszeć: „zobacz jak Ci to pięknie wychodzi”, a w odpowiedzi : „nie wiedziałam, że w ogóle tak potrafię”. To wzajemne docenianie jest naprawdę piękne. Przed Wielkanocą Panie zostały poproszone o zrobienie kwiatów do palmy na starosądecki rynek. Są szczęśliwe, że są przydatne, że mogą komuś pomóc. Zmieniło się także myślenie seniorów o Internecie. Wchodzą na stronę biblioteki, gdzie są ich fotografie, przesyłają informacje dalej do swoich znajomych. Cieszą się z tego co robią, mają satysfakcję, że widać efekty ich pracy. Nie zamykają się, chcą dzielić się z innymi tym co tutaj robią.
– Jakie jest nastawienie ludzi do takiego klubu?
– Wśród młodych ludzi panuje bardzo pozytywne nastawienie. Na wystawy przychodzą dzieci i młodzież, cieszą się jeśli zobaczą prace swoich babć. Paradoksalnie najwięcej krytyki pod adresem seniorów, możemy spotkać ze strony innych seniorów, którzy nie biorą w niczym udziału.