GAZETA DO SŁUCHANIA! Kobieta wiedzy

GAZETA DO SŁUCHANIA! Kobieta wiedzy

Wymarzony dzień: łóżko, naleśniki i filmy

 

Blisko rok temu rozbiła bank, ilością maturalnych punktów dostając się na studia w Oksfordzie. Inni o takim wejściu w dorosłe życie mogą tylko pomarzyć. MAGDALENA KOŚCIÓŁEK martwi się, że teraz trudno będzie jej wymyślić nowe marzenie. Największe już się spełniło. Od kiedy zamieszkała w Wielkiej Brytanii, jeszcze bardziej docenia chwile spędzone z rodziną. Skromnie mówi o sobie, że jest zwykłą nastolatką. Chciałaby móc zaserwować sobie „dzień lenia” z filmami. Na razie zgłębia tajniki historii w starych murach Oxfordu, starając się nie mieć zaległości w książkach, czytanych także dla przyjemności, a nie z obowiązku. Jeszcze nie wie, jak będzie wyglądać jej zawodowa przyszłość, ale jest pewna, że kiedyś chce po prostu zbudować szczęśliwą rodzinę

 

– Od października ubiegłego roku studiujesz w Oxfordzie historię. Jak wiedzie Ci się w Wielkiej Brytanii? Jak wygląda tam życie z Twojego punktu widzenia?

Los emigranta już troszkę poznałam i muszę przyznać, że zaskoczył mnie poziom różnic kulturowych i obyczajowych. Od prostych – słynne angielskie dwa krany – po te bardziej złożone, jak mentalność Brytyjczyków. Swój pobyt w Anglii postrzegam jako bardzo rozwijające doświadczenie, ale raczej nie planuję osiedlenia się tu na stałe.

 

– Wymarzone studia w Oxfordzie spełniły Twoje oczekiwania? Jakie są Twoje pierwsze wrażenia?

– Zaskakujące było dla mnie to, że na początku, w pierwszym trymestrze, było mi całkiem ciężko. Kiedy marzenie staje się rzeczywistością, perspektywa zmienia się całkowicie. Myślę, że każdy przechodzi coś podobnego przy rozpoczęciu studiów. Teraz moje bycie w Oxfordzie cechuje już pewne przyzwyczajenie. Miłe jest dla mnie, kiedy od czasu do czasu odkrywam to miasto na nowo, gdy oprowadzam po nim moich gości. Same studia są bardzo wymagające i intensywne, ale tego właśnie się po nich spodziewałam i po to tu przyjechałam. Najbardziej, oprócz walorów akademickich, doceniam chyba szeroką ofertę różnych inicjatyw, które są nie tylko rozwijające, ale też będą świetnie wyglądać w CV.

 

– Na pewno czasu nie spędzasz jedynie w książkach i serwujesz sobie drobne przyjemności. Z tego co pamiętam, to Twoją pasją są między innymi kino i literatura?

– Zgadza się. Jestem wielką miłośniczką kina i entuzjastką literatury, szczególnie rosyjskiej. Dodałabym do tego jeszcze psychologię, a także socjologię i antropologię. Szczególnie teraz, kiedy studiuję historię, widzę, jak te wszystkie dziedziny się przenikają i fascynuje mnie eksplorowanie, jak na siebie wpływają. Mam jeden przedmiot, który poświęcony jest właśnie patrzeniu na historię przez pryzmat innych dziedzin i bardzo pociąga mnie taka interdyscyplinarność.

 

– Brzmi to bardzo poważnie i naukowo. A nawiązując do zainteresowań, jaki film w ostatnim czasie wywarł na Ciebie szczególny wpływ, szczególnie utkwił Ci w pamięci?

Zdecydowanie „Boże Ciało” Jana Komasy! Odkąd udało mi się obejrzeć ten film na specjalnym pokazie dla Polonii oksfordzkiej, nie mogę wyjść z zachwytu. Jan Komasa wybitnie kreuje małomiasteczkową społeczność, jednocześnie nie popadając w stereotypy i dystansując się od jednoznacznych ocen. Dodatkowo, kreacja głównego bohatera w wykonaniu Bartosza Bieleni to aktorska perełka! Dlatego chyba „Boże Ciało” mnie tak ujęło – nie jest przerysowane i stoi na równie wysokim poziomie pod względem i formy, i treści. Temat, który porusza, jest też dla mnie bardzo aktualny w tym momencie mojego życia. Ten film to fantastyczny materiał do przemyśleń i dyskusji.

 

– Jaką osobą jesteś prywatnie?

– Jest taki film Paolo Sorrentino opowiadający o mężczyźnie, który odniósł w młodym wieku wielki sukces i wiedzie później niezadowalające życie, bo wciąż szuka tytułowego „wielkiego piękna”. Ja sama staram się właśnie doceniać małe piękno na co dzień. Jestem optymistyczną realistką. Kocham czas spędzany z rodziną i przyjaciółmi. Nie ma dla mnie nic lepszego niż piękny wieczór z dobrym jedzeniem i dużą ilością śmiechu. Coraz ważniejsze staje się też dla mnie odcięcie od świata wirtualnego. Obiektywnie opisywać siebie jest niezwykle trudno, więc może dlatego posłużę się słowami mojej nauczycielki historii i wspaniałej mentorki – pani Bogumiły Gleń-Balickiej. Wiele razy po tym, kiedy tory naszej rozmowy zeszły poza historyczne tematy, stwierdzała z uśmiechem, że jestem przede wszystkim „normalną nastolatką”.

 

– W jaki sposób najbardziej lubisz spędzać czas ze swoją rodziną?  

– Mogę śmiało powiedzieć, że rodzina to dla mnie jedna z najważniejszych wartości w życiu. Moja mama, Aneta, jest nauczycielką edukacji wczesnoszkolnej, natomiast tata, Bartłomiej, pracuje w „Piwniczance”. Mam też rok młodszego brata, Kubę, który jest byłym przewodniczącym w I LO oraz uzdolnionym matematykiem i informatykiem. Kocham nasze konwersacje na mediach społecznościowych, kiedy przesyłamy sobie memy (jak typowe dzieci XXI wieku), ale jeszcze ważniejsze są dla mnie momenty, kiedy jedno przychodzi do pokoju drugiego i rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Czasem są to dyskusje o Goethem, którego oboje jesteśmy ogromnymi fanami, a innym razem po prostu zwykłe siostrzano-braterskie przekomarzanie. Niezwykle cenię sobie taką naszą domową codzienność, szczególnie od kiedy rozpoczęłam studia. Z drugiej strony, ogromnie lubię też nasze eskapady, te mniejsze i większe – wakacyjne urlopy zagraniczne i krajowe, wyjazdy na rowery latem i na narty zimą, wyprawy w góry… Jakkolwiek naiwnie to zabrzmi, nieważne jest dla mnie co robimy, ale to, że spędzamy czas razem.

 

– Gdybyś miała przywołać jakieś najbardziej wzruszające lub najciekawsze wspomnienie z dzieciństwa, to co by to było?

– Pewnego razu, kiedy byłam mała, wyszłam na zewnątrz i pewnym niecenzuralnym epitetem określiłam podwórko, mając na myśli to, że bardzo mi się podoba. Rodziców to naturalnie bardzo rozbawiło i wytłumaczyli mi, że nie powinno się używać takich słów. Oczywiście, wiele dzieci ma podobne epizody, ale ciekawostką jest to, że ja wciąż nie bardzo mam wyczucie, co rzeczywiście jest mocnym wulgaryzmem, a co nie (śmiech).

 

– A gotować lubisz?

– Przyznam, że ostatnio znajduję w gotowaniu coraz większą przyjemność. Staram się przygotowywać jak najciekawsze i najbardziej wartościowe posiłki na miarę kuchni studenta i jak na razie w miarę mi to wychodzi (śmiech). Jestem wielką koneserką zup i je właśnie lubię najbardziej gotować. Wciąż jednak daleko mi do kulinarnego kunsztu mojego brata, który jest wspaniałym kucharzem.

 

– Gdybyś miała jeden dzień tylko i wyłącznie dla siebie, to jak by on wyglądał?

– Chciałabym dostarczyć jakiejś ciekawej odpowiedzi, ale obawiam się, że byłoby to po prostu najprawdziwsze w świcie leniuchowanie! Łóżko, naleśniki, filmy, a na koniec gorąca kąpiel z bąbelkami – w czasie trymestru jawi mi się to jako szczególny luksus.

 

– Masz już mniej więcej określone plany na przyszłość?

– Pomimo głosów, że po historii jestem skazana na siedzenie w archiwach zamiast kierowania prestiżową firmą, mam ten komfort, że mój dyplom naprawdę otworzy mi wiele drzwi i umożliwi pójście w wielu różnych kierunkach. Na ten moment zastanawiam się nad karierą naukową albo pracą w służbie publicznej czy też dyplomacji, ale czas pokaże, jak się to wszystko potoczy.

 

– Twoim największym marzeniem było dostanie się na Oxford. Spełniłaś je. Masz teraz jakieś kolejne marzenie do zrealizowania?

– No cóż, problemem po spełnieniu największego marzenia w życiu jest to, że ciężko później wymyślić coś nowego (śmiech). Ale moim wielkim pragnieniem nie jest nic nadzwyczajnego: po prostu osiągnięcie spokoju i zbudowanie własnej rodziny.

Rozmawiała Agnieszka Małecka

Przeczytaj też o innych inspirujących kobietach w specjalnym wydaniu „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” – Sądeczanka. Pobierz BEZPŁATNIE:

 

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama