Filharmonia dowcipu w sądeckim Sokole. Rozpoczął się festiwal Fun&Classic

Filharmonia dowcipu w sądeckim Sokole. Rozpoczął się festiwal Fun&Classic

W czwartkowy wieczór (20 lutego br.) sala im. Lucjana Lipińskiego wypełniła się do ostatniego miejsca. Inauguracja XVIII Festiwalu Wirtuozerii i Żartu Muzycznego Fun&Classic wypadła okazale. Filharmonia Dowcipu zawsze może w Nowym Sączu liczyć na komplet na widowni, bilety rozeszły się błyskawicznie.

Waldemar Malicki – jak zwykle – w świetnej dyspozycji pianistycznej, aktorskiej i werbalnej. Do tego – odpowiednio dostrojona orkiestra, pod batutą Bernarda Chmielarza. W wysokiej formie także soliści: Anita Rywalska (sopran), Natalia Rubiś (sopran) i Marcin Pomykała (tenor). Koncert, według własnego scenariusza, wyreżyserował Jacek Kęcik. Atrakcyjna była też oprawa wizualna muzyki, scenografia, żywiołowa gra świateł, które rozszczepiały się w dymach wychodzących ze sceny.

 Dobry wieczór Państwu! Bardzo mi miło. Dawno nie miałem takich oklasków. I to jeszcze za taki niewielki na razie wyczyn. Wiem, że Państwo jesteście blisko związani z ideą naszego festiwalu. To już osiemnasty festiwal w ciągu dziewiętnastu lat. To może się wydarzyć tylko w Nowym Sączu. Wspólnie spędzaliśmy ten czas, przyglądaliśmy się temu, co świat i Europa ma do zaproponowania w dziedzinie humoru muzycznego, co rozwija się tak naprawdę nieprzerwanie od czasów późnego renesansu. Zawsze muzycy żartowali sobie jakoś z innych muzyków. Muzycy mniej zdolni żartowali sobie z tych zdolniejszych, ponieważ im się lepiej powodziło. I tak samo tu robimy, a ja jestem jednym z tych zdolnych, którym się lepiej powodzi… Mam nadzieję, że Państwo doceniacie jakość naszych możliwości, bo choć scena jest niewielka, ale za to świetnie wyposażona. Dorobiliśmy się wspaniałego fortepianu. Mówię to z ogromnym przekonaniem, bo niedawno grałem w Krynicy i tam fortepian był… seledynowy. Ja w domu nawet mam dwa takie fortepiany, otrzymałem je od… bezdomnego – tak przywitał się z publicznością Waldemar Malicki.

Na dobry początek Maestro odegrał ulubione utwory premierów: Jana Ignacego Paderewskiego (Pierwsza Brygada), Józefa Cyrankiewicza (hymn ZSRR), Jerzego Buzka i Leszka Millera (Oda do radości – hymn Unii Europejskiej) i Mateusza Morawieckiego (Te oczy, te oczy, zielone).

Podczas czwartkowego koncertu przez dwie godziny publiczność oklaskiwała zatem błyskotliwe zapowiedzi, popisy orkiestry, solowe występy wokalistów i instrumentalistów oraz instrumentalistek. Praktycznie każdy z muzyków miał okazję pokazać swój kunszt indywidualnie. Waldemar Malicki nazwał zespół „bandą dzikich wirtuozów”. Szczególną furorę zrobiła altowiolinistka Oliwia Kędziora, która – nie dość że grała na altówce – to jeszcze wspaniale śpiewała, tańczyła, a nawet zaprezentowała… szpagat i gwiazdę.

Były, oczywiście, skecze, zabawne gry słowne, żartowanie z muzyki nazywanej poważną (lub klasyczną). Żeby z niej sobie dworować, to trzeba mieć wysokie umiejętności, sięgające wirtuozerii. Stąd ta wirtuozeria w nazwie festiwalu znalazła się przed żartem. I w tym koncercie, rzeczywiście, dużo było mistrzowskiej gry muzyków, pięknych, nastrojowych popisów wokalnych Natalii Rubiś, Anity Rywalskiej i Marcina Pomykały, który grał też na gitarze.

Filharmonia Dowcipu poprowadziła widownię przez najróżniejsze rytmy, począwszy od polskich kujawiaków, mazurów, oberków, poprzez polkę „Dziadek” (polka – jak wiadomo – pochodzi z Czech), przez węgierskie czardasze, rytmy bałkańskie, melodie żydowskie, irlandzkie, po argentyńskie tango, wielkie przeboje i utwory mniej znane. Cudownie zabrzmiał Obój Gabriela (kompozycja Ennio Morricone, znana z filmu „Misja”). W Roku Moniuszkowskim usłyszeliśmy nawet „Prząśniczkę” w niezwykłej interpretacji. Tradycyjnie widzowie nie wypuścili artystów ze sceny dotąd, dopóki ci nie odwzajemnili się bisami. W końcowej części wieczoru Waldemar Malicki i Bernard Chmielarz zamienili się rolami, dyrygent, autor nowoczesnych aranżacji wszystkich granych utworów, usiadł przy fortepianie, a pianista z batutą w ręce poprowadził orkiestrę.

A ponieważ te wszystkie wydarzenia rozgrywały się w Tłusty Czwartek, więc po koncercie odbyła się tradycyjna gala pączkowa. Kiedyś organizowaliśmy nawet konkursy na najlepsze pączki, ale też rywalizację, kto ich zje najwięcej. Pamiętam, że jeden śmiałek wciągnął bodaj… siedemnaście egzemplarzy. Teraz tak dobrze nie ma, ale niektórzy po kilka zjedli.

Warto wiedzieć

Filharmonię Dowcipu stworzyli trzej przyjaciele z boiska (czyli ze sceny i estrady): pianista Waldemar Malicki, dyrygent Bernard Chmielarz i reżyser Jacek Kęcik. Wszyscy jak jeden mąż – rocznik 1958. Niektórzy sądeczanie zapewne pamiętają, że niegdyś w Małopolskim Centrum Kultury SOKÓŁ ci trzej panowie obchodzili wspólnie urodziny (razem mieli wtedy 150 lat).

Waldemar Malicki to – wiadomo – dyrektor festiwalu, pianista, mistrz i satyryk fortepianu, który swoim pomysłem zaraził przed laty dyrektora Antoniego Malczaka i szefową Działu Sztuki Profesjonalnej Lilianę Olech, główną organizatorkę tej imprezy. Bernard Chmielarz to dyrygent, instrumentalista, aranżer i kompozytor. Obu tych panów widywaliśmy w telewizyjnych programach „Co tu jest grane” i „Filharmonia Dowcipu” (do której dołączyli też wybitni kabareciarze Jacek Fedorowicz i Zenon Laskowik). Jacek Kęcik w czasie koncertu rzadko się pokazuje na scenie (inaczej bywa za to podczas prób, kiedy występuje w roli głównej). Taki już jest los reżysera i scenarzysty.

Dodajmy, że Festiwal Fun and Classic wkroczył właśnie w pełnoletniość, bowiem jesteśmy świadkami osiemnastej już edycji tego wydarzenia.

zdjęcia Kinga Ptak; MCK Sokół

Reklama