Festiwal Pannonica. Szansa na zatrzymanie się w biegu

Festiwal Pannonica. Szansa na zatrzymanie się w biegu

Rozmowa z Wojciechem Knapikiem – dyrektorem Centrum Kultury Sokół im. Ady Sari w Starym Sączu, a jednocześnie pomysłodawcą i organizatorem Festiwalu Pannonica

Po dwóch latach do Barcic powraca Festiwal Pannonica. Wiele osób tęskniło za tym niezwykłym wydarzeniem i czeka na nie z niecierpliwością. Organizatorzy również?

– Oczywiście, że tak. Dla nas Pannonica nigdy nie była tylko zakreśloną rubryką w kalendarzu. Dla nas jest to ukochane „dziecko”, które sobie wymarzyliśmy, przy którego narodzinach byliśmy i o które od maleńkości się troszczymy i z miłością wychowujemy. Rok bez Pannoniki, a w praktyce dwa lata przerwy między końcówką sierpnia 2019 i początkiem września 2021, było jak długa, o wiele za długa, rozłąka z kimś ukochanym.

W ubiegłym roku ze względu na obostrzenia związane z pandemią Festiwal się nie odbył. Tym razem losy Pannoniki też długo się ważyły. Kosztowało to organizatorów dużo stresu? Co było największym wyzwaniem?

– Najważniejszym wyzwaniem był przeciągający się czas niepewności i brak jakichkolwiek regulacji w zakresie organizowania letnich festiwali plenerowych, który trwał bardzo długo. Dość powiedzieć, że jeszcze na początku czerwca, mimo bardzo wyraźnych sygnałów o wygaszaniu wiosennej fali zachorowań na COVID-19, rząd nie przedstawiał organizatorom wydarzeń takich jak nasze żadnych wytycznych ani nawet choćby zarysu reguł, jakie będą obowiązywały podczas tego lata. Z tego względu organizatorzy najważniejszych wydarzeń muzycznych w Polsce, zwłaszcza tych organizowanych na początku wakacji, jeden po drugim zaczęli ogłaszać decyzję o odwołaniu swoich imprez w tym roku. Dobrze wiemy, że często są to decyzje bardzo dramatyczne i zazwyczaj wiążą się z koniecznością poniesienia ogromnych strat.

My zrobiliśmy w tym roku coś absolutnie niestandardowego, czego nigdy dotąd nie robiliśmy w okresie największej niepewności – w maju zorganizowaliśmy internetową zrzutkę na ratunek Pannoniki. W ciągu dwóch tygodni zebraliśmy przeszło 170 tys. zł, prezentując pomysł zabezpieczenia bytu Pannoniki nawet w sytuacji, gdyby organizacja imprez kulturalnych w dalszym ciągu była niemożliwa lub obwarowana szeregiem ograniczeń. Prawdę mówiąc, darowizny od naszych sympatyków uratowała nasze morale w okresie największej niepewności. Dzięki osobom, które w tamtym czasie dokonały wpłat, w tym samym czasie, kiedy inni odwoływali swoje festiwale, my zabraliśmy się z podwójną werwą za organizowania Pannoniki.

Potem niestety rząd wrzucił nam do ogródka jeszcze jeden odbezpieczony granat. Jest nim rozporządzenie mówiące, że w Polsce aktualnie możliwe jest organizowanie imprez kulturalnych z udziałem tylko 250 osób niezaszczepionych przy zwolnieniu ograniczeń dla osób, które są w pełni zaszczepione. Skierowało to zupełnie niesprawiedliwie wściekłość antyszczepionkowców w kierunku organizatorów, którzy działają w ramach obowiązujących przepisów. Oberwało się zwłaszcza Jurkowi Owsiakowi, ale rykoszetem także wszystkim innym, którzy podjęli się organizacji swoich festiwali. W takiej atmosferze promocja koncertów i innych wydarzeń muzycznych stała się bardzo trudna.

Ostatnie wyzwanie, o którym tylko wspomnę, to utrudnienia logistyczno-organizacyjne. Podróżowanie po Europie w dalszym ciągu podlega licznym utrudnieniom. Przybysze z wielu krajów, a zwłaszcza spoza Unii Europejskiej, po przekroczeniu granicy kierowani są na obowiązkową kwarantannę. Co więcej, przepisy czy restrykcje wprowadzane są z dnia na dzień. To także stanowi dla organizatorów niezwykłe wyzwanie i naraża ich na stres.

Ale oczywiście wszystko to nic w porównaniu z ubiegłymi wakacjami, kiedy na Sądecczyźnie z dnia na dzień wprowadzono tzw. „czerwoną strefę” i wszystkie imprezy na długi czas zostały odwołane.

Ile osób przybędzie w tym roku „w krzaki nad Popradem”? Jakich nowych zasad bezpieczeństwa będą musieli przestrzegać uczestnicy festiwalu? (…)

Całość przeczytasz w „Dobrym Tygodniku Sądeckim”. Za darmo!:

DTS 26 08 2021

Reklama