Ferie były dla nas ostatnią deską ratunku

Ferie były dla nas ostatnią deską ratunku

Po ogłoszeniu informacji przez rząd, że w tym roku ferie zimowe dla wszystkich województw będą w tym samym terminie i że w tym czasie nie będzie de facto możliwe korzystanie z oferty turystycznej, w sądeckich uzdrowiskach zawrzało. Właściciele hoteli i restauracji mówią wprost: – Odebrano nam ostatnią deskę ratunku.

Wiesław Fiut, właściciel hotelu Saol w Krynicy Zdroju, tydzień temu w rozmowie z DTS, opowiadając o trudnej sytuacji w branży turystycznej, szansy i nadziei na poprawę upatrywał w feriach zimowych. Dziś nie przebiera w słowach, krytykując informacje płynące z rządu.

– Jednego dnia docierają do nas pogłoski, że ferie zimowe będą wydłużone, by korzystający z oferty turystycznej mogli zachowywać reżim sanitarny, a tu nagle pada wiadomość, że będą skrócone do dwóch tygodni. W dodatku w tym czasie hotele i stacje narciarskie mają być zamknięte. Nie wiem, gdzie mamy znaleźć stabilizację w wypowiedziach przedstawicieli rządu. To najgłupsza rzecz, na jaką można było wpaść – mówi przedsiębiorca.

Na stałe zatrudnia osiem osób. Do tej pory udało mu się utrzymać wszystkie stanowiska pracy, teraz obawia się, że nie będzie to możliwe.

– Odebrano nam ostatnią deskę ratunku. Z czego mam opłacić rachunki, utrzymać załogę. Dla mnie oznacza to likwidację biznesu – stwierdza i dodaje z ogromnym żalem. – Jest mi bardzo przykro, bo kochałem to, co robiłem.

Anna Rapacz, z biura marketingu Stacji Narciarskiej TYLICZski, przyznaje, że do niej nie dociera informacja o kolejnym tak naprawdę lockdownie dla branży turystycznej. Jak wszyscy z nią związani czeka na oficjalne, sprecyzowane wytyczne w tej sprawie.

– Hotele i stacje narciarskie to naczynia powiązane. Jeśli zimą nie ma obłożenia gości hotelowych i u nas jest mniejszy ruch. Z kolei jeśli my nie działamy, hotele zaczynają świecić pustkami – zauważa. – Rozumiemy powagę sytuacji. Wszyscy więc liczyliśmy się, że nasza działalność będzie odbywać się w reżimie sanitarnym, ale że nie będzie jej wcale… – zawiesza głos.

Skutki kolejnego „zamknięcia” odczuje nie tylko jej firma, ale wszystkie pomniejsze, z którymi zimą współpracuje. Tylicz SKI na stałe zatrudnia bowiem ośmiu pracowników, ale w sezonie zimowym daje pośrednio i bezpośrednio pracę blisko stu osobom.

– Naprawdę nie trzeba być wybitnym ekonomistą, żeby przewidzieć, co się teraz wydarzy – mówi Jan Golba, burmistrz Muszyny.

I on nie potrafi zrozumieć decyzji rządu o skróceniu ferii zimowych i kolejnym zamrożeniu branży turystycznej. Podkreśla, że dla gminy uzdrowiskowej – dla której wpływy z turystyki i połączonych z nią działalności stanowią znaczącą część budżetu – to ogromny cios.

– Jeśli u nas nie działają hotele, sanatoria, przestają działać i inne biznesy: transport, handel, usługi. Wszystko zwyczajnie zamiera. Bez konkretnej pomocy nie uda się tego utrzymać – stwierdza.

Daniel Lisak, szef Krynickiej Organizacji Turystycznej, woli nie komentować obecnej sytuacji.

– Mam nadzieję, że to nie jest ostateczna decyzja. Cały czas trwają rozmowy przedsiębiorców i samorządów z przedstawicielami rządu w tej sprawie  i wierzę, że uda się wypracować rozwiązanie, które uratuje branżę. Jeszcze dziś może uda się coś w tej sprawie osiągnąć – mówi.

 

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama