Eksplozja energii w Barcicach. Pannonica zbliża się do wielkiego finału

Eksplozja energii w Barcicach. Pannonica zbliża się do wielkiego finału

To, co działo się wczoraj w ,,krzakach nad Popradem” trudno opisać słowami. To trzeba było przeżyć, zobaczyć, usłyszeć… Jeśli ktokolwiek zastanawiał się, dlaczego hasło Festiwalu Pannonica brzmi: ,,ogień nie muzyka”, po piątkowych koncertach chyba nie ma już wątpliwości.

W piątek festiwalowa wioska tętniła życiem. Pannonikowicze spotykali się, bawili, uczestniczyli w różnego rodzaju warsztatach. Jednak prawdziwy wulkan energii wybuchł wieczorem pod główną sceną.

Temperaturę podgrzał polsko-rosyjski zespół Samokhin Band, który swoją żywiołowością porwał publiczność. Jego muzyka jest mieszanką jazzu, folku, ska, regge i rocka. Lider grupy – Pasza – to prawdziwy Kozak znad Donu, który chętnie dzielił się humorystycznymi opowieściami, co więcej – posługując się płynną polszczyzną.

Kiedy atmosfera rozgrzana była już do czerwoności, przyszedł czas na występ oczekiwany przez wielu festiwalowiczów – energetyczny projekt muzyczny z Ukrainy, czyli Luiku. To on stał się ,,czarnym koniem” festiwalu w 2019 roku, przyćmiewając chyba nawet legendarnego Bregovića. W swoich piosenkach zespół łączy ukraińskie, bałkańskie, tureckie, polskie, rumuńskie, węgierskie melodie. Lider geupy – Dmytro Cyperdiuk, określa jej muzykę mianem „transkarpatia”. I tym razem publiczność tańczyła i śpiewała ile sił w płucach takie utwory jak ,,Oj, Jezus Marija!” czy ,,Dancing, Luiku”, co też można zobaczyć na poniższym nagraniu.

Piątkowe występy zakończyła grupa Dikanda, która w Barcicach gościła ostatnio w 2016 roku. Jest to polski zespół grający world music,  czerpiący inspiracje z tradycyjnych, folkowych brzmień orientu. Zasłuchani w energiczne, ale też niezwykle klimatyczne i pełne emocji rytmy Pannonikowicze długo nie chcieli odejść spod sceny, prosząc o kolejne bisy.

Pannonikowa wioska nigdy nie śpi

Marysia, Adrian i Basia nie przyjechali z daleka, bo z okolic Nowego Sącza. Jednak zakochali się w Pannonice od pierwszego wejrzenia.

– Jestem tu pierwszy raz, ale wrażenia są niesamowite. To jest nie do opisania – przyznaje Adrian.

– Przy niektórych zespołach można było potańczyć, przy innych posłuchać i podziwiać artystów – dodaje Basia.

Jak opowiadają, w festiwalowej wiosce nie można się nudzić. Sami brali udział między innymi w warsztatach tańców bałkańskich. Natomiast w nocy z czwartku na piątek do 6 lub 7 rano bawili się na tak zwanym Guczodisko.

– Muzyka tutaj wszystkich łączy. Czujemy się, jakbyśmy byli jednością – zaznacza Marysia. – Nie ma między nami dystansu. Wszyscy do siebie podchodzą, witają się. To jest świetne. Ludzie przyjeżdżają tu z nastawieniem, że spotkają drugiego człowieka, który jest otwarty i z którym można się poznać i spędzić super czas.

Wielki finał

Dziś wielki finał Festiwalu Pannonica. Koncerty rozpoczną się o godzinie 18:00, a na scenie pojawią się cztery zespoły. Jako pierwsza wystąpi grupa BalkanArtz. Jest to polski projekt muzyczny inspirowany muzyką rumuńską, bałkańską, węgierską i cygańską. Później na scenę wkroczy Rodopi – pierwszy grecki zespół, który przybył na festiwal w Barcicach. Następnie granice bałkańskiej muzyki przełamywać będzie Mr.Žarko z Niemiec. Pełne energii zakończenie tegorocznej edycji festiwalu zapewni natomiast Zoord – grupa z Węgier, prezentująca muzykę taneczną inspirowaną tradycyjnymi melodiami Csangó, z grą na drumli. Zespół pojawił się już na Pannonice w 2017 roku.

Więcej o tegorocznej edycji festiwalu przeczytasz TUTAJ, a relację z pierwszego dnia Pannoniki z obszerną galerią zdjęć znajdziesz TUTAJ.

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama