Człowiek, który niósł papieski fotel

Człowiek, który niósł papieski fotel

 Robert Sobol wspomina:

W czasie wizyty papieża na Sądecczyźnie byłem rzecznikiem prasowym starosty Jana Golonki. Jako starostwo byliśmy bardzo mocno zaangażowani w przygotowanie tej wizyty. Odpowiadaliśmy wtedy między innymi za przygotowanie mebli. Najgłębiej w mojej pamięci zapadł jednak moment, kiedy z Józefem Zygmuntem – wtedy członkiem zarządu powiatu, mieliśmy przyjemność i honor wnosić fotel, na którym siedział podczas wizyty w Starym Sączu Ojciec Święty. To było dla nas wielkie przeżycie. Nie codziennie przecież wnosi się fotel dla samego papieża. Starostwo przekazywało wówczas w darach również kielichy, które później w czasie mszy wnoszone były na ołtarz. Wszyscy pracownicy robili sobie z nimi pamiątkowe zdjęcia.

W dniu wizyty miałem przyjemność znajdować się w sektorze zero, czyli najbliżej ołtarza. To było dla mnie wielkie wydarzenie, choć wcześniej jako uczeń szkoły średniej byłem na spotkaniu z Janem Pawłem II w Krakowie podczas jego pierwszej wizyty w Polsce. Byłem też u niego w Rzymie po swoim ślubie, a dwadzieścia lat później to on przyjechał w moje strony. To wydarzenie było ważne dla każdego, nie tylko dla tych, którzy byli w Starym Sączu. Chyba niewiele jest w naszym regionie osób, które w swoich albumach nie mają zdjęć związanych ze spotkaniami z naszym papieżem.

Od tego człowieka biło wielkie ciepło. On przez całe swoje życie miał doskonały kontakt z młodzieżą i czasem jednym słowem, jednym zdaniem porywał za sobą ludzi. Wtedy też tak było. Pamiętam też, że po kilku latach od pielgrzymki do Starego Sącza byłem z żoną w Rzymie. Przekazałem mu wtedy „Pozdrowienia z Nowego Sącza” o on odpowiedział, że pamięta. Potem dość długo płakaliśmy z radości. 

Nigdy nie zapomnę, jak z moim kolegą – byłym starostą Markiem Pławiakiem i jego rodziną – szliśmy na piechotę z ulicy Batorego w Nowym Sączu do Starego Sącza i zastanawialiśmy się, jak to będzie wyglądało i jak ta wizyta się potoczy. Nikt z nas nie widział nic poza tym w jakim sektorze mamy miejsce. Oprócz nas szła wtedy oczywiście rzeka ludzi. Byłe ciemna noc, ale my wtedy nie odczuwaliśmy tej drogi. Niektórzy szli torami, bo po prostu było bliżej. 

Cieszy też fakt, że po tej wizycie prócz wspomnień został nam starosądecki ołtarz – jest jedynym w Polsce, który się zachował do dziś. Praktycznie nic nie zostało tam od tego czasu zmienione. Do dziś jest tam też ten fotel, który miałem przyjemność wnosić. Gdy przyjeżdżały do mnie dzieci z Ukrainy, Białorusi, Rumunii albo z innych miast w Polsce na kolonie, które organizowałem, zawsze zabierałem je do Starego Sącza na ołtarz.

Ojciec Święty był w prawdzie w kilku miastach, ale na przykład w Warszawie musiał być, bo tam wylądował, musiał być w Krakowie, bo tam był jakby u siebie i nagle pojawia się takie małe miasto jak Stary Sącz. To był i jest dla nas – sądeczan wielki zaszczyt.

Fot. Henryk Szewczyk

Reklama