Co ma Judasz wspólnego z marzanną?

Co ma Judasz wspólnego z marzanną?

O dawnych obrzędach i zwyczajach, jakie towarzyszyły mieszkańcom wiosek Sądecczyzny w okresie wielkanocnym, opowiada Bogusława Błażewicz, etnograf z Sądeckiego Parku Etnograficznego w Nowym Sączu.

Bazie dobre na gardło

Skoro za nami Niedziela Palmowa, warto powiedzieć, co się działo z poświęconymi palmami. Kultura ludowa, co dla niej charakterystyczne, wszystkim poświęconym przedmiotom przypisywała szczególną moc ochronną. Do dziś widoczny jest więc zwyczaj wbijania małych, poświęconych palm na polach, co ma zapewnić urodzaj i  zachować od wszelkich klęsk. Dawniej duże palmy rozbierano i z poświęconych gałązek robiono krzyże. Takie zatykano w ziemię – w czterech rogach lub pośrodku pola. Skrzyżowane gałązki trafiały również pod strzechy domów, zatykano je pod krokwiami, co miało odganiać pioruny i przybijano nad drzwiami domu i budynków gospodarczych, by je ochronić od nieszczęść. Małe palemki zatykano za obrazy. Poświęcone palmy miały też chronić zagrody i żywy inwentarz. Po powrocie z kościoła w Niedzielę Palmową gospodarze trzy razy obchodzili dom i trzykrotnie uderzali w węgły palmą. Tak samo obchodzili stajnie, obory, a następnie trzy razy uderzali zwierzęta.

Wierzono również w ozdrowieńcze i ochronne działanie bazi poświęconych palm. Połykając wierzbowe kotki, mieszkańcy uważali, że ustrzegą się tak przede wszystkim chorób gardła.

Wieszanie żuru

Okres Wielkiego Postu był dla mieszkańców wiosek bardzo trudnym czasem. Nierzadko na co dzień niedojadający chłopi, musieli wyrzec się wszelkich omast, które dla nich były jednym z niewielu rarytasów, gdyż mięso pojawiało się w ciągu roku tylko na stołach zamożnych gospodarzy. W okresie Wielkiego Postu w wielu domach ograniczano nawet jedzenie kasz i klusek, uchodzących za syte i dostatnie pożywienie. Najczęstszą więc potrawą wielkopostną był żur żytni lub owsiany z ziemniakami bądź chlebem. Bez żadnych skwarek i omast. Jedyną omastą dozwoloną w tym czasie był olej lniany. W „półpościu” lub w ostatnich dniach Wielkiego Postu mieszkańcy wieszali gar żuru na drzewie, wylewając jego zawartość na zgromadzonych i rozbijając garnek. Nazywano to „ważeniem” lub „wieszaniem” żuru. W ten sposób wyrażali radość, że kończy się post i „odchudzony” żur zniknie ze stołów. U Lachów sądeckich zwyczaj ten miał miejsce  w Wielką Sobotę. Komu udało się wówczas rozbić gar i rozlać żur, ten dostawał poczęstunek ze święconego.

Koszyk to za mało

Podobnie jak dziś, dawniej w Wielką Sobotę również święcono pokarmy. W przeciwieństwie jednak do naszych czasów, do kościoła przynoszono nie koszyki, w których znajdują się symboliczne kawałki chleba, wędliny, chrzanu, szczypta soli, kilka jajek i baranek, a ogromne kosze. Wkładano do nich bowiem wszystko, co miało się znaleźć na świątecznym stole: kilkadziesiąt jajek, biały ser, chrzan, szklankę soli, osełkę masła, kołacze, słoninę, kiełbasę, flaszkę octu. Bochen chleba często niesiono osobno w płachcie, gdyż nie mieścił się w koszu. Bywało, że ludzie z wiosek, gdzie nie było kościoła, jechali po księdza, by na miejscu poświęcił pokarmy.

Dlaczego malujemy jajka?

Jajko to symbol bardzo stary i bardzo powszechny. Pojawia się w wielu kulturach na całym świecie.  Zwyczaj zdobienia jaj był znany już w starożytności. Wówczas często powiązany był z kultem płodności, ale też kultem dusz zmarłych. Jajko to przede wszystkim symbol życia, a w dawnych wierzeniach za nośnik życia uważano krew. Może dlatego najczęściej barwiono jajka na czerwono. Kolor ten, uzyskany z łupin cebuli, był najpopularniejszy także w tradycji ludowej. Poprzez dekorację nadaje się jajku większe znaczenie symboliczne. W tradycji ludowej zdobienie podkreśla wagę obrzędu. To jest w końcu jajko, które szykujemy do święcenia, którym dzielimy się później z innymi. Zdobienie jaj miało też wymiar estetyczny, urosło niemal do miana sztuki. W tradycji Lachów sądeckich pierwotną formą zdobionych jaj były kraszanki, czyli jajka barwione na jeden kolor. Najczęściej gotowano je w łupinach cebuli, co dawało im ceglastą barwę. Kiedy ugotowało się je w młodych pędach owsa lub żyta, uzyskiwano kolor jasnozielony, w korze dębu lub kruszyny – brązowy. Pisanki natomiast, czyli jajka zdobione we wzory, znane były na wschodzie regionu, u Pogórzan i Łemków. Najstarszą techniką zdobienia był tu batik. Najpierw nanoszono na jajko wzór woskiem, a później barwiono. Następnie usuwano wosk, uzyskując białe wzory na kolorowym tle. Wśród Łemków popularna była również technika wydrapywania wzorów. Bardzo misterna robota.

Gdy milkną dzwony

W Wielki Czwartek, aż do Wielkiej Soboty, milkły dzwony kościelne. Przez ten czas na nabożeństwa wzywali miejscowi chłopcy, biegając po wsi z drewniany kołatkami i terkotkami.

Kukła ze słomy i szmat

W Wielki Czwartek panował zwyczaj rozpalania ognisk za wsią, na łąkach i wzgórzach. Wrzucano do wszelkie gałęzie, słomę z powróseł, którymi obwiązywano drzewa owocowe na św. Szczepana, śmieci wymiatane z zagród porządkowanych przed świętami. Na wschodzie regionu, u Pogórzan, znany był zwyczaj palenia Judasza. Mieszkańcy wykonywali wielką kukłę ze słomy i szmat, którą następnie wrzucali do ognia lub topili. W ten sposób symbolicznie unicestwiali zdrajcę, który wydał Pana Jezusa na śmierć. W tym zwyczaju można łatwo dopatrzeć się podobieństwa do mającego pogańskie korzenie obrzędu palenia i topienia marzanny, nieznanego na Sądecczyznie. Również przypadał na wiosnę. Przypuszcza się więc, że w niektórych regionach przeobraził się on w zwyczaj palenia Judasza.

Kąpiel w żywej wodzie

W Wielki Piątek tradycją była obrzędowa kąpiel w „żywej”, to jest płynącej wodzie. Mieszkańcy szli nad rzekę czy strumyk, by tam się umyć. Miało im to zapewnić zdrowie i chronić szczególnie przed chorobami oczu, skóry, gardła. Podczas takiej kąpieli matki uderzały swoje dzieci wierzbową witką, mówiąc: „Boże rany, Boże rany. Chrystus był ukrzyżowany”.

Święcenie ognia

W Wielką Sobotę oprócz pokarmów święcono również w kościele wodę i ogień. Jeśli ktoś miał przedmioty kultu religijnego, które się zniszczyły, mógł wrzucić je wówczas do poświęconego ognia, który palił się przed świątynią.  Świętych obrazków czy krzyży nie można bowiem było sobie po prostu, ot tak, wyrzucić. W poświęconym ogniu opalano również pręty z leszczyny i huby na drucie, które tlące przynoszono do domu, by okadzić całe gospodarstwo. Później od tej huby rozpalano ogień w piecu, by przez cały rok palił się nowy, poświęcony, i pilnowano, by nie wygasł.

Święcelina

Inaczej zwana chrzanówką. Jedzona podczas śniadania wielkanocnego lub dopiero w południe, po śniadaniu. Potrawę przyrządzano, drobno krojąc wszystkie poświęcone pokarmy. Były więc w niej m.in. jajka, kiełbasa, chrzan, chleb. Składniki te zalewano następnie ciepłą maślanką lub serwatką.

Zboże łatwo położyć

W niedzielę wielkanocną świętowano w domu, odwiedziny zostawiając na drugi dzień świąt. Tego dnia gospodarzom nie wolno było wykonywać żadnych prac, tylko te naprawdę niezbędne przy oporządzaniu zwierząt. Ale też nie można było się wylegiwać. Jeśli żona lub mąż tego dnia się położyli, wróżyło to nieszczęście. Było pewne, że ich zboże tego roku też się położy.

Reklama