Chutor imienia Grzegorza

Chutor imienia Grzegorza

Jadąc przez Wysową w stronę Blechnarki, dwa razy mijamy drogowskazy, kierujące do Chutoru Grzegorza. Chutor – to słowo działa na wyobraźnię: przypomina się „Pan Wołodyjowski”, Dzikie Pola, Raszków…

Gdyby zabawić się w Sherlocka, to można dojść do wniosku, że tutaj, na tej łemkowskiej ziemi (choćby tablica z nazwą Blechnarka jest dwujęzyczna, pod polską umieszczono wersję rusińską zapisaną ukraińską cyrylicą) umościł się, pewnie na dawnej ojcowiźnie, potomek przesiedlonych Łemków, który dorobił się na zachodzie Polski i na stare lata wrócił w rodzinne strony. I że ów nostalgiczny reemigrant czuje sentyment do stepowej Ukrainy, stąd ten chutor, słowo oznaczające przysiółek przy stanicy kozackiej.

Ale nawet organy ścigania odeszły już od Holmesowskiej czystej dedukcji na rzecz żmudnego badania śladów materialnych, więc i my nie poprzestaliśmy na domysłach. A wtedy okazało się, że pozory mylą, choć nie do końca…

Zapasy z życiem

Chutorowi Grzegorza imię dał Grzegorz Brudziński. Gdyby chciał się odwoływać do tradycji łemkowskich, to nazwałby przedsięwzięcie Chutorem Hrehorija lub Hrehorego. Ale nie: dziadkowie ze strony ojca mieszkali w Polsce centralnej, natomiast po kądzieli – w Buczaczu, gdzie ojciec matki był listonoszem. I to jest to „nie do końca”, gdyż Buczacz obecnie należy do Ukrainy. Ale sentymentu do Ukraińców rodzina matki nie mogła żywić, bo z trudem uszła przed nimi z życiem. W czasie II wojny światowej mogła bowiem paść ofiarą rzezi Polaków na Wołyniu, tak jak ich krewni, ale w porę uciekła w wagonie pocztowym i zatrzymała się aż na Mazurach.

Grzegorz Brudziński wychował się (…)

To tylko niewielki fragment tekstu Ireneusza Pawlika. Całość przeczytasz w specjalnym wydaniu „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” – pobierz za darmo numer jednym kliknięciem:

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama