Bastion PiS

Bastion PiS

To były niezwykłe wybory. Nie tyko dlatego, że frekwencja pasowała raczej do sejmowych niż do europejskich. Także dlatego, że Prawo i Sprawiedliwość zebrało w nich 6,2 mln głosów – więcej niż kiedykolwiek w swojej historii. Więcej miała tylko Platforma Obywatelska w 2007 r., kiedy zdobyła poparcie 6,7 mln wyborców i rozpoczynała swoje ośmioletnie rządy. Teraz stawka była mniejsza, bo wybory europejskie nie przekładają się na realną władzę w kraju. A mimo to, udział wyborców był imponujący.

Prawo i Sprawiedliwość zyskało nawet w porównaniu do ostatnich wyborów sejmowych pół miliona wyborców. Najwięcej jednak poza swoimi „bastionami”, poza okręgami, w których triumfowało już cztery lata temu. Największy procentowy napływ wyborców pojawił się na terenach wiejskich województw zachodnich i świętokrzyskiego. To ostatnie możemy wytłumaczyć faktem, że po raz pierwszy od 30 lat na liście komitetów zabrakło PSL. Część wyborców tej partii z pewnością zagłosowało na PiS. O wadze tych wyborów nie decydowała formalna stawka. Wielu wyborców potraktowało je raczej jako wstęp do wyborów parlamentarnych. Możemy zatem sprawdzić „co by było gdyby” takie same wyniki padły w październiku, w wyborach sejmowych. I tu niespodzianka. W okręgu nr 14, czyli nowosądeckim mimo zdobycia kolejnych 15 tysięcy wyborców w stosunku do roku 2015, PiS zdobyłby nadal 8 mandatów. Co więcej – dziewiąty i dziesiąty przypadłyby w udziale Koalicji Europejskiej, choć PO cztery lata temu miała tylko jeden mandat, a ten ostatni przypadł liście Kukiz’15. Ten ostatni komitet stracił jednak w porównaniu do wyborów z 2015 roku aż 13 tysięcy głosów.

Na listy Koalicji Europejskiej padło 51 tys. głosów, to o osiem tysięcy więcej niż wynik Platformy, ale zarazem o 24 tysiące mniej niż połączony wynik PO, PSL, SLD i Nowoczesnej. A zatem wyraźnie słabiej niż w przypadku PiS. Co więcej, nie możemy tego spadku przypisać wyłącznie słabszemu poparciu wyborców ludowych, ci bowiem stanowili grupę zaledwie trzynastotysięczną. Nawet po uwzględnieniu poparcia dla wiosny Roberta Biedronia (7,6 tys.) nadal musimy szukać wyborców zniechęconych lub zdemobilizowanych. Zwłaszcza, że na listy Lewicy Razem padło o blisko 5 tysięcy głosów mniej niż na Partię Razem w roku 2015.  Widać zatem wyraźnie, że partie opozycji w okręgu nowosądeckim straciły. Straciły też w samym mieście – cztery lata temu miały dwa tysiące głosów więcej niż KE. Tu stracił jednak także PiS: z 19,2 tys. poparcia do poziomu 17,8 w wyborach europejskich. To mało, ale wobec zysków na wsi – może nie być miłym znakiem dla miejskiej organizacji tej partii. Na obronę użyje ona zapewne argumentu, że tak stało się w wielu miastach, że nowi wyborcy przychodzili niemal zawsze na wsi. To prawda, ale podobny jak w Nowym Sączu spadek był dość rzadki. Dotyczył miast takich, jak Kraków, Lublin czy Wrocław. W Tarnowie był znacznie mniejszy, a w wielu miastach z tradycjami wysokiego poparcia dla PiS – np. w Radomiu i Siedlcach – partia ta odnotowała wzrost.

Nadal jednak Nowy Sącz wyróżnia się wśród miast na prawach powiatu jako bastion PiS, z ponad 50 procentowym wynikiem tej partii i ponad 20 punktową przewagą nad rywalami. Takimi wynikami może się poszczycić jedynie Łomża, a wspomniane już Siedlce są bardzo bliskie spełnienia tych kryteriów. Rekordowe są także w skali kraju wyniki w powiatach limanowskim i nowosądeckim, w których poparcie dla PiS przekracza trzy czwarte głosujących. W obu przypadkach przewaga nad KE była też wyższa niż 60 punktów procentowych. To sprawia, że okręg nowosądecki pozostanie zapewne jeszcze długo bastionem PiS. W całym kraju walka będzie toczyć się o przewagę, tu opozycja będzie koncentrować się na utrzymaniu dwóch mandatów.

Nie zmienia to jednak faktu, że stawka październikowych wyborów pozostanie bardzo wysoka. Pytanie kluczowe, na jakie odpowiedź dostaniemy dopiero jesienią brzmi: kto zmobilizuje więcej zwolenników? Tego niestety nie pokazują nawet najlepsze sondaże, bo ich uczestnicy zawsze chętniej zapowiadają udział w wyborach niż absencję. Tym razem największą grupę tych, którzy nie dotrzymali słowa i nie poszli do wyborów byli najmłodsi ankietowani – wyborcy Wiosny i Konfederacji. Do jesieni jednak daleko, a emocje będą znacznie większe, niż w przypadku wyboru reprezentacji europejskiej.

Rafał Matyja

Reklama