Bartosz Szarek: Teraz, teraz, teraz. Zew się budzi

Bartosz Szarek: Teraz, teraz, teraz. Zew się budzi

To, że są świetne, wiedziałem już na wstępie, ale nadal nie wiem, czy są dobre. Stale słyszę te miejskie legendy dla ubogich i powielane brednie. Że młodzi, że bystrzy, że wychowani przez wilki.

Choć czasem myślę sobie, że może jest w tym sporo racji i ruszyłbym z nimi w szatańskie tango starej filozofii beatu, że pierwsza myśl najlepsza. Ale u mnie to już nie przejdzie. Pozostaję przy swoim, za wyjątkiem jednego – tej myśli właśnie, która pojawia się niczym iskra, rozpala wyobraźnię i nie daje spokoju. Dalej jest już tylko gorzej. Ale nie o tym teraz, a może i o tym, gdyż oto zbliża się mój skład. Nadciąga stukot podkutych wagonów, podkutych wagonów, podkutych wagonów i ciąg dalszy – mozół. Doświadczenie pracy, niekończących się mentalnych porażek i ich nadpisywania.

Praca skończona. I naprawdę dobra. Bez zarzutu. Wszystko czarno na białym. Mówię wam, coś wspaniałego. Czuję głęboko w kościach, że za sprawą tego miejsca czeka mnie wielka pośmiertna kariera odkrywcy. Mój majątek się rozmnoży, a nazwisko będzie kwitło po wsze czasy. To, że są świetne, wiedziałem już na wstępie, ale nadal nie wiem, czy są dobre. I w końcu nadarza się okazja, by powiedzieć „sprawdzam”.

Oto dochodzi czternasta na minutniku, powietrze stygnie, niebo ciemnieje, psy wyją, zające przykucają, sarny uciekają w popłochu: „To nie jest rock’n’roll – to ludobójstwo”, słyszę ryk z gór, widzę płacz i ekstazę w dolinie. Zew się obudził, a wy jesteście jego częścią. Wysłuchałem i zapisałem. Ale spokojnie. To nie nada światu porządku. To niczego nie zmieni. To po prostu przystań. Ave, bazOOms!

TEN I INNE FELIETONY PRZECZYTASZ W NAJNOWSZYM WYDANIU DTS – BEZPŁATNIE POD LINKIEM:

 

 

Reklama