Bartosz Szarek. Teraz, teraz, teraz. Błędy poznawcze

Bartosz Szarek. Teraz, teraz, teraz. Błędy poznawcze

Kiedyś uważałem, że kreatywność w krytyce wymaga przebojowości. I aby zbudować taki wizerunek, muszę decydować o wszystkim już, głośno i z dużą pewnością siebie. Szybko okazało się jednak, że taka droga to najskuteczniejszy sposób, ale by co najwyżej próbować wybić się na wątpliwy jakościowo influencerski sukces i przy okazji zdusić kreatywność jeszcze w zarodku. Stwierdziłem, że to nie dla mnie. Potrzebowałem innej drogi i odpowiedniego mindsetu wynikającego z poczucia własnej wyjątkowości i wiary w moc sprawczą. Potrzebowałem czasu, mnóstwa czasu. I przyjaciół. Kogoś, kto odkryje przede mną świat na nowo i dotknie mojej duszy. Znalazłem ich w kulturze. Znowu. Same trupy.

Kłopoty znalazły mnie szybko. O ile wcześniej wystarczyła chwila, by rozlać się na papierze, gdyż zwyczajnie nie wiedziałem, ile jeszcze nie wiedziałem, więc wydawało mi się, że wiem wszystko. Tak z czasem moja pewność siebie przygasła. Byłem w stanie poświęcić godziny, dni, nierzadko tygodnie, by rozwiązać problem i z kilkudziesięciu wersji tekstu wybrać ten, który w moim odczuciu miał odpowiednią jakość, rytm, lekkość i wagę. I przy tym był na tyle oryginalny, by zdjąć z głowy mój wewnętrzny dyskomfort, że to jeszcze nie to. Ale żeby to zrobić, musiałem w końcu podjąć decyzję. Nie dlatego, że była to najlepsza decyzja, ale dlatego, że dzięki niej mogłem poczuć się lepiej.

Tak à propos. Kiedy robiąc postępy zaczyna docierać do człowieka, że wszystko poszło tak źle, że aż dobrze. Że należy wrócić do początków, dokopać się powodu pisania o cudzym, by wreszcie dać coś swojego. Jakkolwiek poznawczo błędne miałoby się to finalnie okazać.

Więcej felietonów znajdziesz w najnowszym wydaniu DTS – bezpłatnie pod linkiem:

Reklama