Amerykańska przygoda młodego hokeisty

Amerykańska przygoda młodego hokeisty

Krzysztof Petryla z Krynicy-Zdroju w dzieciństwie pokochał hokej. Ten sport stał się jego pasją. I choć ma dopiero 16 lat, już realizuje życiowy cel – zagrać w najlepszej lidze na świecie.

Krzysztof jest szesnastoletnim wychowankiem KTH KM i absolwentem krynickiego gimnazjum. We wrześniu 2017 r. wyjechał do szkoły w Michigan. To katolicka szkoła Orchard Lake Schools, która zapewnia wysoki poziom nauczania oraz wszechstronny rozwój, także sportowy. A ten szczególnie interesuje Krzyśka.

Sport – rodzinna pasja

W hokeju Krzysztof Petryla zakochał się już w dzieciństwie. – Gdy tata zabrał mnie pierwszy raz na lodowisko, od razu mi się spodobało – wspomina. A tata nie zabrał syna na mecz przypadkowo. Sam jest fanem hokeja. Grał w ekstraklasie KTH Krynica.

– Były to lata osiemdziesiąte (1984 r.), mąż grał na pozycji napastnika i jako 15-latek w Pucharze Polski strzelił przeciwnej drużynie – Cracovii pierwszą bramkę. Potem mąż dostał powołanie do służby wojskowej i po wojsku nie wrócił już do hokeja, a szkoda – mówi mama Krzyśka, Elżbieta Petryla.

Chłopak nie tylko po tacie odziedziczył zamiłowanie do sportu. – Mąż i ja jesteśmy wiernymi kibicami hokeja oraz innych dyscyplin sportowych. Ja w podstawówce oprócz lekkoatletyki (biegi przełajowe, sztafeta dziewczyn 10 na 800m) uprawiałam biegi narciarskie. W liceum kontynuowałam biegi przełajowe – przyznaje Elżbieta Petryla.

Także starsza o trzy lata siostra Krzyśka grała w hokeja w pozycji obrońcy, jednak po piątej klasie szkoły podstawowej zrezygnowała z tej dyscypliny. Krzysztof od początku hokej traktował jako pasję, ale był utalentowany także w innych dyscyplinach. Uwielbiał unihokej, piłkę nożną, koszykówkę, jazdę na lodzie na czas i biegi przełajowe.

Przygoda w Stanach

O możliwości skorzystania z oferty Orchard Lake Schools rodzice Krzyśka dowiedzieli się od trenera. Ponieważ syn kończył właśnie gimnazjum, zaczęli poszukiwać informacji o szkole i rozpytywać wśród znajomych. Sprawdzili, że szkoła gwarantuje wyskoki poziom nauczania i stwarza wiele możliwości rozwoju, w tym także sportowego. Decyzja została podjęta. Trzeba było jeszcze spełnić wymagane kryteria, czyli np. przetłumaczyć szkolne świadectwa z poprzednich lat nauki oraz dostarczyć pisemne opinie dyrektora gimnazjum i nauczyciela języka angielskiego dotyczące wyników w nauce i zachowania. Zanim Krzysztof wyjechał do Stanów (…)

Przeczytaj całość w „Dobrym Tygodniku Sądeckim”:

Reklama