Amadeusz Rak: Bobrowe Rozlewisko 2023 [wędkarski kącik]

Amadeusz Rak: Bobrowe Rozlewisko 2023 [wędkarski kącik]

Zapraszamy na cykl „wędkarski kącik”. Jest to seria relacji Chill Carp Team. Dotyczą one oczywiście wędkarskich przygód.

W ramach mojego prezentu urodzinowego wybrałem się z dziewczynami na „Bobrowe Rozlewisko”. Wynajęliśmy domek od 10.08 do 13.08.2023r.  Uzgodniliśmy, że w ciągu dnia będziemy zwiedzać puszczę i atrakcje,  które znajdują się nieopodal łowiska. Natomiast nocami będę łowić ryby.  Po przyjeździe na miejsce okazało się,  że jeśli masz domek –  możesz też łowić sprzed domku, lecz nie było wystarczająco dużo miejsca żeby zmieścić 3 wędziska. Poza tym nie lubię otwartej wody, bez żadnego punktu odniesienia. Po rozpakowaniu samochodu udałem się do właściciela łowiska zapytać o możliwość połowu na drugim brzegu. Właściciel bez problemu się zgodził i pozwolił mi wybrać sobie miejsce, które najbardziej mi odpowiadało. Wypatrzyłem sobie fajny cypelek; wkoło szuwarki, wejście do zatoki, miejscówka z dużym potencjałem. Poszedłem po auto, w którym miałem cały sprzęt i ruszyłem na podbój Bobrowego Rozlewiska.

Po przyjeździe na miejsce okazało się że ktoś mnie ubiegł… Pięciu chłopa, Ukraińcy. Podszedłem do nich pogadać, ale okazało się że są tam regularnie i to ich miejscówka. Stwierdziłem że zapytam ich o radę, gdzie może tu siąść skoro tak dobrze znają tą wodę. Po prawej stronie rozciągała się bezkresna woda Bobrowego, po lewej natomiast zatoka, która łamała się pod kątem 90 stopni i kończyła całe rozlewisko przy wielkim drzewie.  Napotkani Ukraińcy pokazali na środek rozlewiska i mówią „Tu rybku jest, a tam nie ma”  – wskazując ostatecznie zatokę (według nich martwą wodę). Podziękowałem za radę i stanąłem przy brzegu. Zacząłem analizować wodę. Słowa Ukraińców brałem z dużym przymrużeniem oka, wolałem zdać się na swoją intuicję. O godzinie 18 wszyscy już byli na stanowiskach, a ja nadal w lesie. Patrzę na łowisko – 17 hektarów wody, 120 wędkarzy, prawie 360 wędek. Nie musiałem nikomu nic udowadniać, w końcu łowie dopiero 3 rok, ale sam sobie narzuciłem presję, żeby złowić choć jedną rybę.

Dobra robimy to! Jeszcze raz, popatrzyłem na wodę, na wodzie fala – wpada w zatokę i kończy się na drzewie które, kładzie się na wodzie. Według Ukraińców „Tam rybku nie ma”, a według mnie właśnie tam rybku” jest. Niewiele myśląc, zacząłem się rozkładać ze sprzętem vis a vis wcześniej wspomnianego drzewa. Ukraińcy, widząc to zaczęli pokazywać na mnie palcem i podśmiechiwali między sobą. Ja nie przejmuje się opinią innych, więc przygotowałem się do pierwszego rzutu.

Do drzewa miałem jakieś 40 metrów, więc rzuty wychodziły dobrze. Dwie wędki postawione obok siebie w odległości około 10 metrów – oczywiście na metodę.  Wykupiłem sobie możliwość wędkowania na 3 wędki, więc trzecią traktowałem jako Lucky Shot” i postawiłem ją pod drzewem na końcu rozlewiska. Zestaw na trzeciej wędce był typowo karpiowy. Długi przypon z hakiem Ronnie Rig nr 2 duża kula wanilia 20 mm (jak dla mnie) podbita kukurydzą waniliową. Zestaw zasypałem z ręki 4 garściami kulek z kukurydzą i „zapomniałem” na parę godzin o tym zestawie.

Drugi rzut – zestaw był we wodzie około 5 minut i mamy pierwszą rolę. Podnoszę lekko wędkę i jest! Czuję ją – RYBKU! Chwila walki i jest! W podbieraku mamy piękną pełnołuskę karpki – 75 cm 7,4 kg. Prawie medalówka… ale ważne, że jest pierwsza rybka a tu nawet ciemno się nie zrobiło. Podajnik nabity i ląduje w to samo miejsce. Czekamy dalej, choć długo metoda nie leży na dnie, ponieważ przerzucam ją co 15-20 minut.Nadeszła już noc. Poznałem się z bardzo fajnym wędkarzem z Krakowa, przyszedł też szwagier i wędki zostały na trochę dłużej we wodzie. Wyników zbytnio nie było, więc stwierdziłem że dam rybkom więcej czasu na znalezienie zestawu w wodzie. 23 jedziemy! W końcu rola –  tu czuję większy opór na wędce… Hol trwał trochę dłużej i wyłonił się karp  – 80 cm 8,6 kg. To już medalówka bezapelacyjnie.

Półtorej godziny później mam kolejną rybę! W sensie kolejne branie, bo ryba była daleko od podbieraka. Przepiękna walka. Udawało się dojechać do brzegu i kolejny odjazd. Po 5 czy 6 odjazdach w końcu się zmęczyła i udało się podebrać. Naszym oczom ukazał się koń”. Jak dla mnie koń. Moje PB na ten czas 12 kg, więc wiedziałem że będzie nowe. No i nie pomyliłem się. Karp 87 cm 13,2 kg. Jest nowe PB! Byłem już cały roztrzęsiony ale szczęśliwy. Spełniony. Aż tu nagle leci. Patrzę na centralkę i świeci się na zielono… Na zielono?! Lucky Shot”! Rola najlepsza ze wszystkich brań. Zleciał się cały sektor. Jakiś opór na wędce jest. Ale strasznie szaleje… To nie może być patelniak,  to będzie raczej sportowiec. Po kilku minutach wpadł do podbieraka karpik.  Karp 60 cm 5,2 kg.

Co to była za noc! Padnięty – zasnąłem na leżaku, obudziłem się nad ranem cały „zamarznięty”.  6 stopni w nocy, odczuwalna -20. O 6 rano wyszło słoneczko, ale niestety trzeba było się pakować. Do zobaczenia wieczorem” – pomyślałem. Przecież zwycięskiego miejsca się nie zmienia, więc na pewno będę tu łowił wieczorem.

Podsumowując pierwszą nockę. Na cały rozlewisku złowiono 7 ryb. Ja sam złowiłem 4 z nich. Sukces! Ponadto najcięższa ryba jaką złowiono,  to moja 13,2 kg! Pękałem ze szczęścia i miałem nadzieję na kolejną udaną zasiadkę. Kolejnej nocy przyjechał mój kumpel Paweł i dołączył do mnie szwagier, więc wędkowaliśmy już we trójkę. Ja zostałem w swoim miejscu,  chłopakom wytypowałem 2 inne. Szwagier złowił 2 karpie 4 i 5 kg. Ja i Paweł padliśmy o 1 w nocy i nie złowiliśmy nic… Ha! To są właśnie ryby . Jak tu ich nie kochać?

Ostatnia noc to już tylko wypoczynek. To,co chciałem osiągnąć, czyli złowić jedną rybę osiągnąłem w 400%.  Nie dość, że złowiłem 4 ryby to jeszcze zrobiłem wynik nocy – ilościowy, wagowy i największego okazu. Bobrowe Rozlewisko oceniam 5/5. Podoba mi się dowolność, jeśli chodzi o miejscówkę, duże ryby i zadbana infrastruktura. Na pewno widzimy się za rok! Dzięki za wszystko i do zobaczenia.

Amadeusz Rak – Prezes Chill Carp Team

Czytaj też:Amadeusz Rak: Mój pierwszy raz [wędkarski kącik]

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

fot. Amadeusz Rak

Reklama