O nowej funkcji, zmianach w klubie i nie tylko – rozmowa z Tomaszem Michałowskim – prezesem Sandecji
– Jak czuje się Pan jako prezes piłkarskiej Sandecji? Z jednej strony to spora nobilitacja, z drugiej równie wielka odpowiedzialność.
– To wielka odpowiedzialność, wyzwanie. Zwłaszcza, że piłka nożna jest oczkiem w głowie sądeckich kibiców. Wiele oczu jest zwróconych na klub. Jesteśmy na świeczniku. To duże wyzwanie, któremu po prostu trzeba podołać.
– Był Pan zaskoczony nominacją na prezesa spółki Sandecja S.A.?
– To nie jest kwestia zaskoczenia. Wraz z prezydentem Ryszardem Nowakiem rozmawialiśmy o tym od dłuższego czasu. Byłem na to przygotowany.
– Z pewnością pomocny w Pańskiej pracy będzie fakt, że w przeszłości zasiadał Pan już na podobnych stanowiskach.
– To bez wątpienia atut, duży kapitał. Mogę czerpać z moich doświadczeń, mimo że sprawowałem funkcje w klubach z innych dyscyplin sportu.
– Jest za co dziękować poprzedniemu prezesowi Grzegorzowi Haslikowi?
– Jest, na pewno. Przejmowanie klubu to kwestia porozumienia się z odchodzącym prezesem. W tej sytuacji jest mi o to łatwiej. Klub jest poukładany organizacyjnie. Nie muszę patrzeć w przeszłość, bo wszystko jest w porządku. To duży komfort.
– W perspektywie trzech lat klub ma wrócić do ekstraklasy. Odchodzą kolejni piłkarze…
– Stąd przed nami właśnie te trzy lata pracy. Musimy uregulować pewne kwestie. Szukamy nowego trenera. Jeśli podpiszemy z nim kontrakt, to na dłużej. Właśnie pod kątem tych trzech lat…
– Pierwszym Pana ruchem było pożegnanie się z Kazimierzem Moskalem. Czy aby na pewno ten szkoleniowiec nie wykrzesałby już nic więcej z zespołu? Może trzeba było dać mu szansę pracy w pierwszej lidze, przecież ma bogate doświadczenie.
– Nikt nie odmawia mu kwalifikacji. Zwracam jednak uwagę na fakt, że jego kontrakt upływał wraz z końcem czerwca. My tylko poinformowaliśmy szkoleniowca, że wraz z nastaniem tego terminu, kończymy współpracę. Nie było to więc jakieś wypowiedzenie, ale bardziej informacja.
Czytaj „Dobry Tygodnik Sądecki” – kliknij i pobierz numer: