Na tegorocznym festiwalu Bonawentura w Starym Sączu widownia odwiedziła wszystkie kontynenty nie ruszając się z fotela. Zabrali ją tam prelegenci podróżniczej imprezy dzięki swoim opowieściom. A już na sam finał był prawdziwy kosmos, za sprawą gościa specjalnego, gen. Mirosława Hermaszewskiego.
Jedyny jak dotąd Polak, który był w kosmosie – wręczył nagrodę publiczności za najlepszą prelekcję. Najwięcej głosów widowni zdobył Michał Woroch, który opowiedział w Starym Sączu o tym jak podróżował samochodem przez obie Ameryki z przyjacielem Maciejem Kamińskim.
Nie byłby to może spektakularny wyczyn, gdyby nie fakt, że obydwaj panowie poruszają się na wózkach. Opowieść Michała zebrała wielkie owacje.
– To przepiękna nagroda, bo przyznana przez publiczność, dla której tutaj przyjechałem. Wszyscy nam mówią, że kolejna podróż pewnie w kosmos – żartował Michał Woroch, odbierając nagrodę z rąk kosmonauty.
– Jestem przekonany, że kiedyś tam się spotkamy – odpowiedział ze śmiechem Mirosław Hermaszewski.
Michał przejechał razem z przyjacielem 40 tysięcy kilometrów w 262 dni. Ich Landrover Defender został przebudowany w taki sposób, żeby oboje mogli w nim mieszkać. W końcu posłuszeństwa odmówił silnik ukochanej maszyny, ale już w maju podróżnicy zamierzają wrócić do Los Angeles, bo właśnie tam została przerwana wyprawa. Stamtąd ruszą na Alaskę, a następnie do Waszyngtonu, gdzie zakończą projekt.
O zapomnianych siedmiotysięcznikach w afgańskim Hindukuszu opowiedziała Ola Dzik. Gdy jednak przyszła pora na pytania od uczestników, poziom dyskusji wspiął się o dodatkowe tysiąc metrów w górę, bo alpinistka zmagała się również z wejściami na ośmiotysięczniki, w tym Nangę Parbat, której szczytu ostatecznie nie zdobyła. O tej górze wciąż dużo się dyskutuje po styczniowej akcji ratunkowej w wykonaniu polskiej ekipy spod K2. Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala i Jarosław Botor odłączyli się od narodowej ekspedycji, żeby ratować polsko – francuski duet: Elizabeth Revol i Tomasza Mackiewicza. Polaka niestety nie udało się ocalić.
Ola Dzik opowiadając o swoich wrażeniach z Nagiej Góry tłumaczyła, że szczyt jest bardzo trudny do zdobycia, a wyczyn ekipy ratowniczej zasługuje na najwyższy szacunek.
– To była przełomowa akcja w dziejach himalaizmu. Nanga Parbat to jeden z trudniejszych ośmiotysięczników, choć nie należy do najwyższych. Tam nie ma łatwej drogi, trzeba się wspinać, zakładać liny poręczowe. Kluczowy odcinek pod względem trudności, to kuluar na drodze Kinshofera, którego pokonanie w rekordowym tempie przez Adama i Denisa wszyscy obserwowali – mówiła Ola Dzik.
O faktach i mitach krążących wokół Mount Everestu opowiedziała publiczności Monika Witkowska. Znana podróżniczka, zdobywczyni Korony Ziemi, autorka książek i przewodników była gościem festiwalu po raz pierwszy, bo w końcu pozwolił jej na to napięty terminarz wypraw.
– Niesamowita prelekcja, było bardzo ciekawie, jestem zachwycona – mówiła po wyjściu z sali Paulina, która jest stałą bywalczynią festiwalu. Fani podróży Moniki ułożyli się w kolejce do podpisywania książek, a ona sama wyjawiła, że zna się od dawna z organizatorem imprezy Wojciechem Knapikiem.
– To długa historia, ale dostałam strasznie w kość wchodząc na Kilimandżaro, najwyższą górę Afryki. Gdy schodziłam spotkałam grupę bardzo fajnych chłopaków z Polski. W tej ekipie był właśnie Wojtek, i jego brat, ku którego czci jest organizowany teraz ten festiwal. Potem pojechaliśmy razem na Zanzibar. Następnie nasze drogi się rozeszły aż do momentu, w którym Wojtek zaprosił mnie na festiwal. Zresztą w kręgach podróżniczych jest on bardzo kultowy, ma dobrą opinię. Jest nie tylko dobrze zorganizowany, ale panuje tutaj ciepła atmosfera. Od wielu osób słyszałam, że jest tu po prostu fajnie, i rzeczywiście teraz mogę to potwierdzić – mówiła podróżniczka.
Tę opinię podziela również Alicja Rapsiewicz, która była gościem festiwalu już siódmy raz. Razem z Andrzejem Budnikiem stworzyła podróżniczy duet pod nazwą Los Wiaheros, a w tym roku prowadziła warsztaty kreatywne dla dzieci o Australii. Przyznała, że zawsze chętnie wraca do Starego Sącza
– Atmosfera jest tu niepowtarzalna, no i te pierogi, wraz z napowietrznym systemem przekazywania – śmieje się podróżniczka.
Wojciech Knapik, pomysłodawca imprezy i dyrektor starosądeckiego centrum kultury odpowiada, że sposób przekazywania pierogów w koszyku, na linie rozwieszonej między oknami – działa niezawodnie od trzech lat.
– Mamy naprzeciwko bardzo smaczną pierogarnię, dlatego zadziałał patent podpatrzony w Himalajach. Transportujemy świeżo wyprodukowane pierogi do naszego baru za pomocą specjalnego wyciągu – wyjaśnia.
Festiwal Podróży i Przygody został zorganizowany już 8. raz. To wydarzenie pro memoria Tomasza Bonawentury Knapika, który zginął w wypadku w 2010 roku. Był zapalonym podróżnikiem i potrafił się dzielić swoją pasją z innymi.
Krystyna Pasek