To była jedna z wielu firm, które powstały w Nowym Sączu po przemianach ustrojowych. Biznes się kręcił – do czasu. W końcu światło dzienne ujrzały problemy pracownicze.
O dramacie szwaczek oraz innych zatrudnionych w Andremie zrobiło się głośno w lutym 2010 roku. Blisko 80 pracownic przez pięć miesięcy nie otrzymywało wynagrodzeń.
Kiedy okazało się, że firma upadła, wiele tygodni zajęła walka o wydanie pracownikom dokumentów potrzebnych choćby po to, żeby zarejestrować się w urzędzie pracy. Dopiero wyroki sądowe zmusiły przedstawicieli spółki do wywiązania się z obowiązków pracodawcy, choć nie dotyczyło to wszystkich.
Dziennikarzom udało się wejść do zakładu, który przez pewien czas okupowały zdesperowane pracownice…