Rozmowa z aktorką Katarzyną Ucherską
– Gdybym Panią przedstawił jako kobietę zabieganą, to będzie Pani oponować?
– Nie będę, pokornie się z tym zgodzę, z uśmiechem na twarzy. Gdzieś przeczytałam, że takiego stylu życia nie powinno się promować i traktować jako przykładu np. sukcesu. Jest dokładnie przeciwnie. Ale… ja lubię to moje zabieganie. Lubię biegać z jednej pracy w drugą, po drodze robić zakupy, a w domu zajmować się gotowaniem obiadu. Dzisiejszy dzień jest najlepszą tego ilustracją. Od rana zagrałam już dwa spektakle dla młodzieży, wróciłam do domu z zakupami i kiedy teraz rozmawiamy, jestem w trakcie gotowania zupy. Rozmawiam gotując, potem jestem umówiona na kolejną dłuższą rozmowę, a wieczorem czeka mnie jeszcze jeden spektakl, więc mam nadzieję, że zdążę zjeść tę zupę, którą właśnie mieszam w garnku.
– Można polubić takie zabiegane życie?
– Ja je polubiłam, bo takie życie jest nieprzewidywalne. Wiem, że jeśli popracuję dzisiaj dłużej i ciężej, to przyjdzie potem taki moment na chwilę wytchnienia. Będę zresztą tę chwilę doceniać identycznie jak momenty intensywnej pracy. Taki tryb byłby niemożliwy, gdybym zawsze pracowała od ósmej do szesnastej i codziennie robiła to samo. Nie wyobrażam sobie siebie w takiej roli.
– Młodym ludziom, takim jak Pani, niezbyt szybko zapala się pomarańczowa lampka, która mówi: „zwolnij, bo pomiędzy pracą a życiem trzeba znaleźć balans” (…)