Życie bez kultury nie jest do końca pełne

Życie bez kultury nie jest do końca pełne

Justyna Stasiek-Harabin

GENIALNI LOKALNI GLOBALNI. Rozmowa z Justyną Stasiek-Harabin, blogerką – LaMinerva, muzealniczką, laureatką I miejsca III edycji Rankingu GLG

– Pochodzisz z małej miejscowości Rytro, które przyznam i mnie jest bliskie ze względu na koligacje rodzinne. Od dłuższego czasu znajomi stamtąd pytali mnie, czy rozmawiałam już „z naszą Minervą”. A ja przyznam, że zlekceważyłam temat do momentu, kiedy zobaczyłam Twoje nazwisko i pseudonim na liście kandydatów do III edycji Rankingu Genialni Lokalni Globalni. Później okazało się, że zdobyłaś w nim pierwsze miejsce. Było mi głupio…

Justyna Stasiek Harabin
Fot. Kazimierz Fałowski

– (Śmiech). Ale to bardzo miłe, co mówisz o mieszkańcach Rytra. Nie mieszkam tam od sześciu lat, ale wszystko wskazuje na to, że wrócę do Rytra na stałe – to moje ulubione miejsce na ziemi, zdecydowanie. Parę lat temu zbierałam stare zdjęcia Rytra w wersji cyfrowej i publikowałam je na facebooku, na poświęconej Rytru stronie. To była fajne zajęcie, taka piękna, sentymentalna podróż do tego, czego już w dużej mierze nie ma. Fajnie, że między innymi ta działalność pozwoliła mi współtworzyć album starych ryterskich fotografii, który udało się wydać, we współpracy z gminą Rytro. Być może to jest właśnie ten najsilniejszy akcent, dzięki któremu ludzie mnie kojarzą.

– Twoim celem jest dotrzeć pod strzechy każdego domu ze sztuką wyższą?

– Rzeczywiście, moim marzeniem jest dotrzeć ze sztuką wszędzie tam, gdzie się da – bez względu na wszystkie różnice, jakie istnieją miedzy ludźmi. Internet daje teraz takie możliwości, więc fajnie wykorzystać go w pożyteczny sposób.

– A nie myślałaś, żeby wydać w formie książki to, co robisz na blogu? To jest przekładalne?

– Tak, to jest przekładalne. Póki co nie mam czasu na takie rzeczy.

– Może raczej nie ten czas?

– Może właśnie tak – jeszcze nie ten czas. Poza tym nie mogłabym wydać tego samego, co już istnieje na blogu. Odbiorcami książki byliby pewnie w jakiejś części odbiorcy mojej internetowej działalności. Nie chciałabym ich rozczarować, serwując odgrzewanego kotleta. To nie w moim stylu i sama bym się z tym źle czuła. Dziś niemal każdy bloger, celebryta, wydaje książki, żeby podbić sobie słupki popularności. Można mieć poczucie, że jest więcej piszących niż czytających (śmiech). Przez to, że pracuję w muzeum, mam naukowe podejście, lubię odkrywać i badać nowe rzeczy. Jeśli więc kiedyś zdecyduję się napisać książkę, to taką, która wniesie coś do nauki, choć pewnie będzie napisana w sposób popularnonaukowy. „10 ciekawostek o Picassie” to dobre na bloga, ale nie na książkę. Tu trzeba wymyślić coś naprawdę „wow”. To, że myślę o tym w sposób wygórowany i mam duże oczekiwanie przede wszystkim względem samej siebie, może spowodować, że nigdy tego nie zrobię. Bo zawsze będzie mi się wydawało, że ten temat nie jest godny. Wówczas trudno, ale swojego podejścia do tej kwestii nie zmienię.

– Mało dziś popularne podejście?

– Ale zgodne z tym, co czuję.

– Ja, jak już się przyznałam, od niedawna śledzę Twojego bloga LaMinerva, dokształcając się w tej dziedzinie. I przyznam, że zaskakuje mnie, jak piszesz o sztuce. Znawca nie poczuje się rozczarowany, a amator „obrażony”, że nie rozumie przekazu. To jest właśnie miarą sukcesu Twojego bloga?

– Przyznam, że mam problem z określeniem w ogóle, kiedy zaczyna się sukces i co jest jego miarą. Chyba nie myślę o blogu w kategoriach sukcesu, a raczej ogromnej satysfakcji. Inkluzywny język, o którym mówisz, pozwala mi stale rozszerzać grono odbiorców bloga. Ktoś, kto zna temat, rzeczywiście nie czuje się rozczarowany, a ktoś, kto nie zna – wystraszony. Niestety zdarza się, że osoby mówiące o sztuce robią to w taki sposób, jakby to była wiedza tajemna i nie każdy jest godny ją poznać i zrozumieć. Słychać w ich tonie i sposobie mówienia wywyższanie się. O czymś, co można ująć w trzech zdaniach, rozprawiają pół godziny. Dla mnie to po prostu pozerstwo. W moich wpisach wychodzi być może moja szczerość i entuzjazm, z jakim to robię. Zwykle wybieram tematy, które mi w duszy grają. Więc może to jest miarą sukcesu?

– Popularność bloga sprawiła, że współpracujesz z wieloma instytucjami, które się do Ciebie zwracają. Bywa, że odrzucasz te propozycje?

– Dokonuję, mówiąc brutalnie, selekcji. To, co robię, musi być w stu procentach moje. Niedawno na przykład miałam okazję współpracować z Zamkiem Królewskim w Warszawie, który realizował wystawę „Wokół Rembrandta”. W swoich zbiorach bowiem mają dwa z trzech znajdujących się w Polsce obrazów tego malarza. Przy okazji tej współpracy powstał wpis, do którego już od dawna się przymierzałam: „Top 10. Najcenniejsze obrazy, znajdujące się w polskich zbiorach”. Ta propozycja ze strony ZK spadła mi więc jak z nieba. Otrzymuję też propozycje od różnych galerii sztuki, które chcą wypromować jakiegoś artystę, albo od samych artystów, ale mam – na szczęście – ogromne opory, żeby robić wpisy typu: „Kupcie ten obraz, to świetny artysta” w momencie, gdy dana twórczość mi się nie podoba. Jeśli czegoś nie czuję, po prostu to odrzucam.

– Na co dzień pracujesz w Muzeum Okręgowym w Nowym Sączu, ale blog daje Ci również źródło dochodu. Docelowo chciałabyś utrzymywać się tylko z działalności blogowej?

– Gdybym podjęła taką decyzję, to wiem już, że poradziłabym sobie. Czuję bowiem, że mój blog jest dopiero w fazie wzrostu. Teoretycznie mogłabym więc porzucić pracę w muzeum, ale ja po prostu tego nie chcę. Nawet jeśli, umówmy się, to nie jest super płatna praca. Muzeum daje mi jednak coś znacznie więcej. Ta praca stale mnie rozwija i ubogaca. Pieniądze – fajna rzecz, ale to nie wszystko. Poza tym, widzę obopólne korzyści z tego, że pracuję w muzeum, a hobbystycznie zajmuję się blogiem. Kontakty, które zdobywam dzięki działalności blogowej, wykorzystuję w mojej pracy – i to samo działa też w drugą stronę. Dla mnie zatem sytuacja idealna.

– Jaki projekt związany ze sztuką jest w sferze Twoich marzeń?

– Mam taki notes, w którym zapisuję wszystkie tematy, jakimi chciałabym się zająć. Jest ich coraz więcej. W ubiegłym roku otrzymałam stypendium od ministra kultury na wpisy o trzech projektantkach związanych z powojennym wzornictwem: Izabelli Szerskiej-Sternińskiej, Hanny Orthwein i Elżbiety Piwek-Białoborskiej. Pierwsza była projektantką mebli, druga ceramiki, a trzecia fajansu we Włocławku. Zauważyłam, że kiedy piszę o niszowym temacie, odkrywając zapomnianych artystów, google pozycjonuje to czasem wyżej niż Wikipedię. Kocham grzebać w źródłach i odkrywać to, co zostało z jakiś powodów zapomniane, a zasługuje na uznanie. I takich tematów mam coraz więcej w tym notesie. Od dawna choćby przymierzam się do stworzenia monografii Władysławy Iwańskiej, sądeczanki, której domek na Helenie z niezwykłymi malowidłami niestety niszczeje.

– Co mówisz osobom, które stwierdzają, że ich sztuka nie interesuje, że im do życia to wcale nie jest potrzebne?

– Nie jestem w stanie nikogo zmusić do obcowania ze sztuką i nie oceniam człowieka przez pryzmat tego, czy to robi czy nie. To nie podlega wartościowaniu. Wydaje mi się jednak, że życie bez kultury nie jest do końca pełne. Są pewne niematerialne sfery życia, które warto karmić. Mam tu na myśli sferę duchową człowieka. To są rzeczy, które pozwalają nam odciąć się od rzeczywistości, pobyć w innych miejscach w naszej głowie, mieć czas na refleksję. Jestem przekonana, że to nas wewnętrznie ubogaca. Kluczowe zatem jest, żeby ludzie kultury, pracujący na przykład w mojej branży, którzy kształtują gusta odbiorców, potrafili to robić z głową. Tutaj na nic zdadzą się przymusowe argumenty. Nikt nikogo nie przekonał do swoich racji, obrażając go hasłami: „Ci, którzy nie czytają książek, są gorsi”.

– Albo „Nie umawiam się z chłopakami, którzy nie czytają książek”.

– Tak, to też jest przemocowe. Ludzie nie czytają z różnych powodów. Tak samo jest z obcowaniem ze sztuką. Jeśli na przykład nie masz zabezpieczonych podstawowych potrzeb życiowych, nie masz dachu nad głową, za co nakarmić swoich dzieci, to ostatnią rzeczą, o jakiej pomyślisz, jest wizyta w muzeum.

Rozmawiała Katarzyna Gajdosz-Krzak

Fot. Arch. Justyny Stasiek-Harabin

Czytaj również: Być jak Danuta Szaflarska! Pokaż światu swoją twórczość

Logo Małopolska

Projekt zrealizowany przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama