Zupa z pytona

Zupa z pytona

Kiedyś gatunkiem aktywnym latem w przyrodzie były dziennikarskie kaczki. Teraz są to raczej węże. Wąż wpuszczony w świeże ogórki, dyskretnie wyprowadzi nas w maliny. W sezonie wakacyjnym sukces oglądalności murowany. Ale do rzeczy!

Cała Polska szuka pytona. Telewizja pokazuje strażaków, policjantów i nurków tropiących wielkiego gada, który gdzieś tam był widziany, a potem znowu pokazał się gdzie indziej. I tak w kółko. Skąd my to znamy? Z wykopalisk, kochani, z wykopalisk! Mniej więcej rok temu – kiedy to widziano węża w autobusie z Krakowa do Nowego Sącza – pisaliśmy co następuje:
„Wąż jest ulubioną kaczką małopolskich dziennikarzy. Przed laty, kiedy żywcem nie było o czym pisać w upalne lato, nasz prześwietny kolega Zygmunt Szych, wypuścił pytona (przy pomocy długopisu) z terrarium na ulice Tarnowa. Działo się to na łamach dziennika zaczynającego się na literę G. Pół Tarnowa przez wakacje uganiało się za wężem, dzielnicowi zasięgali języka, strażacy przeczesywali teren, obywatele byli czujni, ale wszyscy dobrze się bawili, więc w czym problem? Jak się nie ma potwora z Loch Ness, to się lubi co się ma”.

No i proszę jaka prosta staje się praca dziennikarska. Nie trzeba nawet pisać nowego tekstu, wystarczy poszperać w archiwum i wykonać proste „kopiuj-wklej”. No i jak się tu dziwić, że w Ameryce wymyślili już programy komputerowe piszące relacje z meczu koszykówki bez użycia dziennikarza. Po prostu wszystko już było (szczególnie w koszykówce), ale żeby z wężami aż tak w każde wakacje. W tej sytuacji „Brukowiec Sądecki” gotowy jest latem ogłosić konkurs czytelniczy na jakiś oryginalny horror wakacyjny, bo starego pytona już się nikt nie boi. Żurnaliści na pytonie zęby zjedli. Od 20 lat to samo odgrzewane danie. Zupa z wężowej skórki.

Przeczytaj specjalny dodatek – „Brukowiec Sądecki” w najnowszym DTS: (kliknij i pobierz bezpłatnie):

Reklama