Zjemy wieczerzę wigilijną, wypijemy kompot… Ale co dalej?

Zjemy wieczerzę wigilijną, wypijemy kompot… Ale co dalej?

Krzysztof Jeleń

Rozmowa z o. Krzysztofem Jeleniem – jezuitą z parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Nowym Sączu, duszpasterzem studentów i młodzieży

– Piękna choinka, tradycyjnych dwanaście potraw, łamanie opłatkiem, prezenty i nawet pasterka o północy… A jednak można mieć poczucie, że czegoś brak? Jakie głębsze znaczenie, o którym może zapominamy, powinno mieć Boże Narodzenie?

– To najgłębsze przeżywanie świąt Bożego Narodzenia jest wtedy, kiedy mamy okazję spotkać się z Panem Jezusem. I to Panem Jezusem, który przychodzi do nas jako dziecko. Dziecko potrzebuje, żeby okazać mu miłość, przytulić je, uśmiechnąć się do niego. Pan Bóg, który przychodzi do nas w te święta, robi to, co my robimy dla niego. Jeśli chcemy go uściskać, to on nas też uściska. Jeśli chcemy się do niego uśmiechnąć, to on też uśmiechnie się do nas. Da nam ciepło, jeśli będziemy tego chcieli. To kwestia relacji między nami a Panem Bogiem począwszy od przygotowania czyli czasu adwentu, po ostatni dzień czyli Boże Narodzenie. To ten dzień, kiedy Pan Bóg jest w centrum, możemy się skupić na nim. Jeżeli jednak koncentrujemy się na tym, co mamy na co dzień, czy tylko na naszym rodzinnym stole, to może się okazać, że to jest za mało. Zjemy wieczerzę wigilijną, wypijemy pyszny kompot z suszu…. Tylko pytanie: co dalej?

– Mówi Ojciec, że Pan Bóg przychodzi do nas tego dnia jako dziecko. Podobno tak lubimy święta Bożego Narodzenia właśnie dlatego, że widzimy wtedy Boga jako bezbronne dzieciątko? Maleńki Bóg w żłóbku wzbudza dziecięcą ufność i tkliwość, nie trzeba się Go bać?

– Pana Boga się nie trzeba bać. Pan Bóg w czasie adwentu i w czytaniach, które Kościół do nas kieruje, ukazuje się nam jako Bóg, który wskazuje na centrum. Tym centrum jest serce – to jak patrzymy na innych, jak oceniamy siebie i jak podchodzimy do Niego. W czasie przygotowania do świąt możemy się pytać: Co mam robić? Może najprostszą odpowiedzią jest: Czy potrafię podziękować za to, z kim wspólnie dzielę przestrzeń życiową? Czy też za to co mam i posiadam? Mamy różne sytuacje w życiu. Zmagamy się ze sobą samym, relacjami, myślami, czynami. Po to przychodzi Bóg, aby i nam powiedzieć: Nie lękaj się, nie bój się! Przychodzi, raz w roku malutki, bezbronny, dający się ponosić, przytuli, nakarmić, położyć obok. Jest to Bóg, który nie pyta: co zrobiłeś i dlaczego, tylko najprościej mówi: zostań, pokochaj mnie.

– Nie ma Ojciec wrażenia, że bardziej jednak skupiamy się na tej otoczce zewnętrznej świąt a nie na ich prawdziwej istocie?

W dużym wymiarze tak, święta stają się bardzo komercyjne, jest mnóstwo promocji, piosenek około świątecznych. To sprawia, że gubimy istotę, zapominamy, że to narodziny Boga, który chce, żebyśmy patrzyli też sercem, nie tylko oczami. Niestety ten czas, zamiast wykorzystać na duchowe przygotowanie do świąt, chociażby korzystając z rorat, rekolekcji, czy nawet różnych dostępnych aplikacji do modlitwy, poświęcamy na to, żeby zdążyć z zakupami, z piękną choinką i dużą ilością mrugających światełek. Chociaż myślę, że to jest zawsze kwestia wyboru, czy człowiek potraktuje święta jak okazję, by pokazać się w zewnętrznym wymiarze, czy też da sobie szansę, by pochylić się nad wymiarem duchowym. Stół Pański jest przedłużeniem naszego stołu rodzinnego, gdzie możemy się spotkać wspólnie jako rodzina, także ze względu na to, że Pan Jezus się dla nas narodził.

– Co zatem zrobić, by święta przy tym stole były czasem przeżywania a nie „przeżuwania”? (…

Całość przeczytasz w Dobrym Tygodniku Sądeckim”. Za darmo pod linkiem:

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama