Żeglarstwo to fantastyczna sprawa, ale…

Żeglarstwo to fantastyczna sprawa, ale…

Moje niezapomniane wakacje to był chyba 1971 rok, Znamirowice. Ale wszystko zaczęło się wcześniej, kiedy byłem uczniem Technikum Kolejowego w Nowym Sączu. Nasza polonistka, która również uczyła nas języka rosyjskiego, pani Marta Kubacka – sternik morski, ogłosiła nabór na kurs żeglarski. Zgłosiło się nas ze szkoły kilku, ale ostałem się sam.

Zajęcia teoretyczne przeplatane były praktycznymi, oczywiście na przystani w Znamirowicach. Pod koniec kursu miał się odbyć egzamin na stopień żeglarza oraz sternika jachtowego.

Pełna ekipa znalazła się Omedze, razem z panią Martą Kubacką. Tak sobie pływaliśmy, kolejno zmieniając się na miejscu sternika. Pogoda była fajna, trochę wiało, ale niezbyt mocno. Kiedy już mieliśmy kończyć zajęcia, zaczęło szkwalić (nagłe podmuchy wiatru), ale nikt z nas nie panikował, do czasu. Wreszcie przy sterze znalazł się jeden z kolegów. Nakazał zwrot i nagle dmuchnęło. Łódka zaczęła się przechylać (…)

To tylko fragment tekstu. Całość przeczytasz w „Dobrym Tygodniku Sądeckim” – kliknij i pobierz numer za darmo:

Reklama