Zamiast nieświątecznych zakupów

Zamiast nieświątecznych zakupów

Im bliżej świąt, tym więcej listów w naszej skrzynce. Oczywiście najwięcej od tych, którzy życzą nam  dobrze (serdeczne dzięki!), ale przecież świat nie składa się wyłącznie z tych, którzy nam dobrze życzą. Nawet jeśli na takich próbują wyglądać. W przedświątecznej poczcie sporo informacji, że właśnie ktoś zapisał nam pokaźny spadek. Taki prezent pod choinkę. Najczęściej jest to dawno niewidziana ciocia z Azji, której nazwisko jest uderzająco podobne do naszego – Wanna Lee, czy jakoś w ten deseń. Wystarczy kliknąć i cała kasa z masy spadkowej zasili nasz chuderlawy rachunek bankowy. Zabawne.

Osobną kategorią piszących do mnie przed świętami, są jacyś ludzie przebrani za księgowych. Nieprzeliczone tłumy wysyłających faktury. Czekają na moje pieniądze, które mam zapłacić za całe mnóstwo rzeczy, jakich nigdy nie zamawiałem. Prosta strategia biznesowa. Jak wyślą tysiąc takich faktur, to zawsze jakiś roztargniony jeleń zapłaci. I już mają weselsze święta. Księgowi. Jeleń ma smutne.

Najliczniejszą grupą piszących do mnie przed świętami są jednak ludzie pracujący w pocie czoła. Uwielbiam w długie zimowe wieczory czytać o tym, co ludzie chcą mi zaoferować. Ostatnio najmocniej rozczuliła mnie pani Joasia, która z troską zapytała: „Jesteś zmęczony ciągłym rozplątywaniem lampek na choinkę?”. Prawdę mówiąc nie jestem zmęczony rozplątywaniem lampek, więc nie kliknąłem oferty. Z grubszej rury przywalił pan Tomasz, zapraszając na targi środków do udrażniania rur. Sam nie wiem, dlaczego nie skorzystałem z zaproszenia do Gdańska, wszak to była prawdziwa okazja. Pani Dominika przekonywała mnie, że słyszę jakieś podejrzane odgłosy wokół domu, więc powinienem kupić dźwiękowy odstraszacz intruzów. Przez moment nasłuchiwałem z uwagą, ale oprócz szumu w uszach nic nie słyszałem. Nie skorzystałem. A jeszcze pan Paweł zaoferował mi klips do nosa skutecznie eliminujący chrapanie. Ale i to uznałem za zbędny wydatek. Po wielokrotnych nocnych czuwaniach stwierdziłem z całą stanowczością, że skoro nie słyszę własnego chrapania, to kupowanie klipsa jest zbyteczne. W nagłych przypadkach można go przecież zastąpić spinaczem do bielizny.

Na innych listach już się koncentrował nie będę, choć oferowano mi jeszcze m.in.: pokonanie otyłości (hm…); protezę zębową; latarkę, która świeci na dwa kilometry; separator do stóp (żeby były osobno czy jak?); naostrzenie noży; obtanienie rachunku za ogrzewanie; urządzenie do odśnieżania przedniej szyby w samochodzie oraz tysiące innych usług i urządzeń, na których zakup nie wystarczyłby mi kolejny spadek oferowany przez wujka Xi, chyba z Laosu. O bezcelowości jakichkolwiek zakupów przekonała mnie jednak oferta pana Marka, który zachwalał laserowe światła wyświetlające świąteczny motyw na ścianie mojego domu. Ale po co? Z poprzedniej zimy pamiętam, że taki laser posiada sąsiad i wyświetla mi na swoim domu różne cuda. Kiedy mam ochotę, podchodzę do okna i oglądam laser u pana Mariana. Kiedy jednak sam zacznę wyświetlać, będę musiał spędzić zimę przed domem, żeby coś zobaczyć. Bez sensu jakoś.

No i tak Adwent mija, listy różnej treści w obfitości nadchodzą, a tu najwyższa pora napisać ostatnie zdanie w świątecznym wydaniu DTS i oddać się rozplątywaniu lampek na choinkę. Za wszystkie listy serdecznie dziękuję, na żaden nie odpisuję, bo i co mam napisać? A wszystkie pieniądze jakie oddziedziczyłem po bliższej i dalszej rodzinie rozsianej po całym świecie, pragnę przekazać na walkę z cyberprzestępczością. A prywatnie niech każdy skutecznie rozpląta co mu się tam poplątało, choćby i lampki na choinkę. Dobrych Świąt!

 

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama