Poszło o format kandydata

Poszło o format kandydata

Rozmowa z Rafałem Matyją – politologiem, profesorem WSIiZ w Rzeszowie

– Jest Pan zaskoczony tym, co się dzieje w przedwyborczym Nowym Sączu?

– Jeśli mówimy o ostatnich dwóch-trzech miesiącach, to jestem zaskoczony. Spodziewałem się, że Prawo i Sprawiedliwość zrobi więcej, żeby mieć wygraną w Nowym Sączu zapewnioną jak w banku. Wiedzieliśmy, że są możliwe różne rozwiązania, ale mimo wszystko ten wybór był ogromnym zaskoczeniem. Pamiętajmy, że dla PiS-u każde miasto prezydenckie to skarb, a zwłaszcza takie miasto, w którym rządzi nieprzerwanie od 2006 r., więc waga tych wyborów jest dla partii bardzo duża. Szczególnie, że w ostatniej kadencji Nowy Sącz był największym miastem w Polsce rządzonym przez PiS. Tak czy inaczej decyzja o wystawieniu Iwony Mularczyk jest ryzykowna i do końca jej nie rozumiem. Wygląda to trochę na lekceważenie wyborców, że gra tu rolę nazwisko, a nie osoba.

– Ale w wyborczej historii ostatniego ćwierćwiecza takie chwyty okazywały się skuteczne.

– Tak, ale to było głównie w latach 90. Ostatni raz w 2007 r. w Opolu na tej zasadzie wybrany został Łukasz Tusk, którego z Donaldem Tuskiem łączyło tylko nazwisko.

– Posłanką z Nowego Sącza została swego czasu Elżbieta Wiśniowska, zbieżność nazwisk ze znanym sądeckim przedsiębiorcą całkowicie przypadkowa, bo pochodziła z innego regionu Polski.

– To prawda, ale startowała z pierwszego miejsca listy Samoobrony. Tym razem nie mamy do czynienia z przypadkową zbieżnością nazwisk, bo jednak o fotel prezydenta ubiega się żona posła. Moim zdaniem to trochę próba pójścia na skróty. Prezydent miasta to jest bardzo poważne stanowisko. Tu nie chodzi np. o mandat poselski. Nowy poseł może się przez dwa lata uczyć, nie zabierać głosu, skoncentrować się na pracy w komisji, poza tym to jest instytucja kolegialna, odpowiedzialność się rozkłada. Prezydent musi jednoosobowo podejmować istotne decyzje już od pierwszego dnia urzędowania, dlatego tak ważne jest doświadczenie. Dla przykładu: Ryszard Nowak zanim został prezydentem, miał za sobą i posłowanie, i pracę w zarządzie miasta, więc był przygotowany nieźle. Podobnie zresztą z innymi osobami na tym stanowisku, np. Józef Wiktor był wcześniej wojewodą, kierował bankiem. To są rzeczy niezmiernie ważne. I jeśli popatrzymy na to przez pryzmat zdrowego rozsądku, to tutaj tego zabrakło.

– Na sąsiedniej stronie Ryszard Nowak mówi wręcz o nepotyzmie PiS-u w Nowym Sączu.

– Mianowanie ludzi z rodzinnych układów na różne stanowiska jest złe, bez względu na to, kto to robi. W tym konkretnym przypadku nepotyzm jest jednak złagodzony faktem, że to nie jest tylko nominacja, bo objęcie fotela prezydenta wymaga poparcia tej kandydatury w wyborach. To ją zweryfikuje. To coś innego niż zatrudnieniem wujka w urzędzie, więc aż tak ostro bym tego nie nazwał.  I na pewno nie była to jednoosobowa decyzja Arkadiusza Mularczyka. Tę decyzję podjął ktoś w przekonaniu, że wykazuje się niebywałym sprytem, iż popularne nazwisko, popularnego posła zapewni wygraną.

– A zapewni?

– Ja mam jednak dobre zdanie o mieszkańcach Nowego Sącza, więc nie byłbym pewny, iż tak się stanie. Jeśli ktoś myśli, że w Sączu wygrywa się wybory jednym pstryknięciem, bo lud jest tam ciemny, to znaczy, że nie zna Sącza. Są takie miasta, gdzie można ludziom wmówić różne rzeczy i różnych kandydatów, ale znając świadomość polityczną sądeczan, to tutaj akurat tak łatwo jednak nie będzie.

– Mnogość kandydatów na prezydenta to święto demokracji, bowiem daje wyborcom szeroki wybór, czy raczej pomnoży to chaos i dezorientację, bo kilku kandydatów wydaje się mieć bardzo zbliżony rodowód polityczny.

– Ostatni tak skomplikowany układ kandydatów w Nowym Sączu pamiętam z 2002 r. kiedy wygrał Józef Antoni Wiktor, a przecież wszystkim się wydawało, że co jak co, ale tego miasta, to SLD na pewno nie weźmie. I co się wydarzyło? Mnogość prawicowych kandydatów sprawiła, że do drugiej rundy weszli kandydaci Platformy Obywatelskiej oraz Sojuszu Lewicy Demokratycznej! A żeby było już całkiem ciekawie, ten drugi wygrał wybory. Teraz podobnie – kandydaci bezpartyjni, z szansą na wejście do drugiej tury, czyli Krzysztof Głuc, Jerzy Gwiżdż i Ludomir Handzel osłabiają się wzajemnie i ułatwiają – wbrew swojej woli – drugą turę w formacie PiS-PO. Na pewno będzie bardzo interesująco.

– A mogły się zdarzyć mniej emocjonujące scenariusze?

– Na przykład taki, kiedy ekipa związana z Ryszardem Nowakiem uznałaby, że PiS zaproponował dobrego kandydata. Wówczas do rozstrzygnięcia wyborów mogłoby dojść w pierwszej turze. Ale tak się nie stało.

– Ryszard Nowak przyznał, że gdyby kandydatem PiS został Arkadiusz Mularczyk, to wygrałby on w pierwszej turze, a obecny prezydent nie miałby do tej kandydatury żadnych uwag.

– To byłby bardzo możliwy scenariusz choć ja miałbym tu jednak pewne uwagi. Arkadiusz Mularczyk cieszy się w Nowym Sączu ogromną popularnością i ma bardzo silną pozycję polityczną, ale wróciłbym jeszcze do wcześniejszego wątku i powtórzę. W rządzeniu miastem bardzo ważne jest jakiekolwiek wcześniejsze doświadczenie w samodzielnym zarządzaniu czy to w biznesie, czy w samorządzie. Bez wątpienia byłby to jednak kandydat zwycięski.

– Scenariusz zwycięstwa kandydatki PiS w pierwszej turze nie jest już możliwy?

– W obecnej sytuacji nie. Na dodatek Platforma czy też Koalicja Obywatelska wystawiła Leszka Zegzdę, czyli kandydaturę mocną, a nie kogoś słabego i nieznanego, więc automatycznie przeniósłbym Iwonę Mularczyk z pozycji pewniaka, na pozycję ciągle możliwego zwycięstwa, ale już nie pewniaka. Poza tym Głuc, Belska, Gwiżdż to są kandydatury, które również utrudnią Iwonie Mularczyk wygraną w pierwszej turze. Wysyp kandydatów po prawej stronie nastąpił m.in. ze względu na nadzieje związane ze słabością kandydatury wystawionej przez PiS. Ludzie przecież nie lubią marnować czasu i pieniędzy na kampanie, które są po nic. Oni wszyscy wierzą w dobry wynik.

– Iwona Mularczyk znajdzie się w drugiej turze?

– Pozostał jeszcze miesiąc kampanii, ale naprawdę bardzo trudno mi sobie wyobrazić, że kandydatka z szyldem PiS, w Nowym Sączu nie znajdzie się w drugiej turze. Gdyby startował poseł Mularczyk, obstawiałbym nawet zwycięstwo w pierwszej. Kampania oczywiście jest kampanią i mogą się w niej wydarzyć różne rzeczy, można również samemu sobie szkodzić. Ale w Nowym Sączu część wyborców PiS zagłosowałaby na kandydata tej partii nawet w sytuacji, gdyby wystawiła ona spadochroniarza – np. działacza partii spod Olsztynka. Głosy twardego elektoratu partii i tak na niego by padły, bo to zaufanie do szyldu i do Jarosława Kaczyńskiego.

– Zdziwiła Pana rezygnacja Ryszarda Nowaka z członkostwa w PiS? Ten gest to coś w rodzaju obrażenia się na partię, której był wierny nawet w najtrudniejszych dla niej czasach.

– Tu akurat Nowaka bardzo dobrze rozumiem. Po pierwsze chodzi właśnie o te lata wierności. Nowak był w gronie bodaj 50 członków-założycieli PiS. To byli sami najbliżsi współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego, których prezes znał osobiście, a nie jacyś anonimowi działacze z odległego terenu. Nowak zaliczał się do najwęższego grona zaufanych ludzi, więc tak dalece idące zlekceważenie jego zdania przy ustalaniu kandydatury w Nowym Sączu mogło go faktycznie zaboleć. Ale jest jeszcze druga rzecz i to znacznie ważniejsza, choć często pomijana. Nowak to jednak facet, który poświęcił 12 lat na rządzenie tym miastem i w naturalny sposób chciałby, aby jego następca miał możliwie wysoką pozycję. I nawet jeśli Nowak nie przepada za Mularczykiem powiedziałby: ok, to jest odpowiedni format kandydata, on może rządzić Nowym Sączem. Nie wiem, kogo mógłbym tu jeszcze wymienić? Mam na myśli osoby, za którymi Nowak nie przepada, ale które mają pozycję, umożliwiającą realne rządzenie miastem, bo takie kandydatury jakoś lepiej się znosi. Obecna sytuacja jednak trochę Nowaka obraża, bo on uważa, że to jest słaba kandydatura. Może obraża to za mocne słowo, ale z punktu widzenia byłego prezydenta, to jednak co najmniej duże rozczarowanie. I ja to rozumiem. Przegrana z Arkadiuszem Mularczykiem i takie wskazanie władz partii byłoby dla Nowaka nieprzyjemne, ale strawne. To jest polityka. Nowak nie jest wydelikaconym i chimerycznym człowiekiem, potrafi przyjąć różne ciosy, więc to byłoby ok. Poza tym on był prezydentem Nowego Sącza najdłużej w III RP, więc ma również poczucie własnej wartości. On może powiedzieć, że sam sobie to wywalczył i nie jest nikomu nic winien.

Pobierz bezpłatnie specjalny „wyborczy” numer „Dobrego Tygodnika Sądeckiego:

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama