Z gór widać lepiej. Głuchy telefon do przyjaciela

Z gór widać lepiej. Głuchy telefon do przyjaciela

Ponoć Jarosław Iwaszkiewicz mawiał, że z samych tylko wygłoszonych przez siebie mów pogrzebowych mógłby osobną książkę złożyć. W konkurowaniu z Iwaszkiewiczem na mowy pogrzebowe mecz oddaję walkowerem, ale jego myśl rzucona przed laty idealnie wpasowuje się w nasz czas. W umykającym chyłkiem z zasłoniętą twarzą roku wielkiej zarazy, z samych tylko wspomnień o zmarłych moglibyśmy osobny numer DTS złożyć. Z kondolencji powstałoby wydanie specjalne pt. „Nieobecni”, jak czarna księga fatalnego roku 2020.

Ale po co patetycznymi księgami wspomnień drukarnie fatygować? Wystarczy zaglądnąć do osobistego telefonu, gdzie pod każdą literą nazwisko kogoś znajomego, kto już nie podniesie słuchawki. Moja osobista książka telefoniczna zamienia się w spis głuchych telefonów, w tablicę pamiątkową poległych w nierównej walce z wirusem. Bywały w tym ciemnym roku 2020 momenty, kiedy można było wpaść w popłoch, że jak tak dalej pójdzie, to niebawem nie będzie do kogo zadzwonić.

Istnieje podejrzenie graniczące z pewnością, że ludzie umierali jak świat światem i nie ma w tym absolutnie niczego dziwnego. I nawet jeśli to prawda (a pewnie prawda), to jednak (…)

To tylko fragment rozmowy. Całość przeczytasz w świątecznym wydaniu „Dobrego Tygodnika Sądeckiego” – dostępny bezpłatnie pod linkiem:

Reklama