Z gór widać lepiej. Człowiek od okładek trafił na okładkę

Z gór widać lepiej. Człowiek od okładek trafił na okładkę

25 lat temu (słownie: dwadzieścia pięć, albo inaczej mówiąc: ćwierć wieku) Tomasz Bocheński wszedł pierwszy raz do redakcji „Gazety Krakowskiej”. Dzisiaj wraca do Nowego Sącza jako jeden z najczęściej nagradzanych grafików prasowych w Polsce, Europie, na świecie* (*niepotrzebne skreślić). Poświęcamy Tomaszowi Bocheńskiemu w tym wydaniu DTS trochę miejsca i robimy to z premedytacją. Chcemy pokazać młodym ludziom, że nie ma nad nimi sufitu. A nawet jeśli jest, to talent połączony z bardzo ciężką pracą mają wystarczającą siłę, by przebić się przez zbrojony sufit każdego bunkra i uwolnić uwięzione marzenia.

Dwadzieścia pięć lat można przeżyć na przeróżne sposoby. Bocheński zgłosił się na ochotnika na niekończący się latami ostry dyżur. W tym czasie nieustannie uwijał się przy redakcyjnym stole operacyjnym, bo przecież gdzieś w Polsce i na świecie co kilka minut działo się coś, co wymagało jego interwencji z chirurgiczną precyzją. A dyżury były często całodobowe. Istnieje obawa, że nawet kładąc się spać, sądecki grafik na wszelki wypadek nie wyłączał głowy na noc. Przecież najlepsze pomysły mogą przyjść we śnie. Mówiąc najprościej: ten akurat grafik miał bardzo napięty grafik.

Tomasz Bocheński trafia dzisiaj na naszą okładkę, co uznać należy za swego rodzaju sprawiedliwość dziejową. Człowiek, który zaprojektował setki i tysiące gazetowych okładek, powinien wreszcie zostać bohaterem jakiejś pierwszej strony. Przynajmniej raz w życiu! Oczywiście Tomasz sam wymyśliłby tę okładkę inaczej, z pewnością lepiej z zastosowaniem reguł rządzących współczesnym designem. Na szczęście nie wszyscy jesteśmy Bocheńskimi, bo życie mediów byłoby strasznie nudne, gdyby każdy otrzymał taki talent jak on. Zabrakłoby na świecie nagród i wyróżnień. Ale i przy tej, bardzo prostej przecież okładce, Bocheński musiał trochę popracować, choć przecież nie wiedział, po co nam selfik, o którego pstryknięcie go poprosiliśmy.

I niech nikogo nie zwiodą siwe włosy Tomasza Bocheńskiego. Miał ich już nieco na skroni, kiedy 25 lat temu pierwszy raz wchodził do redakcji „Krakowskiej”, jako świeży absolwent liceum Chrobrego. Jak to małolat na skrzyżowaniu życiowych możliwości – nie był zdecydowany, w którą ulicę skręcić. Nie mam pojęcia, jak myśmy to wówczas wymyślili, ale pierwszym pomysłem na zagospodarowanie Bochena było przyporządkowanie go do sekcji koszykarskiej, w pododdziale sport, sądeckiego oddziału GK. Na szczęście Bocheński koszykówką interesował się wówczas wyłącznie w czasie wolnym od pracy. W redakcji wolał robić coś innego. I koszykówce i polskim mediom wyszło to na dobre.

Rozmowa z Tomaszem Bocheńskim i wybrane grafiki okładkowe znajdziesz w najnowszym wydaniu „Dobrego Tygodnika Sądeckiego”:

DTS 10 czerwca 2021 online

Targi Edukacja, Kariera, Przyszłość

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama