Z gór widać lepiej. Cudów nie ogłaszamy, czyli w sądeckiej ciszy

Z gór widać lepiej. Cudów nie ogłaszamy, czyli w sądeckiej ciszy

Jak być może niektórym wiadomo, raz w roku zwierzęta mówią ludzkim głosem. U źródeł dobrze poinformowanych zaczerpnęliśmy wiedzy, że dzieje się to w noc wigilijną. Czyli niebawem. W Nowym Sączu oczywiście aż takich świątecznych cudów nie oczekujemy, choć ciekawie nastawialibyśmy ucha, co miałby nam do powiedzenia np. taki Dżeki. Nasze oczekiwania są dużo skromniejsze i mniej wyrafinowane niż nasłuchiwanie opinii rybek akwariowych o jakości powietrza w regionie.

Gdybyśmy jednak mogli mieć jakieś świąteczne życzenie, to byłoby ono dużo bardziej ubogie, ubożuchne wręcz, proste w formie, choć i tak od dawna niemożliwe do zrealizowania. Byłoby cudownie, gdyby przynajmniej raz w roku to ludzie w Nowym Sączu przemówili ludzkim głosem. Albowiem kiedy ich oglądamy, czytamy i słuchamy w różnych przekazach, to zazwyczaj na siebie szczekają, warczą, podgryzają, ujadają, wierzgają i kopią. Pewnie nie jest to wyłącznie sądecka specjalność, ale akurat tutaj szczególnie mocno odczuwalna. Miasto żyje bowiem (jakby to powiedział uczony w piśmie) w oddzielnych bańkach, a schowane pod kloszami światy kompletnie się ze sobą nie przenikają. My powiedzielibyśmy bardziej po naszemu, po robotniczemu: Nowy Sącz żyje w plemiennych rezerwatach. A kiedy już rezerwaty się ze sobą komunikują, to najczęściej przez obrzędy wojenne np. wylewając tym drugim na głowy roztopioną smołę wprost z murów obronnych. Obojętne zresztą, co kto komu i jakim narzędziem zadaje, ale z pewnością ludzkim głosem nikt przy tym nie gada.

Wtajemniczeni wiedzą, że każde z sądeckich plemion do osobnego teatru chadza. I choć obydwa nazywają się tak samo, to nawet historycy scen polskich nie mogą dojść ładu, który teatr jest tym właściwym, a który tylko podróbą i uzurpatorem. Jeśli więc w tę wigilijną noc ludzie w Nowym Sączu nie odważą się mówić ludzkim głosem, to niebawem obok dwóch teatrów możemy mieć np. dwa kluby piłkarskie. Każdy będzie miał swoją Sandecję, a kibice w biało-czarnych szalikach będą udowadniać tym drugim, że tylko oni są prawdziwi i na swoim miejscu. Oczywiście wylewając im na głowy roztopioną smołę (taka przenośnia). No i nawet jeśli się trochę świątecznie rozpędziliśmy, a wyobraźnia zniosła nas nieco na manowce, to cudów w Nowym Sączu w tę wigilijną noc spodziewać się nie należy. Nawet jeśli gdzieś w oddali usłyszymy wesołe śpiewanie: „Cuda, cuda ogłaszają”. Wszędzie ogłaszają, ale u nas akurat nie.

Więcej felietonów przeczytasz w najnowszym wydaniu DTS – kliknij w link i czytaj za darmo:

Reklama