28-latka na oddziale ,,covidowym”. Bólowi nie powiedziano, że tylko statystuję

28-latka na oddziale ,,covidowym”. Bólowi nie powiedziano, że tylko statystuję

Covid-19, szpital w Krynicy-Zdroju, szpital w Nowym Sączu, Agnieszka Kęska, Sądeckie Pogotowie Ratunkowe, Grybów, Bomed

23 stycznia gorączka 39,4. Paracetamol. Po godzinie gorączka zbita. Noc. Coś koło 3 nad ranem pojawia się potężny ból w klatce piersiowej po lewej stronie. Przez dwie godziny ścisk, jakby ktoś serce rozgniatał w dłoni. – W wieku 28 lat dorobiłam się zawału?

Piąta rano, ból minął, ale kilka godzin później umawiam się do lekarza, żeby sprawdzić serce. Tego dnia w przychodni nie ma wolnych terminów, pozostaje wtorek. – W sumie teraz nie boli, zaczekam do wtorku. Są ludzie bardziej chorzy. Poniedziałek południe. Temperatura w normie. Wraca paraliżujący ból, który poznałam w nocy. Przy każdym wdechu ból z lewej strony klatki piersiowej. Ból w skali 1:10? Zdecydowanie 15. Mijają kolejne godziny….15, 18, 21, 23… Byle dotrwać do rana. 4 rano ból nasilił się do tego stopnia, że mam problem nawet z płytkim oddychaniem. 5 rano… kiedy wreszcie będzie 11.10? – wtedy mam umówioną wizytę w grybowskiej przychodni.

Ubieram się, wszystko mi jedno w co. Łapię pierwsze lepsze ubranie znajdujące się w zasięgu. Dobra, jadę. 11.10 – czekam przed gabinetem. Nawet jeśli coś się stanie, to ma mi kto pomóc. Kilka minut później rozmowa z lekarką. Gorączka? Była. Kaszel? Nie. Temperatura? Prawidłowa. Ciśnienie? W normie. Ból w klatce piersiowej? Odbierający chęć do kolejnego oddechu. Covid? Lekarka decyduje, robimy test, potem EKG. Pielęgniarki wykonują test, nie trzeba długo czekać – pozytywny. EKG w normie. Saturacja 98. Lekarka stwierdza jednoznacznie – wzywamy karetkę, podejrzenie zatorowości płucnej. Kolejne wkłucia, kolejne pęknięte żyły.

Ratowniczka i ratownik sądeckiego pogotowia z grybowskiej podstacji zabierają mnie na wózku do karetki. Leżę na ,,desce” przypięta pasem. Ratownicy monitorują, czy stan się nie pogarsza, pytają, rozmawiają. Dają poczucie bycia w dobrych rękach. Nie ma tam paniki, jest spokój. Ratownicy? Profesjonalni i ludzcy. Tak po prostu. Jedziemy. Gdzie? Na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Nowym Sączu. Dojechaliśmy. Ratownicy zrobili w karetce kolejny test. Oczywiście pozytywny. – Pacjent czekał aż lekarz się wyśpi, karetki uziemione pod sądeckim szpitalem, dlaczego tata nie został wpuszczony, dlaczego jej córce nie udzielono pomocy…? Tak, kiedy leżałam na ,,desce” w karetce pod nowosądeckim szpitalem, przewinęły mi się przez głowę moje artykuły, które pisałam o szpitalu. Zrobiłam rachunek sumienia. Na szczęście zawsze rzetelność stawiam na piedestale, więc odetchnęłam na ile mogłam i wróciłam do ,,tu i teraz”. Jedna karetka z pacjentem z urazem głowy czeka już ponad godzinę. Pacjent również z testem pozytywnym. Czekają. My też czekamy.  Jesteśmy drudzy. Ratownicy się niepokoją, idą na SOR. Zgłaszają. Pacjentka 28 lat z podejrzeniem zatorowości płucnej. Macie czekać… Czekamy. Ile?

Trudno mi teraz określić, bo ból był na tyle nieznośny, że każda kolejna minuta trwała godzinę, ale nie narzekałam. Ratownicy między sobą ustalają, że nie będą dłużej czekać, bo z doświadczenia wiedzą, że może to potrwać kilka godzin, a człowiek z zatorowością kilku godzin może nie zaczekać. No tak, miesiąc temu zdarzyło się, że pacjent przekoczował w karetce 7 godzin i 33 minuty pod nowosądeckim SOR-em. Ratownicy ponownie interweniują na SOR-ze. Stawiają sprawę jasno – nie przyjmujecie pacjenta, wypiszcie odmowę, bo w przypadku, kiedy pacjentka umrze im w drodze, to oni będą się tłumaczyć z kołowania po szpitalach w regionie. Już widzę te nagłówki! Wreszcie ktoś się zlitował i podbił świstek o odmowie przyjęcia. Ratownicy zadzwonili do krynickiego szpitala. Tam usłyszeli, że przyjmą pacjentkę, że czekają.

Jedziemy, ratownik prowadzi karetkę, pani ratownik pyta jak się czuję, czy nie jest gorzej. Już trochę czasu upłynęło… Dojeżdżamy. Lekarze i pielęgniarki czekają uzbrojeni w kombinezony covidowe – białe z niebieskimi paskami. Na wstępie kompleks badań: EGK, RTG płuc, krew, saturacja, temperatura, ciśnienie…  Wreszcie ktoś mi pomoże. Do szpitala trafia kolejna pacjentka covidowa – 97-latka. Krzyczy, że nie chce być spalona. Czuje się na tyle źle, że spodziewa się śmierci. Właściwie mi też kremacja nie odpowiada. Pomyślałam szybko, ale jeszcze nie dokończyłam myśli, a już ktoś zerknął za kotarę z pytaniem, czy nie jest mi gorzej. Wzdrygnęłam się. – To o kremacji powiedziałam na głos? Kompleks badań wykonany, razem z seniorką jedziemy specjalną windą na oddział ,,covidowy”, a ściślej mówiąc – na część oddziału wewnętrznego przerobionego na ,,covidowy”. Kiedy medycy wracają na izbę przyjęć, przechodzą przez specjalną śluzę dezynfekcyjną. Odkażane jest każde miejsce na izbie przyjęć, które miało styczność z nami – covidowcami. Trafiam na salę dwuosobową z pacjentką, która już na wstępie wyznała, że cieszy się, że przywieziono ją z Nowego Sącza do Krynicy. Jest już tutaj 6 dzień. Trafiła z dusznościami. Tlen, inhalacje, antybiotyki – to jej codzienność. Mam łóżko przy oknie, widok na Zajazd Krynicki i drogę główną, a na nosie maskę tlenową. – Proszę sobie chwilę pooddychać tym tlenem – poleciła pielęgniarka. Zastrzyki, kolejne badania, wizyty lekarzy, pielęgniarek… – Jak się pani czuje? Jaki to rodzaj bólu, kiedy się nasila?

Pierwsza noc w szpitalu. 1.47 potworny ból w klatce piersiowej wyrywa mnie ze snu i doprowadza do tego, że składam się na łóżku równie szybko jak automatyczny scyzoryk. W kilka sekund zimny pot pojawił się na całym ciele, piżama zamieniła się w mokrą ścierkę. Nie dam rady zadzwonić dzwonkiem ,,alarmowym”. – Czy tak wygląda zawał? Siedzę, wdech, wydech, wdech, wydech. Po 20 minutach ból się zmniejsza, po korytarzu idzie pielęgniarka, która zauważa, że siedzę na łóżku. Podchodzi, pyta, pomaga… Do rana krzyki innych pacjentów. Jakiś cierpiący mężczyzna woła swojego syna Mańka, jakaś inna babcia – wnuczkę Zuzię. – Zuzia, błagam otwórz mi drzwi. Inny pacjent dociera do łazienki i upada. Kolejny, łapie powietrze jakby właśnie przebiegł maraton… Od rana kroplówki przeciwbólowe. Każda po 1000 mg paracetamolum, brak apetytu, kolejne posiłki pozostawiam nietknięte. – Musi pani coś zjeść, nawet jakby miała pani zwymiotować – poleca mi dobra dusza w kombinezonie. Saturacja nieustannie 98-100, brak duszności, kaszlu, gorączki, płuca czyste. Na pierwszy rzut oka okaz zdrowia. Jest tylko nieznośny ból w klatce piersiowej. Lekarz tłumaczy, że ryzyka zatorowości nie ma. D-dimery początkowo ponad 700, teraz 420. Zdrowy człowiek ma około 500, a powodem do niepokoju jest 3000. – Pani Natalio, covid boli. Proszę pamiętać, że to ani nie zawał, ani zator, musi mieć pani świadomość skąd ten ból – dodał lekarz.

W tym momencie przypomniałam sobie, kiedy znana artystka, w którymś wywiadzie stwierdziła, że w szpitalach covidowych leżą statyści. Dlaczego mój ból nie wie, że jestem tylko statystką? Dlaczego wczułam się na tyle mocno w statystowanie, że ból zabiera mi chęć głębokiego oddychania? Do kiedy mam grać? Mogę wyjść z łóżka, spakować się i kiedy opuszczę ,,teatr” ból się skończy? Frustracja. Dlaczego 80-latek, któremu wyniki badań się pogarszają i jedynym ratunkiem dla niego jest respirator nie przestał w tym momencie grać? Dlaczego Ci ludzie tak doskonale grają cierpienie? Kolejne kroplówki, kolejna noc. Tym razem bez paraliżującego bólu. Boże, jaka ulga. W nocy widzę stojącą postać – Wszystko dobrze? Nie boli panią? – zapytała szeptem pielęgniarka. Ci ludzie – ratownicy, lekarze, pielęgniarki, oni wszyscy dbają o to, by ulżyć pacjentowi. – Jesteście aniołami, mamy tutaj jak w najlepszym hotelu – zwróciłam się do pielęgniarki. – Wie pani, kilka tygodni wcześniej tak różowo nie było. Nadal nie jest. Pani jest w stanie sama o siebie zadbać, ale Ci wszyscy ludzie starsi… Nie musiała kończyć. Przecież w nocy słyszałam… Dzisiaj kilka dni od opuszczenia murów szpitalnych – kaszel, brak węchu, smaku, ustający ból w klatce. Jest dobrze. Wróciłam. Dziękuję!

Pani doktor Agnieszce Kęsce z grybowskiej przychodni Bomed, tamtejszym pielęgniarkom, ratownikom medycznym z grybowskiej podstacji Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego; dyrektorowi, lekarzom, ordynatorowi, pielęgniarkom, pracownikom krynickiego szpitala i wszystkim, którzy otoczyli mnie opieką, bardzo serdecznie dziękuję. Dziękuję za coraz rzadziej spotykany profesjonalizm i ludzkie podejście do pacjenta. Za rozmowę, za starania… Niech dobro wróci do Was w obfitości. Dziękuję również mojej redakcyjnej rodzinie DTS. Wy, wiecie za co!                          Natalia Sekuła

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama