Wychowanek Popradu Muszyna w barwach Legii

Wychowanek Popradu Muszyna w barwach Legii

Zaczynał w Popradzie Muszyna, obecnie jest piłkarzem Legii Warszawa, drużyny piłkarskiego Mistrza Polski. Ma talent, jest pracowity i trafił na odpowiednie osoby, które pomogły mu się sportowo rozwinąć. Potrafił wykorzystać szczęście jakie spotkał na swojej drodze. Zagrał m.in. przeciwko Realowi Madryt czy Borussii Dortmund, przed nim jednak ciężka walka o podstawową jedenastkę warszawskiego klubu.

Jakub Czerwiński urodził się 6 sierpnia 1991 roku w Krynicy-Zdroju. Pochodzi z niewielkiej wioski Milik, która położona jest przy granicy polsko-słowackiej, w gminie Muszyna. Jak większość jego kolegów od najmłodszych lat interesował się piłka nożną. Miał dobre warunki fizyczne i imponował kondycją. Już w szkole podstawowej, a potem gimnazjalnej został zapamiętany jako uczeń mający duże predyspozycje do gier zespołowych. Bardzo dobrze spisywał się w drużynie piłki ręcznej, wygrywając wraz z kolegami kolejne turnieje w rozgrywkach szkolnych. Ostatecznie postawił na piłkę nożną zapisując się do klubu Poprad Muszyna.

– Jakub Czerwiński pod względem piłkarskim wyróżniał się na tle swoich rówieśników – powiedział w jednym z wywiadów Adam Sułkowski, który trenował obecnego zawodnika Legi Warszawa ponad 10 lat temu, gdy ten występował jeszcze w zespole trampkarzy. – Śmiało mogę powiedzieć, że od wielu z nich był dwa razy lepszy. Odznaczał się pracowitością, dużą techniką i zaciętością do walki na boisku. Został w klubie zapamiętany jako grzeczny i dobrze ułożony chłopak. Zaczynał jako defensywny pomocnik, właściwie dopóki grał w Popradzie Muszyna to występował właśnie na tej pozycji. Do gry zespołu wnosił sporo kreatywności, od niego rozpoczynało się także wiele akcji ofensywnych. W kolejnych klubach został przesunięty na pozycję stopera, ale myślę że doświadczenie zdobyte w roli defensywnego pomocnika są mu bardzo pomocne w piłkarskiej karierze.

Oprócz talentu Jakub Czerwiński miał również duże szczęście. Polegało ono na tym, że na jego sportowej drodze stanął m.in. trener Krzysztof Łętocha. Dziesięć lat temu prowadził seniorów Popradu Muszyna. Pewnego razu jego zespół grał spotkanie sparingowe na Słowacji. Łętocha postanowił, że szansę otrzymają również młodzi zawodnicy z drużyny juniorów. Wybór padł m.in. na niespełna 16-letniego wówczas Jakuba Czerwińskiego. Zaprezentował się bardzo dobrze we wspomnianym meczu kontrolnym i strzelił pięknego gola z dystansu. Zaimponował przede wszystkim brakiem kompleksów w pojedynkach ze znacznie starszymi zawodnikami.

Jako szesnastolatek musiał wkrótce podjąć bardzo trudną decyzję w swoim życiu. Dzięki m.in. staraniom Krzysztofa Łętochy otrzymał propozycję występów w Promieniu Opalenica. Grał tam również syn trenera Popradu, Sebastian Łętocha (obecnie piłkarz Stali Mielec). Promień to klub z niższych klas rozgrywkowych, ale bliska odległość do Poznania sprawia, że jego zawodnicy mają znacznie większą szansę wypromowania się. Jednak wyjazd dla młodego chłopaka z niewielkiej miejscowości na krańcu południowej Polski do odległej Wielkopolski był sporym wyzwanie. Najpierw występował w Opalenicy w drużynie juniorów. W sezonie 2008/2009 otworzyła się przed nim duża szansa, jako siedemnastolatek znalazł się bowiem w drużynie seniorów Promienia, która występowała w III lidze. Zagrał w 25 spotkaniach, zespół utrzymał się w III lidze, ale z przyczyn organizacyjnych zrezygnował z dalszej gry na tym poziomie rozgrywkowym.

Znowu do Czerwińskiego uśmiechnęło się szczęście, właściwie ponownie pomocną dłoń wyciągnął do niego Krzysztof Łętocha. Wówczas prowadził drugoligowy Okocimski Brzesko i znając duże możliwości wychowanka Popradu Muszyna ściągnął go do swojego zespołu. Spędził w tym klubie dwa lata wywalczając miejsce w podstawowym składzie. Zaowocowało to kolejną propozycją i piłkarskim awansie. Dwudziestoletniego wówczas zawodnika pozyskała pierwszoligowa Termalica Bruk-Bet Nieciecza. Zespół z niewielkiej miejscowości spod Tarnowa miał coraz większe aspiracje, żeby poważnie namieszać w polskiej piłce na najwyższym poziomie, dlatego szukał młodych, perspektywicznych zawodników. Na boiskach pierwszej ligi w ciągu czterech lat zanotował 116 występów zdobywając 8 goli. W 2015 roku świętował wraz zespołem historyczny awans do ekstraklasy, czym zaskoczona była cała piłkarska Polska. Do tego Czerwiński był kluczowym zawodnikiem zespołu z miejscowości, która ma niespełna 800 mieszkańców. Jednak wychowanek Popradu Muszyna już pół roku wcześniej podpisał kontrakt z Pogonią Szczecin. Termalica miała czego żałować, nie udało się jej w odpowiednim czasie przedłużyć kontraktu, a teraz po awansie do ekstraklasy traciła swojego podstawowego obrońcę. Jednak czasu już nie dało się cofnąć. Czerwiński po zakończeniu sezonu przeprowadził się do Szczecina.

W ekstraklasie zadebiutował 17 lipca 2015 roku w wieku 24 lat, zagrał całe spotkanie, a Pogoń wygrała na wyjeździe z Lechem Poznań 2-1. Szybko stał się mocnym punktem szczecińskiej drużyny. W sezonie 2015/2016 dla Pogoni w ekstraklasie zagrał w 33 spotkaniach i zdobył jednego gola (w 10 kolejce z Jagiellonią Białystok w wygranym spotkaniu 2-1). Na zakończenie sezonu przytrafił mu się gol samobójczy w meczu z… Legią Warszawa (jego zespół przegrał 0-3, ale samobój Czerwińskiego otworzył wynik tego spotkania).

Obecny sezon wychowanek Popradu rozpoczął w Pogoni Szczecin będąc przekonanym, że do końca rozgrywek będzie reprezentował ten klub. Tymczasem w sierpniu 2016 roku w ostatnim dniu okienka transferowego podpisał kontrakt z Mistrzem Polski, Legią Warszawa. Klub ze stolicy tydzień wcześniej awansował do fazy grupowej Ligi Mistrzów (jako pierwsza polska drużyna od 20 lat). Jednak mistrzowie naszego kraju w ekstraklasie spisywali się bardzo przeciętnie, do tego w defensywie byli trapieni kontuzjami. Stąd w ekspresowym tempie sięgnięto po wyróżniającego się zawodnika Pogoni Szczecin. Dla wielu polskich piłkarzy gra w Lidze Mistrzów jest wielkim marzeniem, bardzo często nieosiągalnym. Czerwińskiemu udało się tam dostać po kilkunastu miesiącach gry w ekstraklasie. W Lidze Mistrzów dwukrotnie zagrał z Borussią Dortmund (porażka 0-6 i 4-8), na wyjeździe ze Sportingiem Lizbona (porażka 0-2) i przede wszystkim na wyjeździe z wielkim Realem Madryt (porażka 1-5). Jego drużyna straciła w tych spotkaniach łącznie 21 goli, co zwłaszcza dla obrońcy jest bolesnym wspomnieniem. Ale wrażenia i doświadczenie zebrane przez Czerwińskiego są bezcenne. Każdy piłkarz marzy przecież, żeby zagrać na Santiago Bernabeu w Madrycie. W ekstraklasie 26-latek dla Legi zagrał w ośmiu spotkaniach i zdobył jednego gola (w przegranym u siebie spotkaniu z Zagłębiem Lubin 2-3). Wiosną 2017 roku Czerwińskiego czeka trudna walka o miejsce w podstawowym składzie warszawskiej drużyny. Legia ma szeroką kadrę, do tego wszyscy zawodnicy defensywni wyleczyli już kontuzje i są gotowi do gry. Jednak szans do występów nie będzie brakowało. Legia walczy o kolejne Mistrzostwo Polski i liczy na dłuższą przygodę w Lidze Europy, gdzie dostała się po zajęciu 3. miejsca w grupie Lidze Mistrzów.
Kciuki za niego trzyma cała Muszyna. Ma tutaj bardzo dobrą opinię i nie zapomina o swoim rodzinnym regionie. – Jest nadal skromnym człowiekiem, nie wywyższa się, mimo że gra w najlepszym piłkarskim klubie w Polsce i zarabia jak na nasze warunki duże pieniądze – podkreśla Adam Sułkowski. – W ubiegłym roku mieliśmy akcję charytatywną na rzecz dwóch dziewczynek ciężko rannych po tym jak zostały potrącone przez rozpędzony samochód. Jakub Czerwiński przysłał wówczas na licytację koszulkę Legii Warszawa z podpisami zawodników swojej drużyny. Mam nadzieję, że mu się powiedzie, szczęście mu dopisuje. Wielu młodych zdolnych zawodników z małych klubów może tylko pomarzyć o takiej szansie, jaką on otrzymał.

JACEK BUGAJSKI

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama