Wybiegli z domu, w tym, co mieli na sobie. Sześcioosobowa rodzina pozostała bez dachu nad głową

Wybiegli z domu, w tym, co mieli na sobie. Sześcioosobowa rodzina pozostała bez dachu nad głową

pożar, Krynica-Zdrój, akcja pomocowa

W jednej chwili sześcioosobowa rodzina straciła dach nad głową i to tuż przed świętami. Rodzice zdążyli jedynie wziąć na ręce półroczną Oliwkę i dwuletnią Julkę i wybiec na ulicę, dosłownie w samych podkoszulkach. Świadkowie zdarzenia pomagali ubierać dziewczynki. Sytuacja była dramatyczna, ale choć udało się uratować życie ludzi, dramat trwa nadal… Potrzebna jest natychmiastowa pomoc, a wszyscy rozkładają ręce. Link do zbiórki —>TUTAJ. 

Był 8 grudnia około godziny 17:00, kiedy w Krynicy-Zdroju na ulicy Kraszewskiego doszło do pożaru komina i drewnianej konstrukcji poddasza. Sześcioosobowa rodzina została bez dachu nad głową. Dobudówka, w której mieszkali przylega do kamienicy. Ogniem objęta była główna ściana łączna. Strych jest całkowicie zniszczony. Pogorzelcy i ich przyjaciele uszczelniali go deskami i gąbkami.

– Wynajęliśmy kawalerkę jednopokojową i wegetujemy. Mieszkam w niej ja, moja córka z narzeczonym i dwójką dzieci, w tym półroczną Oliwką i dwuletnią Julią, a moja 18-letnia córka śpi u mojej koleżanki – przyznaje w rozmowie z naszą redakcją babcia – Halina Jasińska.

Sytuacja jest ciężka. Na podłodze rozłożone są materace, by wszyscy mieli miejsce do spania. Babcia śpi na podłodze w kuchni.

Rodzina nie może wrócić do domu, gdyż nie ma w nim obecnie ogrzewania. Komin i piec centralny są zniszczone. Remontu wymaga również dach. W budynku drewnianym nie można umiejscowić komina w tym samym miejscu. Trzeba zrobić dobudówkę i tam przełożyć  instalację grzewczą. W domu nie ma również ciepłej wody, która pozyskiwana była właśnie przez palenie w piecu.

– Nie mamy funduszy, żeby zrobić dobudówkę, kotłownię, kupić nowy piec i rury oraz wyremontować dach – wyznaje babcia.

Rodzina marzy, by wrócić do swojego domu, ale szczególnie zależy im na tym, by zapewnić bezpieczeństwo i spokój dwuletniej Julii i półrocznej Oliwii. Obie dziewczynki rozchorowały się. Młodsza ma zapalenie płuc. Starsza – zapalenie oskrzeli. Jest ciężko. Babcia pracuje, a tata dziewczynek wziął urlop opiekuńczy, by pomóc w opiece nad dziećmi.

,,Zdecydowaliśmy się zorganizować zbiórkę i poprosić o wsparcie życzliwych osób. Powrót naszej rodziny do życia jakie mieliśmy przed pożarem będzie wiązał się z dużymi kosztami, ale jesteśmy pełni nadziei, że właśnie w tym magicznym, przedświątecznym czasie, naszą rodzinę również spotka coś dobrego i dzięki Waszemu wsparciu być może uda nam się wrócić do naszego miejsca na ziemi jeszcze przed świętami. Już teraz z całego serca dziękujemy za każdą pomoc!” – zwraca się do ludzi dobrego serca tata dziewczynek, Leszek Pyrć.

Skontaktowaliśmy się z burmistrzem Krynicy-Zdroju Piotrem Rybą. Gospodarz oznajmił, iż gmina nie posiada w zasobach komunalnych mieszkań tymczasowych, przejściowych, do których rodzina mogłaby się przeprowadzić. Poinformował również, iż gmina zrobiła, co mogła, czyli wypłaciła dodatek specjalny. To jednak kropla w morzu potrzeb. Los rodziny jest w rękach dobrych ludzi. Link do zbiórki —>TUTAJ. 

Fot. arch. rodziny/
Iwona Grzebyk-Dulak/
Marek Jaśkiewicz 

Reklama