„Wolna Sobota” w wolną sobotę. Dla tych, co nie są od małpy

„Wolna Sobota” w wolną sobotę. Dla tych, co nie są od małpy

Z myślą o wszystkich tych, co by w życiu do teatru nie poszli, mamy świąteczne kino. Nawet z domu wychodzić nie trzeba, kino przyjdzie do Ciebie. Wystarczy, że akurat masz wolnych 37 minut. Cyk i odpalamy projektor.

Co może wam lepszego zaproponować DTS WOLNA SOBOTA niż film pod tytułem „Wolna sobota”. Uspokajamy, to nie będzie o nas! W zasadzie trudno powiedzieć, o czym to jest. Może trochę o żmii (ależ trudne słowo do zapisania!), trochę o małpie, ale zasadniczo chodzi o to, że beka z tego jest niezła. Oczywiście, jeśli ktoś woli kino akcji i ostre strzelanki, niech nawet nie zasiada do seansu, bo i tak nic nie zrozumie. Generalnie film „Wolna sobota” nie jest od tego, żeby go rozumieć, tylko od tego, żeby się trochę rozerwać, bez używania granatu.

Główny bohater, Gawełek, chciał mieć prawdziwą wolną sobotę, taką, jaką Wy macie dzisiaj. Jednak zbieg niespodziewanych okoliczności pokrzyżował jego ambitne plany. Nie dość, że turystę ukąsiła żmija, to jeszcze kierownik kazał mu zaprzęgać i na przystanek PKS-u jechać po prelegenta z powiatu, który zmierzał do kółka rolniczego z wykładem. No i z tego się cała afera zrobiła, nagłe zwroty akcji, jak – nie przymierzając – w Jamesie Bondzie jakimś. No może trunki z nieco innej półki pije główny bohater, ale za to dialogów Gawełkowi to agent 007 może tylko pozazdrościć. Ci, którzy wolą coś bardziej w sosie filozoficznym, dostaną swoją porcję („I po co to w Bieszczady jechać, jak w domu ciepła woda, płytki PCV w łazience, że przyjemnie boso pochodzić, radyjko gra…”), ale dla miłośników bardziej swojskiego i przaśnego smaku też się coś znajdzie („Żeby cię kobyła osrała!”).

Dla poszukiwaczy skarbów również coś mamy (…)

To tylko fragment tekstu. Całość w specjalnym wydaniu DTS SĄDECZANKA:  

Reklama