W ciemności wszystko jest czarne

W ciemności wszystko jest czarne

Chyba nigdy nie przestanę się dziwić ludziom, którzy patrzą na świat i na innych ludzi binarnie, zero-jedynkowo: zachował się nieodpowiedzialnie, więc jest złym człowiekiem. Ładnie się uśmiechnął, więc na pewno jest dobry. Nie głosował w wyborach tak samo jak ja, więc jest wrogiem.  Dał lajka pod moim wpisem, więc to na pewno mądry człowiek…

To myślenie – pułapka.  Aby się o tym przekonać, wystarczy rozejrzeć się po sieci pełnej słów nienawiści i wyrazów zachwytu – w obu przypadkach często z błahych powodów, a później uważnie przyjrzeć się światu pełnemu kolorowych ludzi oraz swoim własnym kolorom i wyborom. Nikt z nas, przeciętniaków nie jest ani czarny, ani biały, ani bezwzględnie dobry, ani bezwzględnie zły. Ludzie-anioły i ludzie-demony to wbrew pozorom dość rzadkie zjawisko.

Przez minione siedem dni w portalu dts24 najlepiej klikały się dwa teksty. Pierwsze miejsce na podium „klikalności” ma relacja z finału plebiscytu Ziarnko Gorczycy, podczas którego Mateusz Ziółko, dobroczyńca sądeckiego hospicjum został obdarowany wyjątkowym upominkiem. Na drugim miejscu popularności znalazło się doniesienie o tym jak pijany kierowca dwukrotnie staranował samochód, który prowadził człowiek próbujący go zatrzymać.

Jak zwykle nie tylko klikało się, ale i komentowało się.  Najczęściej mniej więcej tak: „Wspaniały Ziółko, cudowni laureaci”, „kierowca – bandyta”.  Binarnie. Cieszę cię z popularności relacji z finału „Ziarnka Gorczycy”, bo dobro jest zaraźliwe jak grypa, ale wiem też, że łaska Internetu na pstrym koniu jeździ. Gdyby pan Ziółko, albo któryś ze zwycięzców plebiscytu coś narozrabiał (każdemu z nas się w życiu zdarza), a człowiek, który popełnił w stanie upojenia koszmarną decyzję uczynił na odmianę coś dobrego (każdemu z nas się w życiu zdarza) – natychmiast mielibyśmy przebiegunowanie wyroków wysokiego sądu globalnej wioski.

A przecież ocenianie człowieka, o którym niemal nic nie wiemy, jest jak próba określenia odcienia zieleni drzew w lesie ciemną nocą.

Każdemu, kto próbuje bronić binarności poglądów, ocen i sądów polecam przystępnie napisaną przez profesora Philipa Zimbardo książkę: „Efekt Lucyfera”. Autor tłumaczy, że zło i dobro nie są wcale cechami osobowości, tylko zachowaniami, które mogą przydarzyć się każdemu.  Jak postąpimy – to zależy od sytuacji, w jakiej jesteśmy i od ludzi wokół nas. Jeśli mamy poczucie słusznej misji, a na dodatek jesteśmy pod wpływem tłumu albo autorytetu, któremu bezkrytycznie ufamy – grozi nam, że sięgniemy po zło bez cienia wyrzutów sumienia i bez świadomości, że kogoś krzywdzimy.

Profesor wyjaśnia ten mechanizm podpierając się wieloletnimi obserwacjami i wynikami eksperymentów jakie przeprowadził, między innymi słynnego „stanfordzkiego eksperymentu więziennego”. Warto sięgnąć po tę wiedzę po pierwsze ku przestrodze: aby mieć świadomość, że zło może czaić się na dobrych ludzi w systemie powiązań istniejących w firmie, w instytucji, w partii, w państwie i stamtąd dać impuls do złych czynów. Znacie to? Ilu z was westchnęło kiedyś: „taki porządny był z niego człowiek dopóki nie wszedł do polityki…”.
Po drugie – warto przebrnąć przez „Efekt Lucyfera” ku pokrzepieniu serc. Z ostatniego rozdziału dowiecie się, że poza egocentryzmem i konformizmem jest coś jeszcze. W każdym z eksperymentów Zimbardo pojawili się ludzie, którzy nie dali się wyprowadzić w pole.

Pobierz cały numer:

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama