Trwa zła seria Sandecji. „Biało-czarni” ulegli liderowi

Trwa zła seria Sandecji. „Biało-czarni” ulegli liderowi

Ekipie Sandecji ponownie przyszło rozegrać tygodniowy maraton trzech meczów w lidze i Pucharze Polski. Na jego start do Nowego Sącza przybył lider tabeli Fortuna 1 Ligi, Warta Poznań. Ostrej walki i kontrowersji nie brakowało, a ostatecznie z trzech „oczek” prawo do zadowolenia mieli podopieczni Piotra Tworka.

W porównaniu do zeszłotygodniowego, zremisowanego spotkania w Opolu, Tomasz Kafarski postanowił dokonać tylko jednej roszady. W miejsce zawieszonego za kartki Grzegorza Barana pojawił się Adrian Danek. O skuteczność w ataku ponownie miał zadbać tercet doświadczonych zawodników: Damian Chmiel, Mateusz Klichowicz i Maciej Małkowski. Piotr Tworek zdecydował się zaś na wystawienie dokładnie takiej samej jedenastki, co w wyjazdowym starciu z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. Początek zmagań odbywał się w typowo wczesnojesiennym klimacie; kilkanaście stopni powyżej zera i powoli zachodzące słońce, połączone ze światłem jupiterów.

Pierwsze minuty meczu stały pod znakiem walki w środku pola i dezorganizacji w grze po obu stronach. W 4 minucie po jednej z niewielu składnych akcji minimalnie na wysokości 5. metra przestrzelił Rybicki. Ponieważ na trybunach nie było zbyt wielu ludzi, to oddech ulgi nie był zbytnio słyszalny. Po chwili kontratak gospodarzy zakończył krótki rajd w pole karne i fatalne pudło Klichowicza, który próbował celować w bliższy, prawy słupek bramki. Rozczarowanie było jednak znacznie głośniejsze, a stężenie wulgaryzmów wśród kibiców spoza sektora F przekroczyło wszelką skalę. Z biegiem czasu coraz więcej z gry mieli goście. To oni konstruowali ataki, począwszy od własnej połowy. W 10. minucie mogło już być 0-1, ale po strzale z rzutu wolnego w wykonaniu Kiełba futbolówka „pocałowała” prawy słupek bramki.

W drugim kwadransie gry to Sandecja rozpoczęła korzystać ze stałych fragmentów gry bardzo często dyktowanych przez sędziego Urbana. Najpierw z 20. metra z rzutu wolnego w w środek bramki uderzył Małkowski, a po kilkudziesięciu sekundach Piter-Bučko pokusił się o ekwilibrystyczną próbę z pola bramkowego, którą z kłopotami wyłapał Lis. Poza tym można było mieć wrażenie, że za moment zawodnicy obu drużyn zniszczą niemal całą trawę w środku boiska, bo akcje niemal przez cały czas toczyły się w tym miejscu. Dopiero w 28 minucie Rybicki po raz drugi stanął przed szansą strzelenia bramki, ponownie nieskutecznie, bo dobrze ustawiony był Bielica, który ofiarnie wybił futbolówkę. Sympatycy „Biało-czarnych” wstrzymali oddech w 30 minucie. Wtedy właśnie urazu nabawił się Szufryn; działo się to, kiedy próbował kryć przeciwnika biegnącego w pole karne.

Na boisku przez większość czasu nie było ładu i składu, a zespoły liczyły głównie na akcje po błędach rywali. Przykładowo, w 36 minucie po jednym z nieporozumień w szeregach obronnych Warty o strzał zza pola karnego pokusił się Flis. Swój spektakl błędów i braku kontroli nad grą kontynuował główny arbiter meczu. Potrafił pogubić się podczas momentu kontrataku ze strony Sandecji po chaotycznym wybiciu piłki na aut przez Lisa. Kiedy gospodarze próbowali wybić piłkę, z niewiadomych przyczyn nie zauważył błędu rywali, którzy stali zbyt blisko i zablokowali wyrzut tak, aby futbolówka odbiła się od gracza gospodarzy. Gwizdy ze strony trybun zdawały się nie mieć końca, a i obecni na ławce rezerwowych mieli sporo pretensji do prowadzącego mecz.

Druga połowa meczu od początku wyglądała niczym wytrawna uczta dla największych trenerów światowego futbolu; zawodnicy pokazywali, jak w poprawny sposób rozpoczynać konstruowanie akcji, ale też jak je powstrzymywać. Dlatego też strzałów po obu stronach było jak na lekarstwo. W 55 minucie Jaroch wykorzystał moment nieuwagi swoich rywali i z okolic 20. metra przymierzył lewą nogą przy lewym, bliższym słupku, nie dając szans zaskoczonemu Bielicy. Po chwili dobrą centrę z lewej strony wykonał jeden z graczy Sandecji, ale Kun niezbyt dobrze przymierzył przy prawym słupku. Jeszcze pod koniec czwartego kwadransa gry prosto w bramkarza gospodarzy trafił Jakóbowski.

11 minut po bramce Chmiel faulował napastnika Warty w polu karnym, za co arbiter podyktował „jedenastkę”. Strzałem w lewy dolny róg bramki wykorzystał ją Janicki, mimo, że Bielica wyczuł zamiary strzelającego. Później gra wyraźnie się uspokoiła, a prowadzący zespół sprawiał wrażenie kontrolującego grę. Sporadycznie swoich szans próbowali gracze Sandecji. W 79 minucie o mocny strzał z dystansu pokusił się Flis, a Lis pewnie chwycił futbolówkę w swoje ręce. Podobnie do swojego kolegi z zespołu po chwili zachował się Małkowski. W ostatniej akcji podstawowego czasu gry szczęścia spróbował Rybicki, a po kilkudziesięciu sekundach Małkowski po podaniu z lewej strony po ziemi przymierzył przy prawym, bliższym słupku i strzelił gola honorowego.

Zawodnikom gospodarzy pozostaje jednak nie zwieszać głów i walczyć o awans do kolejnej rundy Pucharu Polski we wtorkowym pojedynku z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski.

Sandecja Nowy Sącz – Warta Poznań 1-2 (0-0)

Bramki: Maciej Małkowski 90+1′ – Gracjan Jaroch 55′, Robert Janicki 66′ (k).

Żółte kartki: Adrian Danek, Dawid Szufryn, Radosław Kanach – Jakub Kiełb, Michał Jakóbowski, Robert Janicki, Łukasz Trałka.

Sandecja (1-3-4-3): Daniel Bielica – Michal Piter-Bučko, Dawid Szufryn (33′ Adrian Basta), Marcin Flis – Dominik Kun, Radosław Kanach, Thiago, Adrian Danek (64′ Bartłomiej Dudzic) – Damian Chmiel (27′ Maciej Korzym), Mateusz Klichowicz, Maciej Małkowski.

Warta (4-5-1): Adrian Lis – Jakub Kiełb, Bartosz Kieliba, Aleks Ławniczak, Nikodem Fiedosewicz (73′ Sebastian Olszewski) – Mariusz Rybicki, Mateusz Kupczak, Łukasz Trałka, Robert Janicki (84′ Adrian Laskowski), Michał Jakóbowski – Gracjan Jaroch (76′ Krzysztof Kiklaisz).

Sędziował: Piotr Urban (Warszawa).

Widzów: 1478

fot. Jerzy Cebula (zdjęcie archiwalne)

Reklama