Krynicki przedsiębiorca Paweł Kukla zapisał się latem na Majka Day trochę z ciekawości, a trochę by się sprawdzić wśród innych kolarzy amatorów na 45-kilometrowej trasie. Nie spodziewał się, iż los sprawi, że znajdzie się w kilkuosobowej grupce szczęśliwców, którzy wylosują wspólny trening oraz udział w kolacji ze słynnym polskim kolarzem. Przy okazji Kukla ponownie odkrył zbawienne skutki jazdy na rowerze, nawet jeśli do kolarstwa wróci się po pięćdziesiątce.

– Leżałem sobie zrelaksowany na kozetce u masażysty, a on pyta czy się cieszę, że pojadę na trening z Rafałem Majką? Zatkało mnie, bo nic nie wiedziałem, że zostałem wylosowany, a maser to już widział na Facebooku – wspomina Paweł Kukla, rocznik 1964.

Pojechać z Majką, który najszybciej wspina się na alpejskie przełęcze, jak równy z równym – to jest coś! Ostatecznie na trening pojechali we czwórkę, w tym syn Pawła Kukli – Janusz, który wskoczył na zwolnione przypadkiem miejsce. Kręcili przez Czarny Potok, Powroźnik, Tylicz, Mochnaczkę, Jakubik i powrót do Krynicy. Kręcili niespiesznie 27 km/h, czyli w tempie pozwalającym porozmawiać w czasie jazdy.

– To był bardzo przyjemny trening, a w zasadzie blisko 50-kilometrowa przejażdżka, w której chodziło bardziej o towarzyską pogawędkę niż treningowy efekt – opowiada Paweł Kukla. – Każdy mógł porozmawiać z Rafałem o tym, co go najbardziej interesuje. Np. mój syn, który pracuje w Niemczech w firmie Continental interesował się sprawami rowerowych opon, tym bardziej, że ten producent właśnie podpisał umowę partnerską z Tour de France. Mnie bardziej interesował, nazwijmy to, wpływ treningu kolarskiego na skuteczną redukcję wagi, a Rafał jest specjalistą w takich sprawach, więc jego podpowiedzi były dla mnie bezcenne. Poza tym, to bardzo miły, grzeczny i poukładany facet. Bez cienia gwiazdorstwa i dystansu, o jaki można by podejrzewać zwycięzcę etapów
na wielkich tourach i medalistę olimpijskiego. Potem (…)

Przeczytaj więcej w „Dobrym Tygodniku Sądeckim”: