Transport. Już wpychają się do nas Chińczycy

Transport. Już wpychają się do nas Chińczycy

Rozmowa z Piotrem Litwińskim, przewodniczącym Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego, właścicielem firmy Litwiński w Tęgoborzu

– Coraz więcej przedsiębiorców głośno mówi, że pandemia i obostrzenia z nią związane bardziej niż na naszym zdrowiu odbijają się na gospodarce. Ludzie tracą prace, wyprzedają majątki, bywa, że z dnia na dzień stają się bankrutami. Czy branża transportowa, mówiąc kolokwialnie, też jedzie już na oparach?

– Branżę transportową trzeba podzielić na dwa rodzaje transportu: przewóz rzeczy i przewóz osób. Przewóz osób z kolei też trzeba podzielić na: publiczny i turystyczny. Ten ostatni leży już na łopatkach. Publiczny jeszcze jakieś zlecenia ma, ale pojazdy nie mogą być w pełni wykorzystane. W autobusach jest 40-procentowe obłożenie, bo trzeba zachować odległości między pasażerami. Przedsiębiorcy prosili nas o pomoc. Udało się umówić dla nich spotkanie u prezydenta, aby mogli przedstawić problemy branży. I co? Wpisano ich do tej ogólnej pomocy. Ale jaka to pomoc, jeśli ktoś ma 200 autobusów w leasingu? Jeden autobus to przecież koszt 1,2 miliona złotych.

– Pan prowadzi transport międzynarodowy, związany z przewozem towarów. Ta gałąź radzi sobie chyba nieźle?

– Na transporcie międzynarodowym w 2020 roku można było nawet zarobić. I to nieźle. Tylko jak tu zarobić, kiedy kierowcy zaczęli odmawiać wyjazdów? Działam na południu Polski, a więc siłą rzeczy wybieram obsługę rynku na południu Europy, m.in. Włochy, Hiszpanię. Wszyscy jednak wiemy, jaka panowała sytuacja w kwietniu ubiegłego roku w tych krajach. W telewizji pokazywali ciężarówki z trumnami. Jedni kierowcy w tym czasie uznali więc, że w kabinie samochodu ciężarowego będą mogli czuć się bezpiecznie, jak na kwarantannie, inni byli przerażeni i nie chcieli wyjeżdżać z Polski. Jeśli któryś zmienił zdanie, to za chwile dzwonił, że jednak żona zabrania. Dziś już nikt nie pamięta, jakie kłody musieliśmy pokonywać, by kierowcy mogli wykonywać swoją pracę. W pewnym momencie wydano rozporządzenie, że wszyscy, którzy wracają z zagranicy, muszą odbyć kwarantannę. Wszyscy, a zatem również kierowcy. Ile krwi napsuliśmy sobie, walcząc o to, żeby kierowców ten nakaz nie obowiązywał. Albo sprawa maseczek. Wie pani, ile kierowcy musieli płacić we Włoszech za maseczki?

– Ile? (…)

To tylko fragment tekstu. Całość przeczytasz bezpłatnie w „Dobrym Tygodniku Sądeckim” – wydaniu MOTOPASJA:

WYBORY 2024

REPERTUAR KINA SOKÓŁ

Reklama