16 maja kibice piłki nożnej na całym świecie wstrzymali oddech. Tego dnia nastąpił szumnie zapowiadany i niezwykle mocno wyczekiwany powrót rozgrywek 1. i 2. Bundesligi. Niemcy skrupulatnie przygotowywali się do wznowienia sezonu, a choć ich droga do sukcesu nie była usłana różami, to dopięli swego. I mogą stanowić wzór dla pozostałych państw gotowych podjąć walkę o “nową normalność”.
Kwietniowe, dobiegające z Niemiec głosy o powrocie do rywalizacji po weekendzie majowym traktowano raczej z przymrużeniem oka. Pandemia nie ustępowała, media informowały, że gwiazdor Juventusu Paulo Dybala od tygodni walczy z koronawirusem, a Holendrzy i Francuzi podjęli decyzję o zakończeniu sezonu. Tymczasem nasi zachodni sąsiedzi podeszli do tematu z ogromnym profesjonalizmem i udowodnili, że naprawdę można przygotować się do wznowienia zmagań w dwóch najwyższych ligach. Wprawdzie pierwszy gwizdek wybrzmiał w połowie miesiąca, bo 16 maja, a po drodze nie brakowało różnych wyzwań i przeszkód, ale najważniejsze, że poważny futbol powrócił.
Krnąbry Kalou i czerwień na start
Zanim osiem drużyn 2. Bundesligi zainaugurowało post-wirusową serię gier, nie obyło się bez problemów. Kilkanaście dni wcześniej wybuchła afera po filmiku nagranym przez Salomona Kalou, piłkarza Herthy Berlin. Były gracz Chelsea na żywo relacjonował jak… wraz z kolegami niekoniecznie stosuje się do dopiero co ogłoszonych zasad funkcjonowania piłkarskich drużyn w dobie pandemii. Krnąbrny i – trzeba przyznać – niezbyt rozgarnięty zawodnik został zawieszony przez swój klub, a przeciwnicy szybkiego powrotu rozgrywek mieli w ręce niepodważalny argument, że szumna, restrykcyjna izolacja to fikcja.
Reguł nie trzymał się też, i to chwilę przed osławionym 16 maja, trener Augsburga. Heiko Herrlich zignorował wytyczne, by… kupić w sklepie pastę do zębów. A przynajmniej tak uważał. W międzyczasie na dwa tygodnie kwarantanny zostali odesłani gracze Dynama Drezno, gdzie wykryto rzutem na taśmę kilka nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Niemcy stąpali po cienkim lodzie, ale w końcu dopięli swego. Punktualnie o 13:00 wielu osobom spadł kamień z serca. Ruszyły cztery spotkania na bezpośrednim zapleczu pierwszej ligi. Powiewem… normalności była błyskawiczna czerwona kartka przyznana zawodnikowi Sandhausen. Dennis Diekmeier wyleciał z boiska już po czterech minutach gry. Może uznał, że za wcześnie na powrót?
U “Lewego” bez zmian
Kilkadziesiąt minut po próbie generalnej, jaką były sprawnie przeprowadzone wspomniane mecze na drugim szczeblu, wystartowała Bundesliga. Niektórzy ruszyli z bloków startowych z przytupem, jak na przykład Borussia Dortmund. Wicelider tabeli, z Łukaszem Piszczkiem w roli kapitana zespołu, znokautował 4:0 na własnym boisku Schalke w słynnych Derbach Westfalii. Znów zapachniało normalnością, bo do siatki trafił niesamowity w tym sezonie Erling Haaland. Kolejnym przejawem tego, że wreszcie futbol można postawić ponad wirusem, były… interwencje systemu VAR. Wszystkich arbitrów odpowiedzialnych za wideoweryfikację umieszczono w Kolonii i stamtąd nadzorowali oni przebieg spotkań. Mieli ręce pełne roboty, bo anulowano m.in. bramki Augsburga (1:2 z Wolfsburgiem) czy – w ostatniej minucie meczu z Lipskiem (1:1) – Freiburga.
Krzysztof Piątek niespodziewanie rozpoczął mecz na ławce rezerwowych i pojawił się na ostatnie kilkanaście minut meczu z Hoffenheim (3:0). Polscy kibice mieli jednak z czego się cieszyć, bo na pełne obroty wrócił Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji Polski nie grał bezpośrednio przed pandemią z powodu kontuzji, a 16 maja szybko wpisał się na listę strzelców. Gwiazdor Bayernu pokonał z rzutu karnego… Rafała Gikiewicza, a Bawarczycy spokojnie ograli Union Berlin (2:0) i umocnili się na pozycji lidera Bundesligi. Wygrały też inne zespoły z czołówki: Bayer Leverkusen triumfował we wyjazdowym starciu z Werderem Brema (4:1), a Gladbach przywiozło trzy punktu z Frankfurtu (3:1 z Eintrachtem). Emocji nie brakowało też w Kolonii (ale na boisku, nie tylko w wozach VAR), bo Koeln zremisowało po szalonym meczu 2:2 z Mainz. Bez goli zakończyło się tylko starcie w Duesseldorfie, gdzie Fortuna podzieliła się punktami z Paderborn.
Liga Mistrzów czeka!
W maju miało też miejsce inne ciekawe wydarzenie. Przed kamerami francuskiej telewizji wygadał się prezydent Olympique Lyon, Jean-Michel Aulas. Sternik klubu z Ligue 1 wyjawił, że Liga Mistrzów powróci w sierpniu, bowiem na 7 dzień tego miesiąca zaplanowano mecz jego drużyny z Juventusem Turyn. UEFA chce rozegrać kilkanaście spotkań Champions League w przeciągu dwóch-trzech tygodni. Zanim jednak będziemy emocjonować się powrotem najlepszych rozgrywek na kontynencie, można skupić się na ligach krajowych, których szczegółowe wyniki i statystyki dostępne są choćby na stronach legalnych polskich bukmacherów. Legalni bukmacherzy legitymujący się odpowiednią licencją na oferowanie zakładów wzajemnych mają szeroką ofertę zakładów na post-wirusową rzeczywistość futbolową. I nie tylko na rozgrywki najbardziej interesujące kibica, a więc Bundesligę z Robertem Lewandowskim, który pewnie zmierza po koronę króla strzelców. Może uda mu się dobić do 40 goli?