– Niedawno sporo zamieszania zrobiły wyniki badań na przeciwciała przeprowadzone w firmie Newag. Ponad 50 procent pracowników przechorowało Covid-19. Wygląda na to, że duża część z nas jest już ozdrowieńcami. Zbyt daleko idący wniosek?

– Trochę tak, bo cały czas ryzyko istnieje i ciągle jesteśmy zagrożeni. 50 procent ozdrowieńców, to jeszcze nie jest taka ilość, która gwarantuje nam bezpieczeństwo populacyjne.

– Czy przebadania grupa pracowników Newagu – blisko 1500 osób – była reprezentatywną próbą społeczną?

– Można przyjąć, że tak. Na pewno jest bardziej reprezentatywna niż badania, które ja bym zrobił wśród pacjentów, jacy się zgłaszają do naszego laboratorium. Dlaczego? Ponieważ do mnie trafiają osoby, które podejrzewają, że przechorowały Covid, albo tacy, którzy w trosce o własne zdrowie chcąc sprawdzić, czy chorowały. Grupa, jaką stanowią pracownicy jednej firmy, jest już bardziej uniwersalna. To są osoby w różnym przedziale wiekowym, z różnych środowisk, z różnych miejscowości. Dla nich jedyną cechą wspólną jest tylko miejsce pracy. I na dodatek nie wszyscy podejrzewali, że byli zakażeni.

– Niemal rok temu ktoś powiedział, że musi się zarazić 75 procent społeczeństwa, byśmy nabrali odporności zbiorowej. Wówczas takie opinie bulwersowały, teraz wiemy, że to były przemyślane prognozy.– Właśnie tak. Mamy szczepionkę, więc osiągnięcie tych 75 procent zakażonych czy raczej odpornych na wirusa nie wiąże się z takimi ryzykami, jakie mieliśmy we wrześniu, październiku czy w listopadzie.

– Mówiliśmy o badaniach przeprowadzonych w Newagu, ale w wielu innych firmach zrobiono również badania i w niektórych odsetek osób z przeciwciałami jest jeszcze wyższy, bo ponad 60 procent. Zauważa Pan taką tendencję? (…)

To tylko fragment rozmowy. Całość w specjalnym wydaniu DTS Zdrowie: