Śmieciowe instrumenty dają świetną zabawę

Śmieciowe instrumenty dają świetną zabawę

             – Jesteśmy pozytywnymi wariatami, pokazujemy, że mamy dystans do siebie i rzeczywistości. Potrafimy się śmiać z siebie. A instrumenty odzwierciedlają naszą osobowość – mówi Kamil Kędzierski z Nowego Sącza, członek zespołu Recycling Band. Zespół gra na instrumentach, powstałych z odpadów znalezionych na składowiskach śmieci czy złomowiskach. Sądeczanin jest ich głównym projektantem i konstruktorem. Instrumenty powstają z przedmiotów codziennego użytku, z puszek, wiader, drzwi, listew progowych, butelek po wodzie mineralnej czy choćby części rowerowych.

Przygoda z muzyką zaczęła się od 19-litrowej butli po wodzie mineralnej. Kamil Kędzierski jako instruktor i miłośnik grania na gitarze postanowił zrobić sobie własny instrument muzyczny. Głównie z powodu braku funduszy na jego zakup. I tak powstała butlogitara. Teraz instrumenty zbudowane z butli to znak rozpoznawczy zespołu.

Sądeczanin swój „śmieciowy” sprzęt wykorzystał za granicą. Grał z dwoma kolegami na ulicy, w tym z Piotrem Bolanowskim z Nowego Sącza, który obecnie jest producentem zespołu. Grali na trzech instrumentach: butlogitarze, butlobasie i perkaszynie, czyli elemencie instrumentu perkusyjnego. Pojawiło się zainteresowanie tego rodzaju wykonaniem muzycznym, zaczęto ich zapraszać do klubów. I tak zrodził się pomysł na założenie zespołu. Finalnie powstał w Krakowie w 2011 roku. I z czasem zaczęły się pojawiać kolejne instrumenty z odpadów.

Drzwi, szafa i butle…

Kamil Kędzierski jest najbardziej dumny z klawiszona, nad którym pracował dziewięć miesięcy.  To czterooktawowy instrument klawiszowy podobny do klawesynu. Wykonał go podczas studiów na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, w kawalerce na szóstym piętrze bloku. Niemal całe mieszkanie zamieniło się wtedy na warsztat.

– To było dla mnie ogromne wyzwanie. Trzeba było zrobić 49 klawiszy, z których każdy musiał się składać z ruchomych części. Struna jest szarpana, a nie uderzana, jak to bywa zazwyczaj. Do instrumentu użyłem drzwi mieszkalnych, część szafy, cztery 19-litrowe butle połączone w jedną całość – sklejone, zgrzane. Wtedy używało się prostych narzędzi. Było głośne łupanie, sąsiedzi nie byli chyba wtedy zbytnio zadowoleni. Całość kosztowała 30 złotych. Jedynym zakupem były listwy podłogowe – wspomina konstruktor.

Ze szlifierką do Kuwejtu

            Niektóre instrumenty powstawały zupełnie spontanicznie. Tak było na przykład podczas wyjazdu do Kuwejtu. Okazało się, że ze względu na duży rozmiar, nie można było przewieźć samolotem butlobasu. Muzycy spakowali więc m.in. wiertarki, szlifierkę, wiertła, aby na miejscu zrobić inny instrument dla basisty. Przewożenie tego typu sprzętów spotkało się na lotnisku ze zdziwieniem celników. Ostatecznie zespół przepuszczono. Przed rozpoczęciem koncertów w Kuwejcie odwiedzili place budowy. Znaleźli deskę, butlę i w łazience hotelowej, do późnych godzin nocnych, budowali nowy instrument, ukulele basowe. Rano odbyły się pierwsze próby dźwiękowe. I się udało.  Podczas półtoratygodniowej trasy po Kuwejcie nic się nie rozpadło, mimo że grali nawet trzy koncerty dziennie.

„Śmieciowe” instrumenty potrafiły jednak czasem zaskoczyć. Nie można było uniknąć zabawnych incydentów. Podczas pierwszego koncertu w Krakowie rozpadła się perkusja.

Powstała w dwa dni, więc miała takie prawo. Nie przerwaliśmy jednak koncertu, tylko pozbieraliśmy części. Wszystko było żywe i dynamicznie. Występ się finalnie spodobał, osiągnęliśmy zamierzony efekt – opowiada Kamil Kędzierski.

            Warsztat czyni mistrza. Zespół cały czas pracuje nad solidnością wykonania tak, aby instrumenty nie rozsypały się podczas transportu czy koncertów. Teraz postawili na profesjonalne maszyny, na przykład frezarki, które pomagają w tym, aby sprzęty muzyczne były bardziej dopracowane.

Promocja dbania o środowisko

Praktycznie wszystkie instrumenty pochodzą z różnych wysypisk, złomowisk. W ten sposób grupa promuje też o dbanie o środowisko.

Pokazujemy możliwość rozwiązania tego problemu, choć nie był to początkowo nasz cel. Podczas koncertów jednak zwracamy uwagę na segregację i przetwarzanie odpadów – podkreśla Kamil Kędzierski.

To, co wyróżnia zespół, to nie tylko odpady, ale też wokalista, niewidomy od urodzenia. Grzegorz Dowgiałło jest absolwentem Akademii Muzycznej. Multiinstrumentalista gra na gitarze, klawiszach, perkusji. Słuch jest jego oczami. Ma słuch absolutny, bez większego namysłu, potrafi powiedzieć, jaki to jest dźwięk.

Recycling Band nie ma aspiracji, aby zbliżyć się do oryginalnego brzmienia, ale ważna jest prostota montażu na scenie. Chodzi o to, aby próba trwała maksymalnie pół godziny a nie kilka godzin. „Śmieciowe” instrumenty muszą być też podpięte do udźwiękowienia, tak jak instrumenty oryginalne. I to się zawsze udaje.

– Lubimy obserwować zaskoczenie publiczności. Pierwszy numer mamy dosyć mocny, aby przekonać do siebie i rozwiać wszelkie wątpliwości – tłumaczy Kamil Kędzierski. – Muzyka ma bronić się sama – dodaje.

Nieperfekcyjne brzmienie jak ich natura

W Polsce to wciąż jedyny profesjonalny zespół, który gra na „śmieciowych” instrumentach. Większość członków zespołu to zawodowi muzycy. Grupa ma całą sekcję rytmiczną i potrafi dać półtoragodzinny koncert na dużej scenie. Potrafi zagrać wszystko, choć stara się tworzyć swoją autorską muzykę. Głównie dance, electro house, funky czy jazz.

            Nawet jak są pewne niedoskonałości naszych instrumentów, to traktujemy to jako plus. To nieperfekcyjne brzmienie, które bardzo lubimy, też trochę oddaje naszą naturę. Najważniejsze, że jesteśmy ze sobą, dobrze się bawimy, nawet jak nam nie wychodzi, to tym bardziej jest nam do śmiechu – dodaje Piotr Bolanowski.

Obecnie zespół pracuje nad swoją płytą. Cztery numery są już gotowe, reszta jest w trakcie realizacji. W przeciągu miesiąca ma pojawić się nowy teledysk.

Cieszy nas zarówno słuchanie pierwszych dźwięków nowych instrumentów jak i koncertowanie. Muzyka to ważna część naszego życia. Gdyby nie było takiego przekonania w nas, to wszystko co robimy, nie miałoby większego sensu – podsumowuje Kamil Kędzierski.

W ostatnim czasie powstało zupełnie nowe instrumentarium. Muzycy od zera wykonali między innymi ButloBas5. To gitara basowa pięciostrunowa, w pełni wykonana z surowców wtórnych. Drewniany gryf powstał ze starych mebli. Pudło rezonansowe z uszkodzonej w transporcie 19-litrowej butli po wodzie mineralnej, która dla łatwiejszego komfortu gry została przecięta przez pół. Do naciągnięcia strun posłużyły śruby M10 z przyspawanymi nakrętkami dla łatwiejszej regulacji i wywierconymi otworami na przewleczenie struny. Cały układ został zmontowany wykorzystaniem w 70 proc. podzespołów ze starych sprzętów elektronicznych.

Podobnie powstała butlogitara. Dla jeszcze większego komfortu gry, oprócz przeciętej w połowie butli 19 litrowej zdecydowano się wyciąć dodatkowe miejsce pod rękę, aby ułatwić dojście do wysokich progów (gitara leworęczna). Praca nad każdą z gitar nowszej generacji trwała około 2-3 tygodnie. Kosztowały razem w sumie 60 złotych.

Powstała też odpadowa perkusja. Wyglądem przypomina swoją poprzedniczkę, ponieważ podobnie została wykorzystana drewniana rama wykonana w 70 proc. z kawałków mocowań starych łóżek i szaf. Nowością są zamontowane 3 tomy, które zostały kolejno wykonane z kawałka rynny, puszki po ogórkach, plastikowego wiadra. Werbel stanowi plastikowe wiadro, na które zostały naciągnięte stare membrany oraz sprężyny. Bęben centralny to 50-litrowy kosz na liście. Jako talerze służą blaszane arkusze różniej grubości, odpowiednio pocięte i powyginane dla uzyskania odpowiedniej barwy. Maszynka do stopy to połączenie drutów gwintowanych, starego metalowego schodka, zawiasa z mebli, zębatki oraz łańcucha rowerowego oraz tłuczka do ziemniaków. Instrument kosztował w sumie blisko 50 złotych. Jego budowa trwała około 2 tygodnie.

Powstał też między innymi tubafon składający się z około 50 rur kanalizacyjnych PCV oraz drewnianej ramy.

Tubafon został wykorzystany przez Krzysztofa Pendereckiego w kompozycji „Siedem Bram Jerozolimy”. Tylko u nas mechanizm uderzania jest od góry w płaszczyźnie poziomej a u Pendereckiego było odwrotnie. Im krótsza rura, tym wyższy dźwięk – wyjaśnia członek zespołu Recycling Band Piotr Bolanowski.

Wśród nowych instrumentów jest też między innymi ReClavier, rodzaj instrumentu klawiszowego. Klawisze zostały wykonane z listew podłogowych. Wszelkie mocowania i mechanizm klawiszy to kombinacja odpowiednio powyginanych i połączonych ze sobą blaszek ze starych metalowych arkuszy, wkrętów, śrubek i gumek. Powstały też pralko-bębny. W sumie od początku działalności grupy do tej pory zbudowano ponad 50 instrumentów. Ich trwałość to około 9 lat.

Reklama