Sandecja gorsza od „Górali”

Sandecja gorsza od „Górali”

Sądeczanie stracili punkty po dwóch stałych fragmentach gry. Podopieczni Tomasza Kafarskiego zagrali w niedzielne popołudnie w wyjazdowym meczu przeciwko Podbeskidziu Bielsko-Biała. Po 90 minutach zmagań z kompletu „oczek” mogli cieszyć się gospodarze, którzy zdołali odrobić straty po straconej bramce w pierwszej połowie meczu.

Szkoleniowiec ekipy z Nowego Sącza postanowił dokonać kilku kluczowych roszad. Z powodu zawieszenia za nadmiar żółtych kartek nie mogli wystąpić Michal Piter-Bučko i Maciej Małkowski. Po kontuzji do pierwszego składu powrócił Marcin Flis, pauzującego Słowaka zastąpił Tadeusz Socha, zaś swoją szansę gry od początku spotkania ponownie dostał Maciej Korzym. Trener gospodarzy, Krzysztof Brede postanowił wprowadzić w życie zasadę, że zwycięskiego składu się nie zmienia i postawił dokładnie na tych samych piłkarzy, którzy w zeszłym tygodniu pokonali 2-0 Odrę Opole.

Jak na spotkanie z prawdziwymi „Góralami” przystało, obie ekipy weszły na boisko, kiedy ze stadionowych głośników pobrzmiewał temat z kultowego serialu telewizyjnego „Janosik”. Po pierwszym gwizdku Pawła Pskita lepsze wrażenie sprawiała drużyna gospodarzy, która starała się kontrolować grę i budowała ataki pozycyjne. W 5 minucie niezbyt dobrą postawę w obronie sądeczan mógł wykorzystać Danielak; po podaniu z prawego skrzydła na pole karne uderzył z woleja obok lewego słupka. Ogromnym mankamentem gości było regularne pozwalanie przeciwnikom na wykonywanie groźnych dośrodkowań, przy których brakowało wyłącznie lepszego ustawienia zawodnika atakującego, by zmusić Bielicę do wysiłku.

W drugim kwadransie hartem ducha wykazał się Ogorzały, który po kontakcie z Bashlaiem nabawił się urazu głowy i mimo kilkukrotnego schodzenia z boiska próbował grać. Ostatecznie musiał się poddać, bo dolegliwości okazały się znacznie bardziej groźne, niż wszystko wyglądało z perspektywy trybun; prawdopodobnie dostał wstrząśnienia mózgu. W międzyczasie drugą szansę na zdobycie bramki miał Danielak, który po zagraniu od Jarocha musnął futbolówkę, którą zablokował jeden z obrońców. Po chwili jednak to goście cieszyli się z bramki; Walski zagrał piłkę na prawą stronę do Klichowicza, ten podał w pole karne do Chmiela, który przedłużył centrę do Korzyma, a napastnik z numerem 20 wpakował futbolówkę niemal do pustej bramki z kilku metrów.

W kolejnych minutach gra wyraźnie się zaostrzyła, a jej obraz ponownie był na korzyść „Górali”, którzy szukali wyrównania za wszelką cenę. Sądeczanie wyglądali na skoszarowanych na własnej połowie i różnymi sposobami próbujących zapobiegać próbom strzałów. Zabójczy dla nich był jednak rzut wolny w wykonaniu Sierpiny z 20 metrów; piłka podkręcona lewą nogą wylądowała w siatce przy prawym słupku bramki strzeżonej przez Bielicę. Trafienie niczym lustrzane odbicie najlepszych prób Davida Beckhama z czasów świetności w Manchesterze United i Realu Madryt. W doliczonym czasie gry Bielica musiał interweniować po próbie mocnego strzału Figiela z 25. metra. Do przerwy wynik już się nie zmienił.

Drugą część meczu zaczęła się bardzo dobrą okazją Podbeskidzia; Rakowski zagrał z 25. metra do Roginicia, ten zaś podrzucił w polu karnym futbolówkę do Sierpiny, który strzałem przy lewym słupku zmusił Bielicę do interwencji. Po chwili swoje umiejętności dryblerskie pokazał Thiago; po minięciu czterech zawodników wpadł na 16 metr, a tam nie udało mu się kopnąć piłki w kierunku bramki, ponieważ zamachnął się. Podobnie, jak pod koniec pierwszej połowy, obie ekipy nie szczędziły sobie agresywnych zagrań. Można powiedzieć, że mieliśmy do czynienia z typowym meczem walki. W 59 minucie mogło być 2-1 dla bielszczan; Roginic zagrał z prawego skrzydła podał po ziemi do Sierpiny, zaś jego uderzenie w kierunku bramki ofiarnie wybił Socha. Ostatecznie „Górale” objęli prowadzenie chwilę później; po wrzutce z rzutu rożnego piłkę do siatki głową wpakował Jaroch, a próba wybicia jej przez Chmiela nie powiodła się.

Podopieczni Krzysztofa Brede nadal groźnie atakowali i przebywali głównie na połowie rywali. Trzykrotnie groźnymi próbami zza pola karnego popisał się Sieracki; dwa razy dobrze bronił Bielica, za trzecim minimalnie chybił. Później gra po obu stronach zrobiła się nieco spokojniejsza, choć coraz więcej do powiedzenia mieli zawodnicy Sandecji. Mimo to, gospodarzom ponownie udało się znaleźć sposób na pokonanie bramkarza „Biało-czarnych”; Danielak popędził prawą stroną boiska, wpadł w pole karne i uderzył po ziemi przy dalszym słupku. Radość z bramki była równie piękna, co drybling, bo kibice mogli oglądać efektowne salto. Do ostatniego gwizdka sędziego goście próbowali jeszcze odrobić choćby część strat, ale ostatecznie sztuka ta nie powiodła się, przez co wracają do Nowego Sącza bez punktów.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Sandecja Nowy Sącz 3-1 (1-1)

Bramki: Łukasz Sierpina 41′, Bartosz Jaroch 60′, Karol Danielak 78′ – Maciej Korzym 30′

Żółte kartki: Dmytro Bashlai- Thiago, Mateusz Klichowicz.

Podbeskidzie: Martin Polaček – Bartosz Jaroch, Dmytro Bashlai, Kornel Osyra, Filip Modelski – Karol Danielak (90′ Filip Laskowski), Konrad Sieracki (76′ Mateusz Sopoćko), Rafał Figiel, Adrian Rakowski (66′ Desley Ubbink), Łukasz Sierpina – Marko Roginić.

Sandecja: Daniel Bielica – Tadeusz Socha, Dawid Szufryn, Marcin Flis – Miłosz Kałahur, Radosław Kanach, Thiago, Damian Chmiel – Kamil Ogorzały (29′ Michał Walski), Mateusz Klichowicz (69′ Mariusz Gabrych), Maciej Korzym (86′ Bartłomiej Dudzic).

Sędziował: Paweł Pskit (Łódź).

Fot. Jerzy Cebula (zdjęcie archiwalne)

Reklama