Runął jak budowa z klocków

Runął jak budowa z klocków

Wielki, żelazny, most kolejowy, wsparty na betonowych filarach, wydawał się konstrukcją bardzo trwałą, wręcz niezniszczalną. A jednak, dziesięć lat temu, dokładnie 6 czerwca w nocy runął pod naporem wezbranych wód Popradu.

Nic nie zapowiadało takiego dramatu. Owszem Poprad, Dunajec czy Kamienica niosły ogromne wody, wręcz powodziowe, ale stalowe czy betonowe mosty, które były nad nimi wydawały się nie do ruszenia. A jednak!
Nieszczęście zaczęło się od podmywania środkowego przęsła. To wtedy cała konstrukcja zaczęła się chwiać by po kilku godzinach runąć. Jak mówił jeden ze starych kolejarzy, dla którego PKP było nie tylko zakładem pracy, ale częścią życia, takie wody, jak ta która porwała most, przed wielu laty też były. Wtedy, żeby przeprawa się ostała na most wtaczano pociąg z wagonami towarowymi wypełniony żwirem czy węglem. Całość tak obciążało most, że tan ani drgnął pod naporem wody. Dlaczego wtedy tego nie zrobiono?
Jak wielka była siła wody przed 10 laty widać na zdjęciach. Nie tylko przewrócony stalowy most, którego przęsła zostały przeniesione kilkadziesiąt metrów dalej. Z podkładów połączonych szynami powstał płot, zniszczona została cała infrastruktura techniczna.
Szkody były duże, jednak najważniejsze było to, że na wiele miesięcy zostało przerwane połączenie kolejowe – towarowe ze Słowacją, jedyne w Polsce. Warto wiedzieć, że ta trasa to najkrótszy trakt komunikacyjny koleją na Bałkany, jednym słowem strategiczny.
Dziś niewiele osób pamięta tamte powodzie, osuwiska i ludzkie dramaty. A jak pokazuje życie nieszczęście może przyjść w każdej chwili. Warto o tym pamiętać, kiedy martwimy się suszami!

Reklama