Różowym atramentem. Spróbujmy cieszyć się szczęściem obcego

Różowym atramentem. Spróbujmy cieszyć się szczęściem obcego

Nie lubię oglądać telewizji. Z niewielkimi wyjątkami, do których należy program kanału Polsat
zatytułowany „Nasz nowy dom”. Nie oglądam go jedynie dla płytkich wzruszeń, jakich dostarczają
łzy ludzi ciężko doświadczonych przez życie, do których po raz pierwszy uśmiechnął się los, bo ich
rudera bez wody i ubikacji zmienia się, dzięki ekipie remontowej Polsatu, w ciepły, miły dla oka
dom z wszelkimi wygodami. Lubię patrzeć jak dokonują się te zmiany. Spektakularny efekt udaje
się osiągnąć w ciągu pięciu dni, bo taka jest formuła programu. Wcześniej sytuacja bytowa rodzin
jest dokładnie analizowana. Jeśli nieruchomość ma nieuregulowane prawo własności, albo
przeprowadzenie remontu w pięć dni nie jest możliwe, telewizja nie podejmuje się jego realizacji.
Nim ekipa budowlana wkroczy do nieruchomości, gotowe są wszystkie zezwolenia, w przeciwnym
wypadku, przez biurokrację, nie udałoby się dotrzymać terminu.
Krytycy programu „Nasz nowy dom” (a tych w internecie nie brakuje) (…)

Cały felieton w najnowszym DTS Wolna Sobota

Reklama