Remis Sandecji z Bruk-Bet Termalicą

Remis Sandecji z Bruk-Bet Termalicą

„Biało-czarni” zakończyli małe derby Małopolski z jednym punktem. W ciepły listopadowy wieczór ekipa Sandecji mierzyła się z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. Po ponad 90 minutach, błędach sędziowskich i gorącej atmosferze na boisku padł dokładnie taki sam wynik, jak w rywalizacji rezerw obu zespołów kilka dni wcześniej.

Szkoleniowiec gospodarzy, Tomasz Kafarski postanowił zastosować piłkarską regułę mówiącą o tym, że zwycięskiego składu się nie zmienia. W związku z tym na boisko wybiegła dokładnie taka sama jedenastka, co w zeszłotygodniowym pojedynku przeciwko Olimpii Grudziądz. O roszadach możemy za to mówić w szeregach zespołu gości. Po zwolnieniu w środę Piotra Mandrysza, ekipę przejął tymczasowo Waldemar Piątek. Zdecydował na wykonanie kilku zmian w kadrze ze starcia z Odrą Opole; od pierwszych minut zmagania zaczęli m.in. Marcin Wasielewski, Artem Putivtsev i Ernest Terpiłowski. Na ławce zasiadł były zawodnik Sandecji, Przemysław Szarek, a z powodu zawieszenia za nadmiar kartek i wyjazd na mecze reprezentacji w Nowym Sączu nie pojawił się najskuteczniejszy napastnik „Słoni”, Vladislavs Gutkovskis.

Spotkanie od pierwszych minut nie należało do najbardziej ekscytujących; piłka rzadko opuszczała środkową strefę boiska, a jeśli jakaś próba doszła do skutku, to nie wywołała zbyt dużej ekscytacji. W 6 minucie Dybowski pewnie wyłapał strzał z wysokości 18 metra w wykonaniu Małkowskiego. Wraz z upływem czasu zdawało się, że coraz więcej do powiedzenia mają gospodarze, którzy znacznie częściej zaczęli przebywać na połowie swoich przeciwników. 480 sekund po opisanym wcześniej ataku sporo zagrożenia padł pierwszy gol; po dośrodkowaniu z rzutu rożnego z prawego narożnika i chaotycznej próbie wybicia futbolówki za pole karne dopadł do niej Korzym. Napastnik z numerem 20 przymierzył w okienko dalszego, prawego słupka bramki, powodując ekscytację fanów zgromadzonych przy Kilińskiego 47. Był to jeden z kilku momentów, kiedy głośna grupa „Nielicznych Fanatycznych” z Niecieczy nie była choć odrobinę słyszalna z poziomu sektora prasowego.

Drugi kwadrans zaczął się od wykluczenia Macieja Małkowskiego. Arbiter liniowy podpowiedział na słuchawkę głównemu, Tomaszowi Wajdzie, że skrzydłowy Sandecji uderzył poza grą jednego z zawodników gości. Na boisku zrodziło się spore zamieszanie, w którym udział brali zarówno piłkarze, jak i obecni na ławkach obu zespołów członkowie sztabu szkoleniowego. Takie zachowanie sędziego z Żywca spowodowało, że na trybunach rozległo się morze gwizdów, oraz przyśpiewek w stronę PZPN, ponieważ nie zgadzali się z decyzją trójki sędziowskiej. Czy słusznie? O tym będzie można powiedzieć po obejrzeniu co najmniej kilku powtórek. Później do ataku ruszyli goście, a wyrównanie efektownymi nożycami dałby Wlazło, gdyby tylko przy prawym słupku bramki nie było żadnego z defensorów „Biało-czarnych”. Po chwili pomocnik z numerem 4 ponownie pokusił się o strzał, tym razem dobrą interwencją popisał się Bielica. W 27 minucie było już jednak 2-0; Korzym rozpoczął kontratak, po czym podał na lewo do Gabrycha, ten minął kilku zawodników i strzelił po ziemi przy dalszym słupku nie dając szans Dybowskiemu.

Trzeci kwadrans meczu obfitował w masę emocji; w 34 minucie bliski zdobycia trzeciego gola dla „Biało-czarnych” był Thiago; podobnie do Gabrycha pobiegł lewą stroną i uderzył z ostrego kąta, ale tym razem golkiper „Słoni” sparował futbolówkę do prawej strony, a Korzym nie zdołał do niej dobiec. Nie mija chwila, a akcja przeniosła się pod drugie pole karne; tam minimalnie obok prawego słupka strzelał Jovanović. Na 5 minut przed końcem pierwszej połowy podopieczni Waldemara Piątka skierowali się w stronę sędziego Wajdy, który nie przyznał rzutu karnego za potencjalne dotknięcie piłki ręką przez Szufryna w momencie wślizgu. Starali się jednak jak najszybciej odrobić straty poprzez rozgrywanie akcji krótkimi i szybkimi podaniami; te jednak były przechwytywane przez dobrze ustawionych w polu karnym defensorów gospodarzy. W doliczonym czasie pierwszej części spotkania Bielica wyłapał futbolówkę na wysokości linii bramkowej po uderzeniu głową przy lewym słupku w wykonaniu Wlazły, a po kilkudziesięciu sekundach Kun spudłował po indywidualnej akcji.

Drugie 45 minut lepiej zaczęli goście. Po składnej akcji bliski gola kontaktowego był Wasielewski, który na 10. metrze minimalnie strzelił obok prawego słupka. Pewne piłkarskie porzekadło mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą; tak mogło być w 50 minucie, kiedy po błędzie obrony gości rajd spod własnej połowy przeprowadził Gabrych. Tym razem jednak zawodnik z numerem 24 w sytuacji sam na sam z Dybowskim uderzył centymetry od lewego słupka. Na trybunach słychać było zarówno jęk zawodu, jak i salwy śmiechu, bo zdaniem niektórych napastnik „lepszej okazji w tym meczu mieć już nie mógł”. Sądeczanie poszli za ciosem i coraz częściej przebywali na połowie „Słoni”, efektem czego były coraz groźniejsze sytuacje, takie, jak Korzyma z 60 minuty zakończona ofiarną interwencją rywali.

120 sekund później Purece zmusił Bielicę do parady po mocnym płaskim strzale przy lewym słupku bramki, co sympatycy z Kilińskiego 47 nagrodzili gromkimi brawami, bo obaj zawodnicy pokazali wymagany od nich warsztat umiejętności. Niecieczanie zaczęli być coraz bardziej odważni pod bramką Sandecji i szukali zarówno akcji indywidualnych, jak i efektownych ataków drużynowych. Z większością prób na spółkę radzili sobie Bielica ze środkowymi obrońcami „Biało-czarnych”, a to było powodem do coraz większej aprobaty fanów. Mimo wszystko przez większość tego okresu „parkowanie autobusu” przyniosło efekt. Na 12 minut przed końcem meczu arbiter z Żywca pokazał na 11 metr dyktując rzut karny po faulu obrońcy Sandecji w lewym narożniku pola karnego na Wasielewskim. Gergel zamienił „jedenastkę” na bramkę mocnym kopnięciem przy lewym słupku w dolny róg bramki.

Nie minęło 120 sekund, a goście zdołali wyrównać; po dośrodkowaniu z rzutu wolnego z prawej strony najsprytniej pod bramką zachował się Orzechowski, który zdołał pokonać Bielicę strzałem przy prawym słupku. Pod koniec meczu stan osobowy obu ekip się wyrównała po tym, jak Tomasz Wajda pokazał drugą żółtą kartkę Jovanoviciowi; okazuje się jednak, że niesłusznie, ponieważ faul wówczas popełnił Grzybek, który był kilka metrów od Bośniaka. Protesty ze strony Niecieczan były absolutnie słuszne i trwały co najmniej przez minutę. Zresztą, sam ukarany dyskutował ze swoim sztabem szkoleniowym, ponieważ był pewien, że został ukarany przez pomyłkę. To jeszcze bardziej zwiększyło nerwową atmosferę na placu gry.

Sandecja Nowy Sącz – Bruk-Bet Termalica Nieciecza 2-2 (2-0)

Bramki: Maciej Korzym 14′, Mariusz Gabrych 27′ – Roman Gergel 80′ (k), Michał Orzechowski 83′

Żółte kartki: Mateusz Klichowicz (z ławki rezerwowych), Tomasz Kafarski (trener), Michal Piter-Bučko – Vlastimir Jovanović 2x, Florin Purece, Artem Putivtsev.

Czerwone kartki: Maciej Małkowski (17′, Sandecja, za faul) – Vlastimir Jovanović (86′ Bruk-Bet Termalica, za dwie żółte).

Sandecja: Daniel Bielica – Michal Piter-Bučko, Dawid Szufryn, Marcin Flis – Dominik Kun, Michał Walski, Thiago, Damian Chmiel (90′ Adrian Danek) – Maciej Małkowski, Mariusz Gabrych (69′ Radosław Kanach), Maciej Korzym (75′ Bartłomiej Dudzic).

Bruk-Bet Termalica: Karol Dybowski – Mateusz Grzybek, Jonathan de Amo, Artem Putivtsev, Martin Mikovič – Ernest Terpiłowski (69′ Michał Orzechowski), Marcin Wasielewski, Vlastimir Jovanović, Michal Bezpalec (35′ Florin Purece), Piotr Wlazło (60′ Jacek Kiełb) – Roman Gergel.

Sędziował: Tomasz Wajda (Żywiec).

Widzów: 1100

Fot. Jerzy Cebula

Reklama