Reglamentowanie „Solidarności”

Reglamentowanie „Solidarności”

„O roku ów! kto ciebie widział w naszym kraju!

Ciebie lud zowie dotąd rokiem urodzaju.”

A. Mickiewicz

Sierpień 1980 roku. Miałem 22 lata. Byłem studentem drugiego roku teologii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W sierpniu 1980 roku wraz z moją żoną Lucyną szliśmy w tradycyjnej, najstarszej (od 1711 roku) pieszej Pielgrzymce Warszawskiej do wizerunku Czarnej Madonny. W kraju wrzało. Raz po raz docierały do nas informacje o kolejnych strajkach i – jak wtedy mówiono – zatrzymaniach produkcji. Czuło się, że przed nami wielkie sprawy. Wszyscy trochę byliśmy i podnieceni, i niepewni. Kiedy wchodziliśmy na Jasną Górę, właśnie rozpoczynał się strajk w Stoczni Gdańskiej, który doprowadził do powstania „Solidarności”, a w konsekwencji do upadku komunizmu w tzw. „bloku państw socjalistycznych”.

Właśnie mija 40 rocznica Wydarzeń Sierpniowych. Jeśli zabieram głos, to dlatego, żeby przypomnieć atmosferę tamtych dni i odnieść się do tego, czego dziś jesteśmy świadkami. Dziś bowiem, chociaż 40-lecie powstania Ruchu Społecznego Solidarność jest obchodzone, to klimat tych obchodów nie ma wiele wspólnego z latem 1980 roku w naszej Ojczyźnie. Aby poczuć atmosferę tamtych dni warto patrzeć w stronę Białorusi. Tam idzie wolność, tam widać nadzieję, tam czuć ten sam entuzjazm, co w naszym Sierpniu!

Wszystko zaczęło się rok wcześniej, w 1979. Pierwsza pielgrzymka Jana Pawła II do ojczyzny i słowa z Placu Zwycięstwa: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej Ziemi”. Spotkanie z Ojcem Świętym poruszyło serca. Wtedy po raz pierwszy policzyliśmy się i zobaczyliśmy, że są nas miliony. Uśmiechaliśmy się do siebie, śpiewaliśmy głośno piosenki, a dziewczyny podchodziły do milicjantów (wtedy to byli milicjanci) i wręczały im kwiaty. Jan Paweł II zjednoczył Polaków, chciał i potrafił spotkać się z milionami rodaków, ale także z tow. Edwardem Gierkiem I Sekretarzem KC PZPR i z fasadowym Przewodniczącym Rady Państwa Henrykiem Jabłońskim. Jan Paweł II świadomie przekraczał kolejne granice narosłych w czasach PRL-u uprzedzeń i krzywd. Był ponad. Pokazał kierunek koniecznych zmian, bo zmiany wśród ludzi i narodów dokonują się poprzez spotkanie i dialog człowieka z człowiekiem. Innej drogi nie ma. Jan Paweł II zawsze był  gotowy do spotkania i był również mistrzem dialogu. Otwarty na kompromis, równocześnie twardo bronił praw człowieka, wolności słowa i religii, wartości narodowych. 10 czerwca 1979 roku na krakowskich błoniach upomniał się o „dziedzictwo, któremu na imię Polska”! Świadkowie tamtych dni nie mają wątpliwości, że to był impuls, początek drogi ku wolności i budowy społeczeństwa obywatelskiego. Od pierwszej pielgrzymki Ojca św. do ojczyzny coś w Polsce zaczęło się istotnie zmieniać.

Kiedy przyszło lato 1980 roku w różnych miejscach Polski (Lublin, Świdnik, Warszawa) pojawiały się „przestoje w pracy”. Niby chodziło o sprawy ekonomiczne, ale tak naprawdę tliły się inne pragnienia. Jeszcze wyraźnie nieukształtowane, jeszcze nienazwane. Aż przyszedł sierpień. Sierpień 1980 roku to nie była sielanka! Z dzisiejszej perspektywy widzimy ten czas poprzez rzesze strajkujących robotników, uniesione w kształcie litery V palce, powiewające flagi biało-czerwone i mnóstwo kwiatów wplecionych w bramę Stoczni Gdańskiej im. Lenina. Tak to dzisiaj wspominamy. Wtedy wielu z nas zdawało sobie sprawę, że był już wcześniej grudzień 70, marzec 68 i czerwiec 56. Zawsze kończyło się tak samo. Krwią i ofiarami. Jednak ten Sierpień różnił się od tamtych dat. W tym Sierpniu była zdolność do poszukiwania kompromisu, do dialogu, do przekraczania barier. Czy to był duch Jana Pawła II (w co głęboko wierzę!), czy wiatr historii? Dla jednych było tak, dla innych inaczej. To mniej istotne. Ważne, że ludzie z dwóch stron: robotnicy i intelektualiści z jednej, a  komuniści z drugiej siedli przy jednym stole i zaczęli negocjować. Negocjacje nie były łatwe dla rządzących, bo postulaty oprócz spraw ekonomicznych dotyczyły wolnych związków zawodowych (de facto oznaczało to zakwestionowanie przewodniej roli partii), wolności słowa, zaprzestania represji w stosunku do opozycji antykomunistycznej, dostępu do mediów, transmisji Mszy św. itd. Pomimo wszystkich trudności udało się! 40 lat temu podpisano Porozumienia Sierpniowe, które stały się punktem zwrotnym we współczesnej historii Polski. W konsekwencji upadł komunizm. To wydarzenie stało się już na zawsze polskim znakiem firmowym. To przez Solidarność, Jana Pawła II i Lecha Wałęsę świat rozpoznaje Polskę. Czym dla świata jest Solidarność i jej 40 rocznica niech symbolicznie zaświadczą podświetlony na biało-czerwono wodospad Niagara, napis „SOLIDARNOŚĆ 1980-2020” na słynnej figurze Chrystusa w Rio de Janeiro, biało-czerwone barwy na molo w Santa Monica, na minarecie w Kutb Minar i ubranie w strój stoczniowca najsłynniejszej rzeźby Manneken Pis w Brukseli…

A w Polsce? A w Nowym Sączu?

Ocenę centralnych obchodów 40-lecia Solidarności w Polsce zostawię ogólnopolskim mediom i ośrodkom opiniotwórczym. Wszyscy to widzieliśmy. Te obchody były  zaprzeczeniem idei ruchu społecznego Solidarność, bowiem immanentną cechą Solidarności sprzed 40 lat był dialog, porozumienie i spotkanie człowieka z człowiekiem. Immanentną cechą obchodów A.D 2020 był brak dialogu i brak porozumienia. Tyle o wymiarze ogólnopolskim.

A teraz Nowy Sącz. Rozpocznę od wspomnień. Był rok 2000. Obchodziliśmy 20-lecie Solidarności. Sala ratuszowa pękała w szwach. Przyjechał Marian Krzaklewski jako przewodniczący Solidarności. Władze miasta wraz z sądecką Solidarnością postanowiły  odpowiednio uczcić ten jubileusz. Zostało przygotowane widowisko (reżyseria Małgorzata Broda). Został stworzony poruszający  spektakl odwołujący się do historii, do dokumentów, pieśni,  do nowosądeckich zdjęć m.in. ze strajku w ratuszu, do niewyjaśnionych śmierci (Zbigniew Szkarłat), do  wszystkiego co piękne i godne upamiętnienia. Na koniec spektaklu pojawił się  ogromny tort ze słowami podziękowania za wolność. Niejednemu uczestnikowi – co pamiętam bardzo dobrze – łzy cisnęły się do oczu. 20 rocznica Porozumień Sierpniowych była wielkim świętem w Nowym Sączu!  Jako współinicjator obchodów wspominam z sentymentem i pewnego rodzaju dumą to przedsięwzięcie zakończone symbolicznie napisanym „solidarycą” skrótem CDN. Jaki jest, ten ciąg dalszy, który nastąpił?

Otóż wspomniałem tamte obchody, bo w niedzielę stałem się mimowolnym świadkiem obchodów 40-lecia podpisania Porozumień Sierpniowych w Nowym Sączu. Przypadkowo, przejeżdżając w pobliżu postumentu upamiętniającego Solidarność, zobaczyłem grupkę aktualnych działaczy, kilku polityków jednej tylko formacji politycznej i kilku przypadkowych gapiów. Nie. W Nowym Sączu nie było dwóch konkurencyjnych obchodów jubileuszu, jak to miało miejsce w Gdańsku czy w Warszawie. W Nowym Sączu tak naprawdę obchodów nie było, bo trudno obchodami nazwać spotkanie 30 osób pod pomnikiem. Sprawdziłem. Zaproszenia nie dostały media, nie dostali radni, wielu działaczy tamtych czasów. Nikt nie prosił o nagłośnienie wydarzenia. Jasne. Można powiedzieć, że to przez COVID. Jest w tym jakaś racja, ale jak wytłumaczyć niezapraszanie mediów? Jeśli takie rocznice przechodzą tak cichutko obok to, chcą nie chcąc, wyrzucamy ze zbiorowej świadomości to co w nas najlepsze, to co najlepsze w  historii Polski, w historii naszego miasta i regionu. Trzeba być dumnym z tego dziedzictwa i o nim trzeba pamiętać, i trzeba o nie dbać!

Nie znam bliżej p. Kotowicza, który wysyłał (a właściwie nie wysłał) zaproszeń. Mam jednak wrażenie, że działacze, a ścisłej rzecz ujmując funkcyjni pracownicy Związku Zawodowego Solidarność umościli się wygodnie na posadach związkowych i żyjąc blisko władzy niezbyt dbają, by solidarność znaczyła jeden i drugi, a nigdy jeden przeciw drugiemu. Więcej! Niejeden działacz ze stanu wojennego czy okresu „karnawału solidarności” czuje się jak nieproszony gość, bo nie wspiera aktualnego układu. To zła droga. To nie jest droga wytyczona 40 lat temu. I prowadzi do marginalizacji. Bo Ci, co dzisiaj zawłaszczają nie tylko szyld, ale pojęcie Solidarności, tak bardzo pragną być pierwszoplanowymi aktorami, że  już coraz mniej ludzi ich ogląda, a tym bardziej oklaskuje. Chcą być jedyni, zostaną sami… Smutne. Tak smutne, jak bywają siedziby NSZZ, zaniedbane, wiele lat nieodnawiane, jakby tam ideały i marzenia poumierały, jakby nie chodziło o nic innego, tylko o to, by się zamknąć i  okopać.

Myślę, że na świadkach tamtych czasów spoczywa moralny obowiązek dbania o przesłanie Sierpnia 1980 roku i ożywianie ducha tamtego czasu. Wzywam więc moich licznych kolegów, świadków historii i siebie samego zobowiązuję, aby dokładać starań, by kolejne rocznice w Nowym Sączu były wspólnie obchodzone. Nie wątpię, że otrzymamy wsparcie od Prezydenta miasta. Trzeba zorganizować konferencje naukowe i wydarzenia artystyczne przypominające niezwykle dziedzictwo polskiej solidarności. Ona nie była i nie jest „na kartki”. Ani na partyjne legitymacje. I to winniśmy przekazywać młodemu pokoleniu, aby wolna Polska rozwijała się w duchu solidarności, czyli w duchu dialogu i wrażliwości na potrzeby słabych, biednych, wykluczonych. Dzisiaj  naszym zobowiązaniem w wymiarze międzynarodowym jest Białoruś, która, jak my 40 lat temu, upomina się o swoją wolność.  Pamiętajmy! „Solidarność to jeden i drugi, nigdy jeden przeciwko drugiemu. Jeden drugiego brzemiona noście!” (JP II)

 

Leszek Zegzda

Absolwent II Liceum Ogólnokształcącego w Nowym Sączu. Ukończył studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował jako katecheta. W latach 1990–2002 zasiadał w zarządzie miasta Nowego Sącza (od 1993 przez trzy kadencje pełnił funkcję wiceprezydenta). W 2003 założył i do 2007 kierował Instytutem „Europa Karpat” przy Małopolskim Centrum Kultury „Sokół”. Został także prezesem Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Nowym Sączu oraz członkiem zarządu Stowarzyszenia Greenworks Nasze Karpaty, zajmującym się zrównoważonym rozwojem i ochroną dziedzictwa przyrodniczego. Był związany z Akcją Wyborczą Solidarność. W 2001 wstąpił do Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego. Zasiadał w radzie politycznej działającego w latach 2002–2003 SKL-Ruch Nowej Polski. Później przystąpił do Platformy Obywatelskiej. W 2002 uzyskał mandat radnego sejmiku małopolskiego, do 2006 był jego wiceprzewodniczącym, w 2010 i w 2014 był wybierany na kolejne kadencje. W 2007 objął stanowisko wicemarszałka województwa, zajmował je przez trzy lata. Po wyborach samorządowych w 2014 został członkiem zarządu województwa małopolskiego V kadencji, odpowiadajął m.in. za kulturę, sport, turystykę i transport drogowy. W wyborach samorządowych w 2018 zdobył mandat radnego miejskiego.

Reklama