Ratownik GOPR: odebrało mi mowę… minus dziewięć stopni, a na Przehybę idzie półnagi człowiek…

Ratownik GOPR: odebrało mi mowę… minus dziewięć stopni, a na Przehybę idzie półnagi człowiek…

Wśród Polaków zapanowała moda na tak zwane „suche morsowanie” w górach, czyli  przemierzanie szlaków zimą w symbolicznym odzieniu: buty, czapka, szorty, rękawice i na tym koniec. U pań dodatkowo sportowy biustonosz. W miniony weekend jedną z amatorek ekstremalnego hartowania ratowali przed śmiercią beskidzcy goprowcy. Gdy dotarli do kobiety, była w stanie głębokiej hipotermii, z widocznymi odmrożeniami, przytomna, ale bez logicznego kontaktu. Temperatura głęboka jej ciała wynosiła zaledwie 25,9 stopni Celsjusza. Trafiła do szpitala w ciężkim stanie. Nie wiadomo czy przygoda nie skończy się dla niej niepełnosprawnością z powodu odmrożeń kończyn.

Ja taką osobę spotkałem dwa tygodnie temu na Przehybie. Pierwszy raz widziałem coś takiego i odebrało mi mowę. Tamten człowiek przynajmniej miał ze sobą na wszelki wypadek jakąś odzież. Kobieta na Babiej Górze nie miała przy sobie nic… – mówi w wywiadzie dla RTK Michał  Słaboń, naczelnik krynickiej grupy GOPR, z którym rozmawiamy o niebezpiecznej modzie i o tym jak przygotować się do zimowych wędrówek po beskidzkich szlakach.

Rozmowy Wojciecha Molendowicza z Michałem Słaboniem słuchaj poniżej:

Rozmowa przeprowadzona  w studio Regionalnej Telewizji Kablowej.

zdjęcie ilustracyjne:Krynicka Grupa GOPR,

Reklama